Wybiegł z sali niemal tak szybko jak do niej wszedł. Szukał lekarza, pielęgniarki, kogokolwiek, kto mógłby mu powiedzieć co się stało z jego Vivian.
- Co to ma znaczyć!? Co jej zrobiliście? - złapał lekarza za jego fartuch i lekko nim potrząsał. Stracił nad sobą panowanie, był roztrzęsiony, ale widząc minę biednego mężczyzny, nad którym się teraz wyżywał zaprzestał. Patrzył na niego wyczekująco, gdy ten głośno westchnął i gestem ręki zaprosił go do swojego gabinetu.
- Więc sprawa nie wygląda zbyt dobrze - zaczął przekładając jakieś papiery na swoim biurku - Panna Rose ma poważny uraz mózgu, czym jest spowodowana utrata pamięci, czyli amnezja.
Mulat zrobił się czerwony, ale w przypływie emocji zacisnął tylko pięści i starał się słuchać dalej, dokładnie analizując co mówił lekarz.
- Oczywiście wyleczenie z amnezji jest możliwe i udaje się to w większości przypadkach, lecz może to trwać tygodniami, miesiącami a czasem i latami. Panna Vivian może odzyskać pamięć całkowitą, a być może będą to tylko jakieś poszczególne fragmenty. Może pan jej pomóc. Niech pan jej opowiada, czyta wiadomości, pokazuje jakieś pamiątki, coś z czym jest przywiązana. Wtedy prawdopodobieństwo szybszego powrotu pamięci jest bardziej realne. - popatrzył na niego, następnie na papiery i z powrotem na niego - Mam powiadomić rodzinę Vivian sam, czy pan to zrobi?
- Dziękuję, powiadomię ich - wychrypiał podnosząc się z krzesła i usiadł ana krześle chowając głowę w rękach.
A już na chwilę w jego życiu pojawiła się nadzieja. Myślał, że w momencie, w którym się obudziła wszystko złe odejdzie, zabierze ją ze szpitala, pojadą do ich rodziców, zabierze ją znowu na randkę, zjedzą lody, będzie jej mówił jak bardzo ją kocha, ona zrobi mu zdjęcia, on jej coś zaśpiewa, co rano będzie się koło niej budził, i kiedy tylko będzie chciał złoży pocałunek na jej malinowych idealnych ustach. Zabierze ją w trasę koncertową, na bankiety i gale, będą grać na x-boxie, aż ona będzie przegrywać i się obrazi, a wtedy w ramach przeprosin będzie musiał pójść z nią na zakupy. I będzie robił z nią twitcamy, żeby pokazać Directionerkom, że jest z nią cholernie szczęśliwy. Pokaże to całemu światu. I gdy tylko się pokłócą, będzie siedział i grał na gitarze, aż w końcu ona pęknie i zasiądzie na jego kolanach mówiąc mu, że nie lubi się z nim kłócić mocno go przytuli co spowoduje, że jeszcze bardziej zda sobie sprawę jak mu z nią dobrze.
Ale co mógł zrobić w tej sytuacji? Czekać, czekać na następny cud.
Westchnął wybierając numer mamy Vivian i wykonał szybki telefon, żeby poinformować panią Rose o stanie zdrowia jej córki.
Nigdy nie widział jej tak przybitej. Kiedy tylko się dowiedziała, że Vivian miała wypadek przyleciała pierwszym samolotem. Było mu jej żal. Tak bardzo się o nią martwiła, że siedziała z nim niemal codziennie po paręnaście godzin. Była załamana. Ale nie dziwił się, sam był nie lepszy. Podkrążone oczy, brak apetytu, nawet do głupich zdjęć z fankami nie miał siły wysilić się na drobny uśmiech. Był wrakiem. W domu w kółko mówiono mu żeby się nie zamartwiał, że wszystko się ułoży, mówili mu jak ma żyć, co robić. Miał ich dosyć. Każdy mówił to samo.. Że będzie dobrze. Tylko kiedy? Za tydzień, miesiąc, albo nawet rok. Ale czy on sam to wytrzyma? Czy wytrzyma tyle bez niej?
Nie wytrzymywał nawet jednego dnia bez jej idealnych ust i pięknych dużych oczu. Bez jej dźwięcznego śmiechu i skupienia, gdy fotografowała. A teraz? A teraz będzie musiał. Będzie musiał się przyzwyczaić, że nie będzie jej obok niego. Że jest od niego oddalona o całe kilometry. I nie wiadomo kiedy wróci.
Zwlekał nad pójściem do sali, w której leżała. Kręcił się po korytarzu chodząc w tą i we w tą mając totalny mętlik w głowie. Bo niby co miał jej powiedzieć? Że jest jej chłopakiem i ją bardzo kocha i ona ma zrobić to samo? Że to nic nie zmienia, że go nie pamięta i będą żyć dalej jakby nic się nie stało? Stało się, i to zbyt dużo. Ta cała sytuacja już na zawsze odmieni ich życie.
Głęboko westchnął naciskając klamkę i wszedł do sali, w której leżała dziewczyna. Podszedł do łóżka obserwowany przez Vivian i usiadł na krzesełku obok. Chwilę milczał, po czym wypalił.
- Jestem Zayn Malik, jeden z członków One Direction, czy jak wolisz twój chłopak. Ja wiem, to wszystko będzie dla ciebie strasznie trudne, ale musisz mnie wysłuchać i uwierzyć. Nie chce żebyś się bała i oddaliła ode mnie jeszcze bardziej. Chcę ci pomóc. Chcę pomóc nam, o ile jeszcze istniejemy. Będę o nas walczył, mimo, że nawet nie masz o nas pojęcia. - podniósł na nią wzrok i zauważył, że w jej oczach wzbierają się łzy. Chcąc je zetrzeć uniósł nad nią rękę przykładając ją do jej twarzy, lecz nawet nie zdarzył jej dotknąć, gdyż brunetka odsunęła się przestraszona cicho szepcąc " przepraszam ".
Zabolało go. Ale na co liczył? Że rzuci się na niego, bo powiedział, że jest jej chłopakiem? Bała się go, a on nawet nie wiedział co ma z tym zrobić, jak się zachować. Nie wiedział, skąd u niej taki strach. Przecież jest bezpieczna, pod opieką lekarzy, wśród osób, którzy ją kochają, a mimo to tak się zachowuje. Nie pomyślał jednak nad rzeczą najważniejszą, nad tym, że z jej punktu widzenia tak na prawdę jest sama. Nie ma nikogo, nikomu nie ufa, nikomu nie wierzy, z nikim nie może porozmawiać. Musiał sprawić, żeby mu zaufała, nie mógł naciskać, żeby jej nie wystraszyć, ale musiał zrobić coś, żeby poczuła, że nie jest z tym sama. I że musi walczyć, dla nich.
@AwwwMalik