środa, 16 maja 2012

szesnasta owieczka.

- Puk puk! - brunet zapukał do pokoju, w którym jak zwykle już od kilku dni panowała ciemność. Zasłonięte zasłony, zgaszona lampka, głucha cisza i dziewczyna, z długimi wręcz rudawymi włosami i oczami niebieskimi niczym niebo, bezchmurne, czyste, które właśnie w tej chwili skupiały się tylko na nim, były tylko dla niego.
- Louis bez jaj. Coś ty na siebie włożył? - zaśmiała się podciągając się do siadu. 
- Louis? Nie znam gościa - wzruszył ramionami - Jestem doktor Super Marchewka i zaraz się tobą zajmę! - podniósł swoją pelerynkę, którą ruda dopiero teraz zauważyła. Nasunął słuchawki na uszy i przyrządem do osłuchiwania przyłożył jej do pleców i mamrotał coś pod nosem. - Ajajaj - cmoknął ustami - Myślę, że będziesz musiała zdjąć koszulkę, to na potrzeby badania, oczywiście - wyszczerzył się.
- A ja myślę, że to tobie przydał by się lekarz - ponownie się zaśmiała -Poza tym, mam złamaną nogę, a nie zapalenie płuc - Lily wywróciła oczami.
- Ah, ty to umiesz popsuć człowiekowi zabawę. - zmartwił się - Tak czy siak, zobacz co dla ciebie mam! Marchewkowy placek, marchewkowy sok, marchewkowa sałatka, z marchewek oczywiście, marchewkowe cukierki i marchewkowy budyń. 
- Ocipiałeś ze szczęścia!? Nie mam zamiaru tego czegoś jeść. Tobie naprawdę potrzeba lekarza - przyłożyła rękę do jego czoła, sprawdzając gorączkę.
- No, a teraz robimy aaaam, za Louiska - podmuchał marchewkowy budyń przykładając do ust niebieskookiej. Ta tylko wystawiła język z lekkim skrzywieniem i zanurkowała pod kołdrę. 
- To może za mamę? Tatę? Babcię? - poczekał na odpowiedź, ale nie otrzymawszy jej kontynuował - Oh daj spokój, nie może być takie złe - nabrał na łyżeczkę trochę marchewkowej papki wkładając ją w całości do buzi. - Osz cholera! Może! - w tępię natychmiastowym wypluł to co miał w buzi. 
- Tak tak, a teraz mógłbyś mnie wziąć...
- Nie, no dobra nie ma sprawy, ale nie lepiej, gdybyśmy poczekali? Przynajmniej do ślubu, sama rozumiesz. Wiem, że nie możesz się mi oprzeć, ale poczekaj jeszcze chwilę - przerwał jej.
- ... na dół? - dokończyła - Oh Tomlinson, ty zboczeńcu!
- A tam, dlaczego zaraz zboczeńcu? W końcu, to jakaś odskocznia od Harry'ego. - umieścił Lily na swoich plecach lekko ją poprawiając. Ta objęła go za szyję gryząc i pstrykając go w lewe ucho. Usadził ją delikatnie na sofie zajmując miejsce obok niej. 
- Ugotowałabym coś, gdyby Niall nie jadł za pięciu. - pokręciłam głową przysiadając się do Lily i Louis'a. 
- Nic nowego - prychnęła Lily. 
- Masz z tym jakiś problem? Nie twoja sprawa co i w jakich ilościach jem! 
- Moja, bo wyobraź sobie, że tez tu mieszkam! Nie jesteś sam Panie-Wielka-Gwiazdo.
- Dobra, dość tego. - podniosłam głos.
- Sorry Viv, ale nie wtrącaj się. Ma coś do mnie, no to słucham - Blondynek spojrzał na mnie przepraszająco zwracając wzrok z powrotem na rudą. 
- Mam i to dużo, żebyś wiedział! Dość mam oglądania twojego ryja, a moja babcia śpiewa już lepiej.
- Sama masz ryja - roześmiał się - I to jakiego. Zabawna jesteś. Ah, co ta zazdrość robi z człowiekiem. 
- Ta, ten twój aparacik może wyprostuje ci zęby, ale z twarzą będzie gorzej. 
- Dość! - tym razem uniósł się Liam - Macie do cholery przestać! Tego nie da się już słuchać! 
- Ona zaczęła - blondynek wzruszył ramionami - Mam nadzieje, że niedługo stąd wyjedzie - rzucił na odchodne udając się na taras. 
- Idealnie - szepnęłam idąc zła na górę i zamykając za sobą drzwi i kładąc się plackiem na łóżku. Nie mogłam pojąć, skąd u nich bierze się taka nienawiść? Ja tu zwariuję, ocipieje i ochujam, 3 w 1, taki bonus. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i do pokoju wszedł Zayn kładąc się obok mnie. 
- Jak zwykle. Po prostu jak dzieci no. Brak słów. 
- To dlaczego ciągle mówisz? 
- Zayn no! - walnęłam go w ramie. 
- Daj spokój. To nie twoja wina. Nie zbawisz całego świata ani nie sprawisz, że wszyscy będą się lubić. Brzdąc, no. - złożył na moim nagim obojczyki pocałunek. 
- No wiem, ale to dziwne, kiedy twoi przyjaciele wiecznie się kłócą. Niech to szlag, przez nich nie zasnę i będę o tym myśleć. 
- Ależ kochanie, myślisz, że dałbym ci dzisiaj zasnąć? 


***


Korzystając z tego, że chłopcy grali koncert charytatywny i następnie mieli " wieczór 1D " postanowiłyśmy razem z dziewczynami pójść na aerobik. Wiadomo, trochę ruchu nam nie zaszkodzi, tym bardziej, że aż do świąt żadne z nas nie ma większej pracy a z noga Lily już wszystko w porządku.Wykupiłyśmy karnety, przebrałyśmy się i podążałyśmy we wskazanym nam kierunku. Wchodząc na salę zobaczyłyśmy już rozciągające się ( głownie kobiety, jak sądzę ). Przeprosiłyśmy grzecznie za spóźnienie pana instruktora i biorąc swoja maty zaczęłyśmy ćwiczenia. Nie powiem, że nie, facet był całkiem niezły. Całkiem?! Vivian, proszę cię! Był nieziemski! Jego ciało, aż się prosiło o dotknięcie, żeby tylko to. Uśmiechnęłyśmy się do siebie porozumiewawczo i Lily zaczęła swój podbój.
- Przepraszam - podniosła rękę - Jestem z koleżankami nowa i mamy drobne problemy z ćwiczeniami - zamrugała oczami poprawiając włosy. Co jak co, ale Lily umiała zagadać faceta. Była w tym perfekcjonistką. 
- Jasne, już podchodzę. - obdarzył ją uśmiechem i nie dłużej jak po 5 minutach podtrzymywał ją za biodra, gdy ta zadowolona robiła ćwiczenia. Nie było ono za bardzo skomplikowane, no ale.. Przystojny pan instruktor pomógł także nam, mimo naszych protestów. 
- Aaaaa! Jaka dupcia! - zachwycała się Lily, gdy byłyśmy już w samochodzie. - A widziałyście jego mięśnie brzucha? O mamo! 
- Ta, a widziałaś jak gapił się na naszą Viv? - zarzuciła Lauren odpalając silnik samochodu. 
- Ona zawsze zgarnia najgorętsze sztuki. Pfy! - zarzuciła mi Lily - Masz Zayn'a! 
- Przecież ja nic nie zrobiłam! To on patrzył się na mnie, a nie ja na niego. Wyluzujcie, tak? - krzyknęłam. 
- Dobra dobra, winny zawsze się tłumaczy. Powiem Zayn'owi! 
- Tak? W takim razie, ja powiem Liam'owi - wystawiłam język. 
- Nie śmieszne! Eh, skąd wiesz? 
- Bo wiesz, w nas w domu ściany i Niall mają uszy - zaśmiałam się - Ale ty to jednak jędza jesteś. Żeby nam nie powiedzieć, że jesteś z Liam'em no to już chamstwo.
- Oj no przepraszam no. Ale dla mnie to też jest szok. Zostawił ją i wybrał mnie. 
- I dobrze zrobił - wtrąciła się Lily. - Chłopak wie co dobre. 
- O tak. A teraz lepiej, żeby tego nie spieprzył. Bo będzie miał z nami do czynienia. - uśmiechnęłam się przytulając się do przyjaciółki - Bardzo się cieszę. 




No i w tym momencie, jestem z siebie cholernie dumna! Jutro mam sprawdzian z chemii, kartkówkę z matematyki i masę lekcji z niemieckiego, ale przepisałam rozdział :D Także tego, do następnego :> ~ wasza @AwwwMalik :D

piątek, 11 maja 2012

piętnasta owieczka.

Rozwścieczony scenarzysta chodził w tą i z powrotem silnie dyskutując o czymś z kimś przez telefon. 
- Pięknie! - skwitował rozłączając się - Złamała nogę. Nie mamy dziewczyny dla Niall'a. A nie mogę odwołać tych zdjęć. Vivian? - spojrzałam na niego wyczekująco, na co on kontynuował. - Głupia sprawa, ale co ty na to, żebyś to ty zagrała ? Nie mamy wyjścia, nie mamy tu więcej dziewczyn, a ty jesteś najpewniejsza. 
- Ale... ja no, no nie mogę. Mam robić zdjęcia poza tym...
- Hej, przecież mamy Lily! - odezwał się Zayn spoglądając na brunetkę.
- Świetnie. Za 30 minut zaczynamy. - oświadczył Robert biorąc Lily na bok. Rozmawiając z nią co chwilę się unosił i machał rękami krzycząc. 
- Nie no wszystko ładnie, pięknie, ale nie mógł by pan zmienić chłopaka? 
- Niestety nie, przykro mi. Lauren jest z Harry'm, blondi z Zayn'em a ty musisz być z małym Irlandczykiem. Tu masz napisane co masz robić - podał jej plik papierów. - Gdybyś miała jakieś pytanie, jestem u siebie. - oświadczył odchodząc. 
- Gdzie jest nóż? Dajcie mi noża - sieknęła się kartkami w czoło.

Zwrotka Liam'a, scena z Louisem jadącym samochodem. Zwrotka Harry'ego, seria zdjęć. Mała blondi razem z Zayn'em przy jego zwrotce. Ganiający się nastolatkowie wzdłuż brzegu, plusk do wody, poprawki scenarzystów, serie zdjęć. Refren, zbliżenie na Niall'a , który to śpiewał z uśmiechem na twarzy wprost do Lily. Pstrykałam zdjęcia wraz z 3 innymi fotografami bujając się w rytm puszczanej muzyki, gdy nagle usłyszałam hałas i przekleństwo Niall'a. Kiedy spojrzałam w tamta stronę, zobaczyłam Lily siedzącą dumnie na pnie drzewa, i Niall'a, który leżał na piasku. 
- Na miłość Boską, Lily! Co ci odbiło!? - Nie będzie mnie dotykał, już wystarczy że dla mnie " śpiewa " . A tak swoją drogą...
- To tylko zdjęcia, tak jest w planie! Proszę, jeszcze raz. Z tej sceny potrzeba nam dużo dobrych zdjęć. Kolejne rytmy piosenki, kolejna scena z Niall'em i Lily i kolejna gleba blondynka. 
- Do kurwy nędzy, jeszcze raz, a przysięgam, że ci oddam! - wkurzony Niall podniósł się otrzepując z siebie piach i idąc w stronę morza. 
- Przerwa! 10 minut. To dopiero zdjęcia, już się boję co będzie za kilka dni na planie. - Robert się załamał łapiąc się za głowę.
- Jak to za kilka dni? Nie, nie. Facet, ja jutro to będę się pakować, a za 2 dni wylatuje do Londynu.
- Facetko, nie wydaje mi się. Jutro i pojutrze mamy jeszcze zdjęcia, a później będziesz się uczyć jak grać i jak nie bić Niall'a. 
- Ale...
- Nie ma żadnych ale. Zaraz dzwonię do twoich rodziców i do twojej szkoły. Żeby nie przerywać ci roku, musimy zapisać cię do szkoły na miejscu. - zakomunikował, na co ona jęknęła. 



W następnych dniach zdjęć, a później kręcenia teledysku wszyscy bardzo się staraliśmy, włącznie z Lily i Niall'em, żeby jak najszybciej zakończyć pracę. Ja robiłam dodatkowe zdjęcia, dziewczyny, a przynajmniej blondi i Lauren świetnie się bawiły nagrywając teledysk.
- Dobra, teledysk skończony! Dobra robota moi drodzy! - na te słowa wszyscy wybuchnęliśmy głośnym " nareszcie " i postanowiliśmy wskoczyć do wody. Woda była cudowna. Piasek idealnie połyskiwał w słońcu. 
- No to co, noc pod gwiazdami ? - mulat objął mnie muskając przy tym moją mokrą skórę.
- Świetny pomysł, czemu nie? To ja pójdę po drzewo. Rozpalimy ognisko. - rzucił Lou. 
- Pomogę ci - zaoferował się Niall idąc za zielonookim. 
- No to ja jadę do sklepu po jakieś żarcie. - rzucił Zayn zmierzając w stronę samochodu. 
- No to ci pomogę - zaoferowała się Lauren i poszła w jego ślady. 

W międzyczasie reszta, czyli Harold, Liam, Lily i ja obijaliśmy się leżąc na ciepłym piasku i rozmawiając. Przynajmniej ja z Harry'm. Nasz Loczkowski był naprawdę wspaniałym chłopakiem i aż dziwne, że nie miał dziewczyny. Przystojny, dość wysportowany, z idealną fryzurą, miły, dowcipny, czuły, opiekuńczy i mega pociągający. Tak, to dziwne, że myślę o nim w ten sposób. Dobra, hamuj sobie. Tak więc rozmawiając tylko i wyłącznie z moim przyjacielem przeczekaliśmy do powrotu reszty.
- A dłużej się nie dało? - krzyknęłam, kiedy byli już niedaleko nas. - Co wy w Afryce po to drewno byliście?
- No wyobraź sobie, że nie. W żadnym sklepie nie było drewna do kupienia - Boo Bear wywrócił oczami - A Niall nie chciał mi pomóc tylko się obżerał. 
- No no, tak tak - mruknął - A tak swoją drogą, kiedy już skończycie ta bezsensowną dyskusję, to chce ktoś kebaba? 
- No wyobraź sobie, że nie, nie dało się dłużej. I ten jeszcze o tym kebabie. Nie no! - na te słowa zrobiłam mega poker face'a i oparłam się o Hazzę. Ja nie wiem, mamy XXI wiek, technologia poszła do przodu, a tu rodzi się taki Louis. 
- A nie pomyślałeś, że drzewo można znaleźć w lesie? Bo w lesie jest mnóstwo drzew, bo do chuja las mamy tam? - wskazałam palcem w kierunku lasu. Nie był on duży, ale przecież w jak normalnym lesie, drzewo było. - Nie no czymaj mnie, bo ja mnie wyczymie! ( decyk for Pingwin, yo! xd ) * 

Po bulwersach, w końcu nasz mały, głupiutki Carrot-boy przyniósł nam drewno ( wyobraźcie sobie, że z lasu *____*) i nawet udało mu się rozpalić ognisko. Zayn z Lauren odkupili pół sklepu, co Niall'owi było na rękę, więc usiedliśmy piekąc kiełbaski. Zadowoleni rozmawialiśmy się, śmialiśmy się i ogólny luzik. W końcu Louis'a olśniło, i wymyślił sobie, że pogramy w piłkę nożną. Wszyscy zgodnie zadecydowaliśmy, że to dobry pomyśł i podzieliliśmy się na 2 drużyny. W jednej znajdowali się Niall, Louis, Liam i ja, a w przeciwnej reszta, czyli Lauren, Lily, Zayn i Harold. Zrobiliśmy bramki z pustych puszek i gra się zaczęła. Może Lou nie jest zbyt mądry ( ba, grzechem byłoby powiedzieć, że on w ogóle jest mądry ) ale w sportach radzi sobie bardzo dobrze. Strzelał bramkę za bramką rozpraszając broniącego Loczka. Ten by się odpłacić postanowił pokazać mu swoje pośladki.
- Zacna pupcia, Haroldzie - skwitowałam kiwając głową z bananem na twarzy. Aj, co to była za pupcia... Lily, która obecnie miała piłkę, zagapiła się na Harry'ego i momentalnie kopnęła piłkę, znajdując się tym samym na piasku trzymając się za nogę. 
- Ale drewno! - krzyknął Lou, ale zaraz po chwili zaczął głośno krzyczeć jej imię i w tępię ekspresowym znalazł się przy brunetce. 
- Matko moja! Złamała stopę! Matko zróbcie coś! Ona umiera, Drewniana, nieeeeee! - zaczął panikę machając rękami. 
- Zaraz ty będziesz umierał, jak nie przestaniesz panikować. - syknęła przez zęby. - Nic mi nie jest - machnęła rękę próbując wstać, lecz bez skutku. Runęła z powrotem na ziemię opierając się o Louis'a. 
- No pięknie Harry. Widzisz co narobiłeś? Że też musisz mieć taką piękną pupcię. 





* - błąd celowy :D no stress :D




Nie dość, że krótko, to nudno. Tak tak, wiem. Poprawię się :>

No i tak, wielkie ukłony i wgl całuję rączki mojej Asi, bez której zgubiłabym się na blogspocie, i która kurde mnie motywuje. Uwielbiam cię :*

Do następnego xx @AwwwMalik

wtorek, 8 maja 2012

czternasta owieczka.

- Się porobiło - westchnęła Lily - To co, napijmy się. 
- No ba. Party hard biczys! - Loczek klepnął Louisa w tyłek ciągnąc go za pasek od spodni w kierunku napoi alkoholowych. 
- Chciałam dobrze, no! - jęknęłam uwieszając się na szyi Zayn'a. - Skąd miałam wiedzieć co strzeli do łba temu pajacowi? - wywróciłam oczami. - Nie, w sumie to było do przewidzenia. 
- Oh daj już spokój - cmoknął mnie w kącik ust. - To nie twoja wina. Ale teraz, chętnie posłucham o tobie i Niall'u. - założył ręce na klatce piersiowej bacznie mi się przyglądając. 
- Muszę się napić - kiwnęłam głową ciągnąc go do kuchni. 
Po paru głębszych razem z Lily i Louisem postanowiliśmy rozkręcić imprezę jeszcze bardziej i w tym celu wskoczyliśmy na stół gibiąc się na wszystkie strony i głośno śpiewając ( lepszym określeniem byłoby " drzeć ryja " ale zostańmy przy śpiewaniu ) . Następnie dołączył do nas Harry i razem z nim w rytmie " Ai Se Eu Pego " odtańczyliśmy cały taniec trochę go urozmaicając. Pomijając połamany stół na którym w jednej chwili znajdowała się cała nasza 6 było naprawdę ciekawie. Następną część imprezy przetańczyłam już tylko w objęciach mojego ulubionego brązowookiego. 

* Liam *

Obudziłem się w moim łózko sam. Spojrzałem na moją rękę, gdzie jeszcze przed paroma godzinami była ona połączona z rękę Lauren. Mimowolnie uśmiechnąłem się na samą myśl o dziewczynie i wypuściłem powietrze ze świstem. Leniwie zsunąłem się z łóżka, orientując się że nie jestem sam w pokoju. Na fotelu spała Lauren. Uśmiechała się przez sen i w tym momencie uświadomiłem sobie, jak bardzo kochałem ten uśmiech jak on na mnie działał i co potrafił ze mną zrobić. Na przykład wczoraj. Kłótnia z Dan, bardzo ostra kłótnia. Po której uświadomiłem sobie, że ona nie jest dla mnie już taka ważna. Nawet za nią nie pobiegłem kiedy wybiegała, wręcz przeciwnie - poczułem ulgę. Nie darzę jej już takim głębokim uczuciem, jakbym czuł, że uczucie wygasa a zamiast jego pojawiło się nowe, silniejsze w stosunku do brązowowłosej piękności leżącej teraz na wyciągnięcie ręki. Pytanie, czy chcę skrzywdzić Danielle i zaryzykować z Lauren? Czy Lauren czuje do mnie to, co ja czuje do niej? Czy na prawdę już nic nie obchodzi mnie moja ukochana, z którą miałem spędzić resztę swojego życia?
- Oh Liam - brunetka przetarła oczy - Przepraszam, chciałam pogadać, ale zobaczyłam, że jeszcze śpisz, więc postanowiłam poczekać i widocznie zasnęłam. - uśmiechnęła się przeciągając się. 
- Nic się nie stało. O czym chciałaś pogadać? 
- Jak to o czym? O wczoraj. Słuchaj Liam, jeśli chcesz to ja pogadam z Dan i wytłumaczę jej, że między nami nic nie ma i że tamto, to był tylko głupi żart Louis'a. Bo tak było. Swoją drogą, nie zauważyłeś, że jak na Louisa to było kiepskie? 
- Naprawdę tak myślisz? - prychnąłem - Naprawdę myślisz, że między nami nic nie ma? 
- A ty myślisz, że jest? - podniosła na mnie swój wzrok. Chwilę myślałem, ale postanowiłem iść na całość i przerwałem niezręczną ciszę krótkim ' tak ' i zrobiłem coś, czego za cholerę bym się po sobie nie spodziewał. Zasmakowałem namiętnie jej malinowych ust przylegając do niej całym ciałem. Trwaliśmy tak jeszcze przez chwilę i oderwaliśmy się od siebie zaczerpując powietrza. Popatrzyła na mnie wymierzając mi policzek i uciekając z płaczem z pokoju. Złapałem się za głowę, jakby dopiero w tej chwili dotarło do mnie co własnie zrobiłem. Ale nie żałowałem tego, za cholerę. Ten krótki, ale jakże namiętny pocałunek coś mi uświadomił. Czyżbym ją kochał?



* Viv *


Zamulając razem z ledwo żywym Harry'm, który leżał głową na stole zauważyłam wychodzącego, a wręcz wybiegającego Liam'a z domu. Zdziwiłam się, bo to by oznaczało, że ten ciołek ( czytaj : Louis ) znalazł klucz. Tylko dlaczego ja o tym nic nie wiem?
- Louis znalazłeś kluczyk ?
- Nie musiałem - mruknął - A co, chcesz pożyczyć ? - zerknął na mnie poruszając brwiami. 
- Jak to nie musiałeś? 
- Normalnie - wzruszył ramionami - Zrobiłem to celowo. Kluczyk miałem cały czas przy sobie. Tylko głupi by nie zauważył, że Liam leci na Lauren. Ale pogubił się chłopak, to mu pomogłem. 
- Od cholery - rzuciłam na odchodne udając się do wyjścia. Louis jest wręcz profesjonalistą w robieniu z siebie debila i udawaniu głupka. Z takim talentem trzeba się urodzić, nie ma co! Postanowiłam poszukać Liam'a i z nim pogadać. Wyszłam z domu udając się na aleję i szłam przed siebie. Miałam nadzieję, że spotkam Liam'a i nie myliłam się. Siedział na ławce ze spuszczoną głową.
- Hej - usiadłam obok niego.
- Pocałowałem Lauren.
- Co zrobiłeś? - wywaliłam oczy.
- No pocałowałem. I teraz już kompletnie nie wiem co mam robić Vivian. Bo ja po prostu nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ale Danielle. Co z nią? Czuję coś do niej, ale to już nie to samo. Boże, jedna wielka masakra. 
- No i to jaka. - westchnęłam - To jest trudna decyzja, ale co byś nie zrobił, skrzywdzisz jedną z nich. 
- Mam wybierać? Kogo? Jak?
- Nie wiem, ty odpowiedz sobie na to pytanie. Tylko pamiętaj, gdybyś kochał Dan, nie całowałbyś Lauren i tyle o niej nie myślał. Zastanów się czego chcesz, i z kim możesz być naprawdę szczęśliwy. - tymi słowami zostawiłam go wracając z powrotem do domu. 


~ . ~

Cały dom się trząsł od naszych porannych wariacji. Louis robił śniadanie, a przynajmniej próbował, Zayn układał sobie włosy głośno śpiewając, Liam słysząc to przyłączył się do niego. Harry jeszcze smacznie chrapał, ale głośne śpiewy obudziły go i z oburzoną miną udał się do salonu. Lauren toczyła wojnę z Niall'em o łazienkę, do której w końcu weszła Lily, co spowodowało jak zwykle wielką kłótnię z Niall'em. Po lekkim śniadaniu, ale naprawdę bardzo lekkim jakie sam Louis Tomlinson nam przygotował załadowaliśmy się do Tour Bus'a. Następnie, tym razem na moją prośbę zatrzymaliśmy się przy KFC, gdyż kisiel na śniadanie nie zadowolił mojego żołądka. No sorry, kisiel? Wykupieni załadowaliśmy się z powrotem do busa i zajadaliśmy się jedzeniem. Do plaży mieliśmy około 2 godziny jazdy, więc większość po zjedzeniu posiłku poszła spać. Z jednej strony miałam słodko śpiącego Harry'ego, a z drugiej Zayn'a, który usiłował nie zasypiać, twierdząc, że całe jego 30 minut układania włosów pójdzie na marne. Palnęłam go tylko pogrążając się w rozmowie z Lily o jej wyjeździe za 3 dni. Strasznie nie chciałam, żeby już jechała, nikt nie chciał, no oprócz naszego małego Irlandczyka. Od pewnego czasu mam wrażenie, że żyje w domu wariatów. Wszystko wszystkim nie pasuje, Lily i Niall się kłócą, Louis płacze, bo Harry nie chce " wozić " go na barana, Liam wydzwania do Danielle, bo podobno zadecydował z kim chce być, Lauren unika Liam'a i mam wrażenie, że Zayn w obecnym momencie ubóstwia bardziej swoje włosy niż mnie. No, ale mniejsza.
- Harry - potrząsnęłam Loczkowatym. - Harry wstawaj!
- Nie mamo, jeszcze 10 minut, przecież nie będę w spodniach - mamrotał pod nosem, na co wybuchnęliśmy głośnym śmiechem i Lou szybkim ruchem zwalił go z fotela. Wyszliśmy z busa i każdy poszedł w swoją stronę. Chłopcy do stylistek a następnie do scenarzystów, Lauren do scenarzystów, a ja udałam się razem z Lily do Roberta. Wzięłam aparat i wykonałam wszystkie niezbędne ustawienia. 
- Hej, widział ktoś resztę dziewczyn? - krzyczał jeden z filmowców. 
- Tu jestem! - krzyknęła mała blondynka podchodząc bliżej.
- Dobra, a 3 dziewczyna? Gdzie jest 3 dziewczyna? - popatrzył na nią, na co ta tylko wzruszyła ramionami. - Nie ma dziewczyny dla Niall'a!

trzynasta owieczka.

Chłopcy są dosłownie rozchwytywani. Pod domem, w sklepie, w kinie, na mieście, gdziekolwiek, kiedy się nie pojawią zaczynają się dzikie piski i wrzaski. Do tej pory mi to nie przeszkadzało, ale jak stoi banda rozwydrzonych dziewic pod domem i drze ryja no to nawet do kibla masz problemy iść. Ochrona 24h ma dobę. Piosenka What Makes You Beautiful przyniosła chłopcom wielką sławę. Boje się nawet pomyśleć, co będzie jak pojawi się teledysk, a co dopiero dalsze piosenki i płyta. Wyszłam z domu by wziąć najnowszą gazetę i odebrać listy ze skrzynki, gdy nagle dostałam czymś twardym w głowę. Upadłam, ale momentalnie się podniosłam orientując się, co było sprawcą mojego potknięcia. Marchewka. Marchewka?! A może to był ziemniak? Nie, to zdecydowanie była marchewka. Ale od kiedy marchewka ma kształt ziemniaka? Zmutowane dziadostwo. Nie ważne. W każdym razie fanki, fanki i jeszcze raz fanki. Ja wszystko rozumiem, serio. Kochają ich, ich muzykę, podziwiają, ale nie muszą stać tu całymi dniami i nocami ( bo takie osobniki tez się zdarzają ) rzucając zmutowanymi marchewkami! Dość tego. 
- Macie tam iść i to natychmiast. Bo inaczej ja się z tymi laluniami rozprawię.- krzyknęłam wchodząc do domu i trzaskając drzwiami. 
- Spokojnie Viv, pamiętaj o oddychaniu. - Liam poklepał mnie po plecach patrząc na moja czerwoną twarz.
- Jak mam oddychać, jak banda bachorów stoi i wydziera się pod naszym domem?! - wybuchnęłam machając rękami. Zayn wychodzący z kuchni gdy tylko mnie zobaczył momentalnie znalazł się przy mnie mocno mnie obejmując.
- No już, spokojnie. Zaraz tam pójdziemy i to załatwimy. - przeczesał ręką po moich włosach składając na mym policzku pojedynczy pocałunek. - Oj ty mój mały Brzdącu - szepnął mi do ucha i mocniej się we mnie wtulił powodując u mnie uśmiech. Boże, litości! Jak on na mnie działał! - A teraz, mogłabyś zajrzeć do kuchni? Zdaje się, że Harry chce nas wysadzić w powietrze - zaśmiał się, na co mu zawtórowałam wyswobadzając się z jego mocnego uścisku. Szepnęłam mu tylko " Dziękuję " i weszłam do kuchni. 
- O w dupkę, Hazzia, czy ty chcesz nas wszystkich otruć? Co ty w ogólne wyprawiasz? - patrzyłam na Kędzierzawego, który mieszał coś w wielkiej misce. W całej kuchni walały się opakowania po cukrze, mące itp.
- A mówiłem ci kiedyś, że nie lubię kiedy mówisz na mnie " Hazzia " - przechylił głowę patrząc na mnie spod ukosa. 
- A czy ja nie mówiłam ci kiedyś, że za tą " niunię " dostaniesz tak, że kiedyś będziecie musieli z Lou zaadoptować dzieci? - strzeliłam mu w tył głowy szczerząc się i zabierając od niego łyżkę. 
- Pfy, i tak będziemy musieli. - popatrzył na mnie głupio i zaraz wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Ale co ci strzeliło do tej durnej pięknej główki, żeby coś.. (nazwijmy to, gotowaniem) gotować? 
- Chciałem być miły. Zawsze ty gotujesz, no więc pomyślałem...
- Więc już nie myśl, tak? - przerwałam mu pochylając się i czochrając go po włosach. 
- A ty? Masz okres miesiączkowy, czy to już ten czas? Co to było? 
- Oh daj spokój, banda zbuntowanych dziewic stoi pod domem i drze ryja. I jeszcze zaatakowały mnie zmutowaną marchewką! No bez przesady! 
- Tak, to trudne dla nas wszystkich. Ale jedni radzą sobie z tym lepiej, a jedni gorzej. Ty masz z tym problemy, a co dopiero my mamy powiedzieć. Nigdy nie myślałem, że tak to się wszystko potoczy. Dasz wiarę, już za niecały miesiąc nagrywamy swój teledysk. To będzie duże coś. 
- Masz rację. Ale macie siebie, swoje rodziny, i takie 3 trzepnięte przyjaciółki, które będą starały się zawsze być z wami. No, przynajmniej ta jedna. - uśmiechnęłam się tuląc się do niego na co ten zrobił to samo. - Ale proszę cię, nigdy więcej nie gotuj. 




- Eeee Liam? Masz chwilkę? Mógłbyś skoczyć do sklepu? Potrzebny mi makaron, ale Niall wszystko zjadł i sam rozumiesz...
- Pewnie - uśmiechnął się, wziął kluczyki i już go nie było. 
- Nie lubię go okłamywać. - westchnęłam wchodząc do salonu. - No dobra, jak wiecie urodziny Liam'a już w piątek. Co robimy? - na te słowa Hazzia, który pił wodę wypluł zawartość swojej buzi na Lou, Niall zachłysnął się jadzeniem zaczynając się dusić, a Lou wytrzeszczył oczy patrząc na mnie. - Dobra, od teraz już wiecie. Wstyd panowie, wstyd! - pomachałam palcem kręcąc głową.
- E tam, ja to nawet mam pomysł - Blondynek pokiwał głową patrząc na nas. 


***



- Tu Ajnsztajn01. Stokrotko350 słyszysz mnie? Cel namierzony. Odbiór. - powiedział Blondynek biorąc gryza batona.
- Ajnsztajn? Jakby widział co tutaj robisz 3 razy by się w grobie przewrócił. - wywróciłam oczami. - Serio musimy bawić się w to? - pokazałam na łoki-toki. 
- Tak. To bardzo ważne, żeby Liam nas nie zdemaskował. Musimy zachowywać się jak ninja, jeśli chcemy zrobić mu niespodziankę, to on nie może się o tym dowiedzieć. 
- No co ty? Ej weź, jak na to wpadłeś Niall? Poza tym jak mamy cokolwiek szykować na tą niespodziankę, skoro siedzimy w krzakach? 
- My jesteśmy od pilnowania Liam'a, żaby nie nakrył Lauren i tej drugiej na zakupach. Zayn Lou i Harry zajmują się...
- Eee Niall. A co jeśli on teraz idzie do tego sklepu? 
- No nie! Myśl Horan, myśl! - chodził w kółko machając rękami. - Dobra mam! Idź i go zagadaj! - wypchnął mnie z krzaków chowając się w nich. Zmierzyłam go wzrokiem i głośno zawołałam :
- Liam! O kurde, a to ci niespodzianka - klasnęłam w ręce - Co tutaj robisz? Nowa fryzura? - przejechałam ręką po jego włosach.
- Vivian? Jak to? Tak sie składa, że kupuję zakupy, które kazałaś mi kupić - zdezorientowany podrapał się po głowie. - Co? Nie, nie mam nowej fryzury. - popatrzył na mnie jak na idiotkę. 
- Ah tak. - dałam sobie z otwartej w czoło. - Tylko że zapomniałam ci powiedzieć o... ziemniakach! Tak właśnie, o ziemniakach. Kupiłbyś ziemniaki?
- Pewnie. Ale nie mogłaś zadzwonić? 
- Eee nie no w sumie mogłam, ale... ojj nie ważne. To co, kupisz? 
- Tak. Idziesz ze mną? Zrobilibyśmy zakupy i wrócilibyśmy razem do domu.
- Ah dzięki, mam coś jeszcze do załatwienia. To paa! - nerwowo się uśmiechnęłam i kiedy brunet się odwrócił skoczyłam w krzaki. 
- Nie mogłaś jeszcze chwile z nim pogadać? Lauren i ta druga jeszcze nie wyszły. 
- " Ta druga " ma imię, jakbyś zapomniał. Przepraszam panie wielki geniuszu, było iść samemu. I tak już go nieźle oszukuje. 
- Nie ważne. Wielbłąd się odezwał, w domu wszystko gotowe. Ludzie będą o 19. Lauren i ta dru... to znaczy Lily już się zbierają. Zwijamy się. - wyszliśmy zza krzaków wpadając na Liam'a. Popatrzył na nas dziwnie zakładając ręce na ramiona. 
- Czy, czy wy? - popatrzył na mnie zdezorientowany. 
- Dobra, masz nas! - Niall objął mnie puszczając mi oczko. - Tylko proszę cię, nic nie mów Zayn'owi. Chcemy powiedzieć mu razem w odpowiednim momencie, prawda kotku? - skinęłam tylko głową dalej wpatrując się w zaniepokojoną twarz i Liam'a. 
- Ale... Vivian naprawdę? Przecież ty i Zayn... Nie spodziewałem się tego po tobie. A ty Niall... Odbijać dziewczynę przyjacielowi...Nie, przepraszam was, albo dzisiaj mu powiecie, albo ja to zrobię. - spojrzałam na zegarek na którym była 18:15. Jeśli trochę spowolnimy nasz dojazd do domu, wyrobimy się idealnie na 19. 
- To chodźmy. - szłam koło Nialla szepcząc mu na ucho co ma robić. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy jak najdłużej się dało. Męczące, ale było warto. Zajechaliśmy pod dom, gdzie nie działo się nic szczególnego, pozory. Napisałam sms chłopakom, że już jesteśmy. Weszliśmy do domu, gdzie natknęliśmy się na Zayn'a zapinającego koszulę.Weszliśmy do salonu; wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek krzycząc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. 
- Dobra, czyli ty wcale nie jesteś z Niall'em? - Liam wybuchnął śmiechem przytulając nas.
- Zaraz, co? - Zayn wtrącił się robiąc wielkie oczy. 
- Nic nic, chodźmy po prezenty. - zebrałam wszystkich, po czym ustawiliśmy się w kolejkę. Razem z dziewczynami zrobiłyśmy 3 koszulki z trzema różnymi napisami. " I Vivian ", " I Lily " i " I Lauren " oraz kupiłyśmy mu zestaw Toy Story, z którego był bardzo zadowolony. Chłopcy natomiast postanowili zadbać o jego życie intymne i kupuli mu włochate czerwone kajdanki i bicz. 
- Wszystkiego najlepszego tatuśku! - źgnęłam go w brzuch po czym złożyłam na jego rozgrzanym policzku pocałunek. Reszta zrobiła to samo. Chłopcy klepiąc go po plecach i przytulając powtarzali, że maja najfajniejszego ojca na świecie. 
- Mój prezent jest wyjątkowy, bo ja jestem wyjątkowy. - Lou podniósł głowę i jęknął, gdy dostał od Harry'ego. - to znaczy, ty jesteś, rzecz jasna - wyszczerzył się wręczając mu wspólny prezent. 
- O kajdanki, dzięki wam. - zmieszany chłopak podrapał się po głowie w pół uśmiechu. 
- No i pokażę ci jak to działa. - Louis w szybkim tępię rozpakował zapakowany prezent wkładając jedną rękę Liam'a, a drugą Lauren w kółka od kajdanek z dużym uśmiechem. 
- Nie no ogólnie to fajnie, cieszę się razem z tobą Lou, ale możesz już nas rozpiąć, chce potańczyć. 
- Tak tak. Kluczyk gdzieś tu był - macał się po wszystkich możliwych kieszonkach swoich i Harry'ego też. - Ups? - rozłożył ręce. - Cóż, no to bawmy się! - wykrzyknął zaczynając tańczyć. 
- Louis co ty masz w tej durnej głowie? - Lauren warknęła chodząc w kółko ciągając przy tym za sobą Liam'a który się uśmiechał. 
- Cóż, mylę, że jakoś musicie dać radę do czasu gdy nie znajdziemy klucza - poklepałam Liam'a po plecach. - Ale jest pewien problem. 
- Co masz na myśli? - Liam popatrzył na mnie na co pokazałam podbródkiem w stronę kuchni, gdzie stała rozradowana brunetka, która z każdą sekundą traciła uśmiech z twarzy.

dwunasta owieczka.

- Idźcie już, bo się spóźnicie - poganiałam moich współlokatorów wypychając ich z Tour Bus'a.
- O Boże, przytul mnie! - Harry udał panikę wtulając się we mnie. 
- No już, co ja wieszak? - zaśmiałam się. - Hazziu, dasz sobie radę. No to powodzenia panie gwiazdo - odwróciłam się do Zayn'a składając na jego ustach krótki pocałunek.
- Pfy ale wiesz, że to niesprawiedliwe? - blondynek wskoczył mi w ramiona po czym udał się za resztą chłopaków. 
- Połamcie nogi! - krzyknęłam za nimi zamykając klapę busa i dając znak kierowcy, by odjeżdżał. 

Chłopcy nagrywali dzisiaj swój pierwszy singiel na płytę " Up all Night " więc razem z dziewczynami postanowiłyśmy spędzić ten dzień odpoczywając. Gadałam z mamą i tatą i aż łzy cisnęły mi się do oczu widząc ich twarze. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Opowiedziałam im jak tu jest, z kim współpracuje i na czym moja praca polega. Trajkotałam nie dając im dojść do słowa. Po długiej ponadgodzinnej rozmowie udałam się do kuchni gdzie siedziały dziewczyny.
- Wy tu macie jak w bajce - Lili przeciągnęła się na krześle głośno ziewając.
- No raczej. Mamy wypas dom i wspaniałych współlokatorów! 
- A szczególnie Liam'a nie? - szturchnęłam Lauren uśmiechając się zadziornie.
- Może - brunetka również mnie popchnęła - Po prostu świetny z niego przyjaciel.
- Ale nie lepszy od nas co nie? - Lily wstała nalewając sobie soku do szklanki. 
- No co ty. Nie da rady, wy jesteście wyją...
- Słyszałyście to? - Lily przerwała Lauren odstawiając szklankę.
- Co? 
- Znowu. No co nie słyszycie? 
- Lil, tobie kompletnie odbiło. Niby co mamy słyszeć  - Lauren wywróciła oczami zamykając je. Po chwili dało się słyszeć hałas, jakby ktoś był w ogrodzie. Popatrzyłyśmy po sobie.
- Dobra, to było dziwne. - Lily wzięła patelnie, ja wałek a Lauren szczotkę i trzymając się razem wyszłyśmy na zewnątrz. Zobaczyłyśmy dwóch chłopaków odwróconych tyłem, którzy trzymali pudło. 
- Cholera! To bomba! 
- Co? 
- No wiecie, to jak jak w " Dzień dobry, w pani domu jest bomba " tyle że to ogródek! - Lily panikowała wymachując rękami. Lauren żeby ją zmotywować i uspokoić walnęła ją szczotką, a ta powolnym krokiem podchodziła do chłopców. Gdy już była dosyć blisko zamachnęła się i z całej siły zdzieliła patelnią jednego z nich. Ten położył się na trawie zupełnie się nie ruszając. Ja z Lauren nadal stałyśmy jak wmurowane, gdy nagle spostrzegłyśmy, że chłopakiem, który leży na ziemi jest nasz mały Irlandczyk. Nie myśląc ani chwili dłużej podbiegłyśmy do nich. Lauren odciągnęła Lily, która próbowała walnąć również drugiego chłopca, który jak się okazało był Liam, a ja podbiegłam do leżącego Horana, który złapał się za głowę i cicho jęknął.
- Widzę kartofle, czy jestem w niebie? - wymachiwał rękami zamykając oczy.
- Horan bez jaj. Nie ruszaj się, możesz mieć wstrząs mózgu. Liam ? - zapytałam na co on skinął głową, podszedł do nas i rozpoczął rozmowę telefoniczną. Najpierw dzwonił na pogotowie, a później jak się domyśliłam do któregoś z chłopaków. 
- Mała zmiana planów. Zamiast przyjeżdżać do domu, jeźdźcie do szpitala. Lily potraktowała Niall'a patelnią. Może mieć wstrząs mózgu. - zakończył rozmowę patrząc na mnie. Sama nie wiem kiedy z moich oczy zaczęły cieknąć łzy. Przestraszyłam się o tego małego głodomora. Liam widząc to przysunął mnie do siebie głaszcząc mnie po włosach. Ja dalej trzymałam rękę Blondynka mocno ją ściskając.




Siedziałam przed salą, w której Niall miał badanie. Liam nerwowo chodził wzdłuż korytarza, a ja ścierałam nowe łzy, które jak głupie ściekały po moich policzkach. Bardzo przywiązałam się do Niall'a i sama myśl  że mogłoby mu się coś stać doprowadzała mnie do szału.
- Gdzie on jest? Co sie dzieje? - krzyczeli wszyscy na raz biegnąc w naszą stronę. Zayn gdy tylko mnie zobaczył momentalnie znalazł się przy mnie i wziął mnie w ramiona.
- Co z nim ? 
- Lekarz mówił, że raczej dobrze. Teraz ma badanie. Po prostu strasznie się o niego bałam. - złapałam za jego bluzę przyciągając go bliżej. 
- Wiem. Wyjdzie z tego. Kto jak kto, ale nasz Horan da sobie rade. - uśmiechnął się głaskając mnie po włosach. 
Gdy lekarz wyszedł z sali, odskoczyłam od Zayn'a jak oparzona wpadając do sali gdzie leżał Niall zostawiając resztę w tyle, którzi rozmawiali jeszcze z lekarzem. 
- Niall..- zaczęłam siadając koło niego i ujmując delikatnie jego dłoń. On widząc to uśmiechnął się i zacisną moją rękę w swojej. 
- Spokojnie. Nic mi nie jest. Wszystko dobrze. Nie, w sumie to nie. Strasznie chce mi się jeść! - gdy to powiedział śmieszne wykrzywił twarz na co się zaśmiałam. 
- Bałam się o ciebie ty głupku - przytuliłam go.
- No pięknie. Chwili nas nie było, a ten już przystawia się do mojej dziewczyny! - brunet zaśmiał się równie mocno przytulając blondyna. 
- A ja to bym mu przywalił - Lou przytulił się do Niall'a z wielkim uśmiechem. 
- Ale jak wstanie, leżącego się nie bije. - następie Niall'a przywitał Harry i Liam. 
- Wiedziałem, że Lily to ostra babka, ale że aż tak? - Louis wytrzeszczył oczy. 
- Bo to nie tak. Usłyszałyśmy hałas, więc wzięłyśmy to co miałyśmy pod ręką i wyszłyśmy. A że Lily ubzdurała sobie, że w tym pudełku była bomba, to zaatakowała Niall'a, bo jeszcze wtedy nie wiedziała że to Niall. Mieliście nagrywać piosenkę. 
- Tak, ale wcześniej skończyliśmy. To miała być niespodzianka. To wielkie pudło, to basen. - Zayn spojrzał na chłopaków rozkładając ręce.
- Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle. To kiedy wychodzisz? - dopytywał się Lou. 
- Jakoś za 3 dni. Muszą mi zrobić dodatkowe badania dla upewnienia się. Eh, zagłodzę i zanudzę się tu na śmierć. - Blondynek głęboko westchnął. 
- Oh mój biedaczek - pogłaskałam go po głowie - Jak chcesz, zostanę z tobą na noc. 
- To ja też! 
- I ja! 
- Jak wy to i ja! 
- No dajcie spokój, nie możemy tu zostać wszyscy i jeszcze na noc. - przekrzyczał nas Liam.
- Dobra, ale ja jeszcze nim posiedzę. - skinęłam głową patrząc na Zayn'a.
- Okej, to ja też zostanę z Viv. Harry? - Loczkowany skiną głową i Louis dokończył swoją wypowiedź. - Przyjedziemy później. Zajmijcie się wszystkim. 
- Dobra to my wpadniemy jakoś jutro - głos zabrał Zayn całując mnie w czoło i żegnając się z Niall'em. Nie minęło 10 minut, a do sali wpadły 2 zziajane brunetki ledwo oddychając. 
- Niall! Boże, dzięki Bogu! - Lily usiadła na krawędzi łóżka regulując oddech. - No bo wiesz, przepraszam cię za patelnie. Nie wiedziałam, że to ty. Ale i tak było fajnie! - zaśmiała się na to dostała kopniaka od Lauren. 
- W porządku. Nic mi nie jest - Niall siedział z poważną miną bawiąc się kawałkiem prześcieradła. - Przywiozłyście mi coś do jedzenia ?
- No ba. Jakbyś nie znał swojej Lauren - Lauren wywróciła oczami wyciągając zza siebie całą siatkę jedzenia. 
- Kocham cię kobieto - wyjął z siatki drożdżówkę z makiem i wziął dużego gryza. - Ale ciebie bardziej - wskazał palcem na drożdżówkę.
No tak, zbawienie dla Niall'a. Teraz to nawet my nie jesteśmy mu potrzebni. 
- Tak tak. To my lecimy. Lily się srała, więc na Boga Ojca musiałam tu z nią przyjechać. Teraz, gdy jesteś pewna że nie zabiłaś Niall'a, jeszcze, możemy już iść. Chłopaki pompują basen, a ja muszę jeszcze ogolić nogi! - krzyknęła brunetka ciągnąc Lily za sobą. 
- Fuu. 
- Nie fuu tylko tak. Ciesz się, że nie jesteś kobietą, chociaż...
- Zapewniam się, że mój Harold to mężczyzna z prawdziwego zdarzenia. - Louis uniósł dumnie głowę głaskając Loczka po plecach. 
- Dobra, żadnych gorących szczegółów z waszego chorego związku. Pozwólcie, że przeżyję życie bez tych informacji - zaśmiałam się. - Dobra Lou, mam prośbę. 
- Oh, w porządku. Zayn się nie dowie, podaj czas i miejsce. - poruszył brwiami w krzywym uśmieszku. 
- I właśnie o to chodzi. Mógłbyś przynieść mi kawę? 
- Ranisz - podniósł się i oboje z Hazzą wyszli na korytarz. 
- Em, Niall? - spojrzałam na niego orientując się, że zawartość siatki jest prawie pusta. 
- Ah, no tak - puknął się w czoło z otwartej. - Śmiało, częstuj się - wyszczerzył się ukazując swoje zęby z pozostałościami po czekoladzie. Wzięłam jednego batonika i rozpakowałam go. 
- Chyba nie bardzo lubisz Lily co nie? 
- No wiesz. Tak. Nie przepadam za nią. Jesteś zła? 
- Co? Nie. Nie każdy musi lubić osoby, które lubię ja. 
- Po prostu ona jest taka...
- Nietypowa, trudna, arogancka i czasami bezczelna - dokończyłam za niego. - Dziwna, ale i tak masz rację. 
- Tak, jest taka. Ale ta ją różni od wszystkich. Kiedy bliżej ja poznasz, to całkiem fajna kobietka i świetna przyjaciółka. - gadaliśmy tak jeszcze do przyjścia chłopaków, bo później spokojniej nie dało się porozmawiać. 



Wracałam z Louis'em i Harry'm od Niall'a około 21.OO. Cały czas trajkotali o nowo nagranej piosence. No tak, przez to wszystko zapomniałam nawet się o nią zapytać, ale szybko nadrobiłam zaległości. Zajechaliśmy pod nasz dom, gdzie dało się słyszeć głośną muzykę. Weszliśmy od razu go ogrodu, gdzie towarzystwo siedziało w wielkim basenie popijając drinki.
- Nono, nie za dobrze wam ? -stanęłam obok basenu zakładając ręce na piesi. 
- Teraz już tak, bo ty tu jesteś. - Zayn się uśmiechnął wyciągając rękę w moją stronę. Ja nieświadoma tego, co zamierzał zrobić bez namysłu ja ujęłam, przez co wylądowałam w basenie robiąc wielkie tsunami. 
- Zayn! - wynurzyłam się z wody wycierając oczy. - No po tobie. - zaczęłam go chlapać ruszając rękami i nogami. Na skutek czego, zostałam brutalnie przyciągnięta przez mulata, który równie brutalnie zaczął mnie całować. Przycisnęłam go do siebie siadając na jego kolanach okrakiem. Wsunął język do mojej buzi, co sprawiło u mnie przyjemne dreszcze i nasze języki toczyły niezwykle długą bitwę, dopóki ktoś ( czytaj : Louis ) nam nie przerwał. 
- Eee. Nie chcę się wtrącać czy coś, ale chyba na łózko było by wam wygodniej. - wyszczerzył się. - Poza tym, szkoda mi, jestem tu taki sam, więc spadać! No już. - roześmialiśmy się jeszcze raz łącząc nasze usta, po czym wyszłam z wody udając się na górę. Po drodze zauważyłam Lauren i Liam'a leżących koło siebie na trawie. Cholera mnie brała. Co ten chłopak sobie myśli? Odkąd tu jesteśmy przebywa cały czas z Lauren, a przecież ma dziewczynę. Nie mówię, że to źle, że z nią przebywa i że tak nie wolno, po prostu ja widzę jak Lauren na niego patrzy. Wybrałam z szafy suche ciuchy, ściągając mokre. Mozolnie się ubierałam dalej myśląc o Lauren. 
- Hej kociaku - w drzwiach ujrzałam mokrego i prawie nagiego mulata, który przeczesywał palcami swoje mokre włosy. Podszedł do mnie siadając okrakiem na moje kolana i musnął moje usta. Przytuliłam go z całej siły na co ten zrobił dziwną minę. 
- Ej, co jest brzdąc? - spojrzał na mnie całując mnie w czoło. 
- Czy nie uważasz, że Lauren i Liam zbliżyli się do siebie? No wiesz, nie tylko jako przyjaciele, tylko coś więcej? 
- Nie wiem. Ostatnio rzeczywiście dużo czasu spędzają razem, ale nie sądzę, żeby od strony Liam'a było to coś więcej. On poza Dan świata nie widzi. Tak jak ja za tobą. - pocałował mnie w nos.
- Mam nadzieję. Bo wiesz, Lauren łatwo skrzywdzić, a ona mu zaufała. - również oddałam mu pocałunek, tyle, że prosto w usta. 
- Pogadam z nim. Spokojnie, nie martw się na zapas. 
- Serio? Oh, kochany jesteś! Ale wiesz, tak delikatnie. - przejechałam dłonią po jego brzuchu.
- Sie wie. Nie umiem inaczej. - uśmiechnął się.
- Wracamy? 
- Wolałbym zostać tutaj. - mruknął mi do ucha lekko przygryzając jego płatek. Składał na moich ustach i nie tylko, pojedyncze pocałunki, ale nie reagowałam. Jeszcze chwilę się z nim podroczyłam po czym dobrowolnie poddałam się jego pieszczotom. W domu nie było nikogo, a nawet gdyby był, byłby z deczka zalany więc mieliśmy szansę na chwilę intymności, którą właściwie wykorzystaliśmy.

jedenasta owieczka.

- Dobra, to teraz swobodnie. Niall oprzyj się o Zayn'a, Lou popraw włosy, tylko d e l i k t n i e tak? Hazzia, uśmiech! Pięknie. - cykałam fotki na ostatnią sesję w tym miesiącu. Następna miała być już z planu teledysku. Skupiona chodziłam i co chwile zmieniałam aparaty, gdy nagle usłyszałam znajomy głos. 
- Te, słuchaj ty zapiździały synku, jak mnie zaraz nie wpuścisz to tak ci przekrzywię ten twój ryjek, że nie stać cię będzie na operacje plastyczną. 
Później słyszałam tylko jak coś, lub ktoś upada na podłogę z hukiem, a stylistki krzyczą, by wezwano lekarza. Zza rogu wyłoniła się szczupła sylwetka z bagażami w ręce. 
- Lil! - zostawiłam aparat po czym podbiegłam do przyjaciółki biorąc ją w ramiona i mocno ściskając. Dołączyła do nas Lauren i wszystkie we trzy wspólnie zrobiłyśmy niedźwiadka. 
- Ty i te twoje wielkie wejścia - Lauren wywróciła oczami uśmiechając się. 
- Ale co ty tu w ogóle robisz co? 
- Myślisz, że dam wam mieszkać z takimi facetami ? Nigdy! - popatrzyła na nas wybuchając śmiechem. - Oczywiście, jeśli to nie będzie problem. Góra 2 miesiące. 
- No co ty! No więc, to jest Lily, nasza przyjaciółka. - przedstawiłam ją, a chłopcy jeden po drugim podali jej ręce z wielkim bananem na twarzy. - A to...
- Daj spokój! - machnęła ręką. - Wiem kto to jest. Moja babcia dostaje istnego szału macicy kiedy słyszy Liam'a. A jak widzi Harry'ego to mam wrażenie, że przeżywa orgazm, albo gorzej. - skrzywiła się. - A tak w ogóle Zayn, to masz od niej pozdrowienia. - wyprostowała się i wyszczerzyła swoje białe ząbki odwzajemniając uścisk Zayn'a. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- To co, może się u nas zatrzymać? - zapytałam niepewnie. 
- Jeszcze pytasz? - Louis niemal krzyknął obejmując ją ramieniem. - Ale ten prawy sierpowy to masz niezły. 


Oprowadziliśmy Lily po całym domu i wspólnie zadecydowaliśmy, że będzie spała razem z Lauren. Ja natomiast, na moje nieszczęście miałam spać razem z Zayn'em i Niall'em. Jeszcze nie spałam tam, gdzie czułabym się jak w kuchni, bo na każdym kroku można było znaleźć jedzenie, no ale trzeba być otwartym na nowe rzeczy i próbować wszystkiego. Lily sprawiła, że w domu było jeszcze więcej radości. Wprowadziła do domu jeszcze większy chaos, ale każdemu się on podobał.
- Dobra, to co mi ugotujesz dziubku? - dziewczyna zatrzepotała rzęsami wykrzywiając usta w dziubek. 
- A na co masz ochotę? 
- No, dla niej to " na co masz ochotę " a do mnie jest tylko " Horan, Bozia dała 2 rączki, niech ci się do czegoś przydadzą. " To nie moja wina, że kocham jeść a nie umiem gotować! - oburzył się blondynek wkładając do buzi orzeszki. 
- Ah Niall, bo do kobiety trzeba z uczuciem - Zayn uśmiechnął się podchodząc do mnie i przytulając mnie od tyłu. O tak, on jak najbardziej robił to z uczuciem. - Viv, moja najulubieńsza współlokatorko  zrobisz swojemu małemu i biednemu Zayn'ikowi jedzonko ? - mruknął mi do ucha muskając delikatnie mój policzek. Cholera mnie brała, ale nie, będę silna. Uśmiechnęłam się zawadiacko wtulając się w niego. 
- Bozia dała 2 rączki, a że lewe, to nic nie poradzę. - wzruszyłam ramionami szczerząc się, po czym delikatnie wyrwałam się z ramion bruneta. Inni zaczęli buczeć, albo się śmiać na ten niezbyt udany podryw. Myślałam, że Lou wyjdzie z siebie, tarzając się po podłodze i wskazując na Zayn'a palcem.
- Tomlinson nie śmiej się, dzisiaj ty mi pomagasz. 
- Sie robi szefie - uspokoił się na chwilę, ale gdy tylko zobaczył minę mulata ponownie wybuchnął śmiechem. Palnęłam go w tył głowy wchodząc do kuchni. Jeszcze nigdy nie widziałam tak skupionego Louis'a. Jego dzisiejszym zadaniem było posmarowanie chleba tostowego, nie lada wyczyn. Robił to z taką precyzją, że miałam ochotę strzelić mu fotkę i wysłać z podpisem " Kucharz roku ". Po skończeniu robienia kolacji i jej skonsumowaniu zabraliśmy się za nasze cowieczorne zajęcia. Każdy z piwkiem w ręku robił co innego. Jedni ( czytaj: Lauren i Niall ) jedli, i dyskutowali co powinno być jutro na kolację, Liam z Zayn'em grali na Playstation w wyścigówki, Lily z Louis'em grali w planszówki, a ja siedziałam na kolanach u Kędzierzawego robiąc mu małe warkoczyki. Wieczór mijał nam dobrze, jak zwykle z resztą. Miła atmosfera, miłe towarzystwo, gdy nagle dzwonek do drzwi. Popatrzyliśmy po sobie.
- Ja nie idę! - krzyknęliśmy wszyscy na raz. Zagraliśmy szybką partyjkę papier, kamień, nożyce, i oczywiście musiało wypaść na mnie. Wygramoliłam się z kolan Harolda i powolnym krokiem zmierzałam do drzwi. Otwierając je, na pewno nie tego kogoś chciałam zobaczyć. W drzwiach stała wysoka blondynka w seledynowym płaszczyku, czarnej spódniczce przed kolanko i wielkich szpilach. Wyglądała ślicznie, nie powiem że nie. Ja przy niej mogłam się schować. Stare dresy i rozciągnięty T-shirt. Ścisnęło mnie w gardle. Przecisnęłam się przez nią bąkając tylko ciche, stłumione " przepraszam". Okolice znałam całkiem nieźle przez ciągłe spacery z Haroldem, więc bez wahania udałam się na stary stadion, gdzie mogłam chodź by krzyczeć jeśli to było potrzebne. Przychodziłam tu często z Hazzą, kiedy jeszcze byliśmy ze sobą blisko, brakowało mi tego. Doszłam do celu zasiadając na trybunach i włączając muzykę. Odchyliłam głowę i zamknęłam oczy. Cholerna dupa ze mnie, powinnam o niego walczyć i się nie poddawać, a dzisiaj udowodniłam jej, że nie jestem żadną rywalką. Gadałam do siebie przekonując się, że w tym momencie powinnam tam wpaść, zawalić jej z liścia i pokazać kto tu rządzi. Ale łatwo powiedzieć, trudnej zrobić. Usłyszałam ciche odchrząkniecie i odwróciłam się. W bramie stał nie kto inny jak Harry. Uśmiechnęłam się słabo po czym poklepałam miejsce koło siebie. Chłopak usiadł koło mnie, a ja momentalnie wtuliłam się w jego ramie. Mimo, że chciałam pobyć sama, jego towarzystwo wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, pomagało. Z nim nawet milczenie było kojące.


* Zayn *

- Po co przyjechałaś? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby próbując się uspokoić. - Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie mogę z tobą być, myślałem że to zrozumiałaś.
- Dlaczego? To dla tej suki? Proszę cie, myślałam że mierzysz wyżej. - Jennifer roześmiała się przeczesując włosy ręką.
- Te lalka, hamuj sobie. 
- Suki? Popatrz na siebie - Lily wstała z miejsca idąc w stronę blondynki, jednak szybko została zatrzymana przez Horana. 
- Spokojnie. - Liam zainterweniował stając przy Lauren i Lily. 
- Po prostu jestem w zespole, nie mam czasu na stały związek, przykro mi. 
- To się jeszcze okaże. Zobaczymy. - ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
- Gdzie Vivian? - uniosłem głowę patrząc po każdym.
- Harry za nią poszedł. - wysadził spokojnie Louis powracając do dalszego grania w grę.

Poszedł na nią. Zrobił to on, a powinienem być to ja. Cholerne uczucie zazdrości rozpierdalało mnie od środka. Sprawiłem jej ból, znowu. A obiecywałem sobie, że już więcej nie dam jej skrzywdzić. Zawiodłem. Po raz kolejny. Za moje błędy ona obrywa najbardziej. Albo coś zrobię, albo ją stracę. Odzyskam ją, mimo wszystko.


* Viv *

Siedziałam razem z Lauren i Lily w kuchni popijając kawę i słuchając radia. Louis samodzielnie je włączył, ustawił stację i zakazał je wyłączać. Nie miałyśmy nic lepszego do roboty, więc rozmawiając przysłuchiwałyśmy się lecącym piosenkom. Dziewczyny popatrzyły po sobie uśmiechając się.
- Jeden uroczy chłopak poprosił mnie o przysługę. Chodzi o piękną młodą damę, więc posłuchajmy.
Z głośników dało się słyszeć piosenkę With you, lecz nie w wykonaniu Chris'a Brown'a ale Zayn'a. Od razu przypomniało mi się jak śpiewał to po raz pierwszy. Zrobiłam wielkie oczy patrząc na przyjaciółki, ale one tylko głupio się uśmiechały.
- Jest w moim życiu taka osoba, którą bardzo skrzywdziłem, ale mimo tego wszystkiego złego z mojej strony ona dalej ze mną jest i mnie wspiera. Brzdącu wiem, że mnie słuchasz, już Louis tego dopilnował - zaśmiał się - I wiem też, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. To dzięki tobie jestem tutaj, z tymi głupkami których kocham. Cholernie żałuję tego wszystkiego co było. Jeśli mi wybaczasz, spotkaj się ze mną. 
- Vivian słonko, jeśli byłaś już w łazience, to nie myśl sobie że to ja! A jeśli nie byłaś to tam nie idź. Kocham cie. - Louis wyrecytował po czym oddał głos prowadzącemu. 
Reszta audycji minęła już spokojnie, pytania, odpowiedzi. Dalej patrząc się w ten sam punkt spokojnie zapytałam się dziewczyn. 
- To co spiskowcy, gdzie mam się z nim spotkać? 
- A gdzieżby. My tylko ci troszeczkę pomagamy. 
- No to teraz gazu, musimy cię jakoś ubrać! - Lily krzyknęła ciągnąc mnie na górę. 
Zostałam zaciągnięta do pokoju, gdzie dziewczyny wkładały i zdejmowały ze mnie ubrania, głownie sukienki. Gdy wybrały odpowiednią sukienkę, jaką była beżowa princesska, Lauren zajęła się makijażem a Lily zaplotła mi kłosa spuszczając go na lewy bok. Spryskały mnie jeszcze perfumami i korzystając z tego, że Lily miała prawo jazdy zawiozły mnie na miejsce. Z małymi przeszkodami, bo Lily oczywiście " przypadkowo " o mało co nie wpadła w słup, na co dostała od Lauren przepięknego kopa w dupę. Znalazłyśmy się koło fontanny. Obok niej były poustawiane świeczki, a na niej siedział chłopak z 2 lodami w ręce. 
- Zostawiamy cię w dobrych rękach. 
- Nie schrzań tego Vivian, on bardzo się stara. - dostałam kopa w dupę i podążałam w kierunki mulata. Usiadłam koło niego patrząc w ziemie. Podał mi jednego loda, po czym popatrzył na mnie. 
- Chciałem, by ten dzień przypominał nam nasze pierwsze spotkanie, pierwsza randkę. Ale żadne dziecko nie chciało zaimprowizować wypadku. - wzruszył ramionami na co się zaśmiałam. - Bo tamto spotkanie było dla mnie bardzo ważne. Ty jesteś dla mnie bardzo ważna. I tak dłużej nie mogę. 
- Jak ? - przestraszyłam się i sama nie wiedziałam czy chcę poznać odpowiedź. 
- Nie mogę dalej udawać, że jesteś dla mnie tylko przyjaciółką - ujął moją moja twarz patrząc mi w oczy i złożył na moich ustach pocałunek. Nie był on już tak namiętny, jak tamtej nocy. Ten był delikatny, tak jakby bał się, że moje usta pod wpływem jego ust zaraz się rozpadłą. 
- Żałuję tylko, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. 
- Lepiej późno niż wcale - uśmiechnęłam się ponownie zatapiając się w jego ustach. 
- Czyli to znaczy, że mi wybaczasz? 
- Jeszcze pytasz? Nawet nie wiesz ile na to czekałam. - uśmiechnęłam się. 
- Czyli czy... no wiesz... będziesz moją... - zdenerwowany bawił się rękawem od bluzy. 
- Niczego tak bardzo nie pragnę, jak być z tobą. - wtuliłam się w jego tors. 
Reszta dnia minęła nam wspaniale. Pocałunków nie miałam dosyć. Moje największe marzenie się spełniło. Miałam przy sobie wymarzonego chłopaka. I za nic w świecie nic chce niczego innego. 




Kiedy weszliśmy do domu, Niall siedział przy wejściu do salonu z gitarą, i grał na niej. Louis stał w czymś czarnym i śpiewał Ave Maria, a Lauren i Lily robiły mu za chórki.
- E Louis? Co ty odwalasz? 
- Oh, dobrze że jesteście. Możemy zaczynać. - Louis stanął na środku salonu z poważną miną. Koło niego stali Liam i Harry w pomarańczowych sukienkach. Jeśli się nie myliłam, robili za druhny. Lou pomachał ręką, byśmy stanęli przed nim. Zrobiliśmy tak jak kazał spoglądając na siebie zdziwieni. 
- Czy ty Vivian Rose bierzesz sobie tego oto Zayn'a Vas happenin Malik'a za męża i ślubujesz mu gotować i sprzątać aż do śmierci? 
- Eee tak. - zaśmiałam się. 
- No dobra. A czy ty Zayn'ie Malik'u bierzesz sobie za żonę tą oto Vivian Rose i ślubujesz jej, że w przyszłości zrobisz jej małe vas happenin'ątka? 
- No pewnie. Znaczy się tak - wyszczerzył się. 
- Dobra to teraz obrączki. Niall? 
- Na mnie nie patrz. Dałem je Harry'emu. - zielonooki spojrzał na Loczka, na co ten wzruszył ramionami.
- A ja dałem je Liam'owi. 
- A ja tobie - Liam popatrzył na Boo Bear'a. 
- Bez paniki, spokojnie. - macał się po kieszonkach. - Dobra, to teraz możemy panikować. 
- Paranoja - Lily wywróciła oczami podając mu obrączki - Przecież sam mi je dałeś.
- Tak tak, chciałem cię sprawdzić - prychnął i podał nam gumowe obrączki w kolorze fioletu z małą wystająca marchewką na której ja miałam wyrytą literkę Z, a Zayn V. 
- To teraz możecie podzielić się śliną. - zakomunikował Louis siadając na kanapie. Cmoknęliśmy się biorąc od Liam'a kieliszki z sokiem jabłkowym i wypijając je do dna. 
- Jesteście pojebani - zaśmiałam się - Ale i tak was kocham. - uścisnęłam każdego po kolei. - A ty Lou, oddawaj moją sukienkę!

dziesiąta owieczka.

- Raczej wątpię - w drzwiach stał Louis z poturbowanymi włosami na wszystkie strony. - Najpierw krzyczałaś że zgubiłaś soczewkę, później wrzucałaś że Niall zabrał ci kiełbasę, później chyba spałaś, ale koło 4 na ranem zaczęłaś drzeć żeby wielki pan gej-miś przestał cie gonić. - zaśmiał się poprawiając sobie włosy. - No dobra, to dość dziwne. Mam nadzieje, że nie koloryzujesz, bo ja za cholerę nic nie pamiętam. - złapałam się za głowę.
- Raczej zabawne. - poprawił mnie Louis przepuszczając w drzwiach blondynka. Ten usiadł na skraju łóżka i przytulił się do mnie niczym małe dziecko. 
- Vivian zrobisz mi śniadanko ? - popatrzył na mnie swoimi śpiącymi oczkami .
- Cholera, że musisz być taki słodki! - dałam mu pstryczka w nos po czym zebrałam się i udałam do kuchni. 
Gawędziłam z Louis'em i Niall'em robiąc przy tym jajecznice. 
- Vas happenin? - do kuchni wszedł radosny Zayn rzucając na blat paczkę papierosów.
- Że co? Zayn, czy tobie już na mózg padło od tych papierosów? 
- Zayn i radość, i to z samego rana, a to dobre. - Niall klasnął w ręce pomagając mi rozłożyć jajecznice na talerze. 
- Co, żaden kacyk? Nawet taki malutki ? - Louis pokazał na palcach. 
- Nie ma po czym, dobrze wiesz że wczoraj nic nie wypiłem. - powiedziawszy to udał się do salonu, gdzie Harry toczył walkę z Liam'em o pilot. Jak to nic nie pił ? Sama widziałam. I taniec, i później łazienka. Na samą myśl o wczorajszej nocy buzia mi się uśmiechała. Ale to nie mogła być prawda. Zrobił to zupełnie na trzeźwo. Albo myślał że jestem zalana, albo nie wiem co miał w tej swojej pięknej główce. Tak czy siak, muszę z nim pogadać. Byłam totalnie zagubiona. 
- Zayn? Czy możemy pogadać? - na odpowiedź dostałam tylko lekkie skinięcie głową. Wyszłam na taras siadając na kanapie, która stała zaraz przy wejściu do domu. 
- O czym chcesz gadać? 
- O wczorajszym dniu, a raczej nocy. 
- Jak to? Przecież nic nie pamiętasz. A poza tym, co z Harry'm?
- A co ma być ? - odpowiedziałam zdziwiona. 
- No obudziłaś się z nim z jednym łóżku? - odpowiedział jakby mnie pytał. - No więc...
- Czy ty naprawdę myślisz, że taka jestem? Masz mnie za taką szmatę, która wskakuje do łóżka każdemu przy każdej lepszej okazji? - zacisnęłam dłonie w piąstki. Jak on mógł tak pomyśleć? Ja z Harrym? W sumie nic nie pamiętałam, ale nie byłam na tyle pijana żeby robić takie rzeczy. Miałam ochotę mu przywalić, i to tak porządnie.
- Nie...nie wiem... ty mi powiedz. - spuścił głowę.
- Boże, nie wierze. - zaczęłam chodzić w tą i z powrotem.- Przestań być taki. - schowałam twarz w dłoniach, próbując powstrzymać łzy. 
- Jaki ? 
- Obojętny, nieczuły, oschły i cholernie niedostępny. Ranisz mnie tym wiesz? 
- Ale... - podniósł się z kanapy i podchodząc do mnie. - Myślałem, że ty i Harry. Ostatnio byliście bardzo blisko. 
- Gdybym to zrobiła, oznaczało by to, że to co się stało wczoraj, i to co było między nami wcześniej nic dla mnie nie znaczyło. - teraz patrzyłam mu prosto w oczy. 
- Ja... - zaczął.


- Vivian! Louis zjadł mi jajecznicę! Vivian zrób coś! Wypluj to, wypluj! - blondynek krzyczał i biegał za zielonookim po całym domu. Bąknęłam tylko ciche " przepraszam " i udałam się rozwiązać spór o jajka. Oczywiście nie obyło się bez robienia kolejnych 3 jajecznic. Czasami się zastanawiam gdzie oni to wszystko mieszczą? Kiedy już wszyscy byli najedzeni, no chociaż trochę udałam się do ogrodu, gdzie postanowiłam się poopalać. Ściągnęłam więc spodenki i bluzkę. Położyłam się na leżaku i rozluźniłam się. Chwila ta nie trwała jednak wiecznie, bo nade mną stanęła jakaś postać.
- Nie Niall, nie zrobię ci już więcej żadnej jajecznicy! Mam dosyć jajek. - powiedziałam nawet nie otwierając oczu. 
- Nie trzeba. Posłuchaj, wiesz dlaczego wyjechałem? - zamarłam słysząc ten głos. 
- Zayn... - otworzyłam oczy. 
- Wiesz?
- Domyślam się.
- Zdecydowałem się wyjechać głownie dzięki tobie. Ale nie tak to miało wyglądać. Miałaś jechać ze mną, ale Ryan. Mimo tego, zobacz co osiągnąłem. Nie jestem zwykłym Zayn'em Malikiem. Teraz jestem członkiem tego zespołu, który kocham. I to dzięki tobie. Powinienem ci za to podziękować, a nie krzyczeć na ciebie i się z tobą kłócić. Zrobiłem straszne świństwo, którego będę żałował już zawsze. - wypuścił dym z ust patrząc na mnie. - Ale to mnie bolało. Bolało mnie, że spotykałaś się z nim, bo zawsze byłem tylko ja, zawsze wszystko robiliśmy razem. - wskazał na tatuaż, ja również na niego popatrzyłam. - A gdy pojawił się on, po prostu zabolało mnie to, że nie jesteś tylko moja. Że muszę się z kimś tobą dzielić. Nigdy nie chciałem cię stracić i nie pozwolił bym na to nigdy, ale to nie było na moje siły. To było najstraszniejsze. To tak jak bym cie stracić wraz z pojawieniem się Ryan'a. Wtedy jeszcze byłem w stanie cie odzyskać, ale teraz już chyba nie dam rady. I jeszcze wczorajsza noc. Przepraszam cię. Cholernie cię za wszystko przepraszam. - widziałam w jego oczach łzy. Pierwszy raz widziałam jak płakał. 
- Zayn, to ja cię przepraszam. To z Ryan'em to jedno wielkie nieporozumienie. - wtuliłam się mocno w jego tors. - Nie chciałam cie skrzywdzić. - szybko starłam parę łez, które poleciały po moim policzku. - A wczoraj, to była moja najlepsza noc w życiu. Nie zamieniłabym jej na nic innego.




Jechaliśmy już od ponad godziny na zdjęcia na okładkę nowej płyty chłopców.Tym razem sesja miała odbyć się na plaży, a o jej szczegółach mieliśmy się dowiedzieć na miejscu. Już za tydzień chłopaki będą nagrywać nową piosenkę, co łączy się z teledyskiem, w którym zagra Lauren i do którego będę robiła zdjęcia. Kiedy powiedziałam o tym mamie, ta niemal padła z wrażenia. Strasznie się cieszyła i obiecała, że już niedługo do mnie przyjedzie. Nie będzie za szczęśliwa, kiedy dowie się że mieszkam z słynnym zespołem, a razem bandą dzieciaków, ale da rade, to silna kobieta. Ogólnie wszyscy z wszystkimi byli strasznie związani. Wspólne " rodzinne " posiłki, spędzanie wolnego czasu, zdjęcia czy nawet głupie wypady do kina. Wszystko wspólnie całą siódemką. Przez ten czas Lauren bardzo, nawet aż za bardzo zbliżyła się do Liama. Powinnam się cieszyć, że moją przyjaciółką zaufała komuś i tak się do niego przekonała. Ale coś mi tu nie pasowało. Liam był z Danielle, a kiedy Lauren się wkręci to tak na poważne. Dlaczego robił jej nadzieje? Ciągłe uśmieszki, całuski, przytulaski i słodzenia " Lauri bobasku, skarbie, misiu ". Nie podobało mi się to. Bałam się o nią więc postanowiłam szczerze porozmawiać z Tatą Direction. Co do sprawy z Zaynem, nadal jesteśmy przyjaciółmi. Ale mi coraz trudniej się powstrzymywać. Po prostu chęć dotknięcia go, pocałowania, czy głupiego przytulenia jest tak silna, że z nerwów w moich objęciach znajduje sie najczęściej Boo Bear, któremu to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Ale w porządku, powiedzmy że to wytrzymam, ale na jak długo nie wiem. Muszę z nim porozmawiać, nie wiem kiedy ale muszę. Niby jesteśmy dorośli,  przynajmniej takich udajemy, a zachowujemy się ja dzieci.
- O świetnie że już jesteście! - przywitał nas Robert z uśmiechem, lecz po jego workach pod oczami widać było, że jest strasznie zmęczony. - Chłopcy, do stylistek, a panie zapraszam tutaj. - machnął ręką zapraszając nas do namiotu. Wytłumaczył mi wszystko czym miałam się zająć. Lauren zaś odprawił do filmowców, by zobaczyli jak dziewczyna będzie zachowywała się przed kamerami. 
- Dobra chłopaki - klasnęłam w ręce - Ogólnie macie dobrze się bawić. Dzisiaj możecie poszaleć i robić na co macie ochotę. Tylko ma wyjść naturalnie. No, to do roboty. - wyciągnęłam aparat zakładając obiektyw i ustawiając drobne rzeczy.
- Czyli mogę zdjąć spodnie ? - zapytał z nadzieją Kędzierzawy. 
- Boże, no zlituj się. Nie Harry, nie możesz zdjąć spodni. Później będziesz miał możliwość ściągnięcia bluzki, ale to wszystko. 
Zdjęcia robiłam około 1,5 h po czym zarządziłam przerwę. Usiadłam wygodnie na rozkładanym krześle wcinając zbożowy batonik.
- Vivian - zaczął niepewnie blondynek przysiadając się do mnie. - Czy koniecznie będziemy musieli zdjąć koszulki ?
- Um tak, myślę że tak. A co ? 
- Ah, nic nic. - popatrzyłam na niego spod ukosa. - Dobra, Lou mnie przysłał. Kazał się zapytać, bo wiesz, ma drobne problemy z kręgosłupem. 
- Że co? A co ma do tego kręgosłup? 
- Eee no że no no no o no bo on nie może długo przebywać bez koszulki, o właśnie! 
- Niall ? A tak serio ? Nie jesz od początku sesji. Co jest? 
- Chodzi o to, że ja nie zdejmę koszulki! Wstydzę się. Jestem gruby. Każdy ma świetny brzuch tylko nie ja! - uniósł się wstając z miejsca. 
- Niall. - zaczęłam - To nie prawda. Przecież tyle razy widziałam twój brzusio - poklepałam go po nim - I on nie jest ani trochę gruby, jest idealny, taki jaki powinien być.
- Zaraz, zaraz, kiedy widziałaś mój brzuch!? Podglądałaś mnie?
- Pfy, nie? W ogóle dlaczego tak sądzisz? Jasne, że nie! Skąd ci to przyszło do głowy? - popatrzyłam na niego i wybuchnęliśmy śmiechem. - Po prostu nie masz się czego wstydzić. Hmm jeśli to by ci pomogło, to ja też zdejmę koszulkę co? W końcu grubasy muszą trzymać się razem - puściłam mu oczko uśmiechając się.
- Na prawdę mogłabyś to dla mnie zrobić? 
- No pewnie maluchu, dla ciebie wszystko - cmoknęłam go w policzek biorąc do ręki aparat. 
- Zaraz chwila, wszystko? To ja poproszę szarlotkę, pączki, jajecznicę, pizze, ciasto rabarbarowe, kanapki z szynką i.. - zaczął wyliczać na palcach. 
- Niall!
- Dobra, ale szarlotki ci nie odpuszczę! - wystawił mi język idąc do chłopaków. 
Kochałam tego wiecznie głodnego blondaska. Był tak radosny, że aż zarażał dobrym humorem. Co by się nie działo Niall Horan ci pomoże. Był moim przyjacielem, ale i takim moim bratem. Uwielbiałam jego blond czuprynę i piękny uśmiech. Uwielbiałam grać z nim w gry, rozmawiać i jeść. Tak, z nim jednym jadło mi się niesamowicie dobrze. 
- No dobra chłopaki, to pokażcie co skrywacie pod spodem - uśmiechnęłam się i odłożyłam aparat idąc w ich stronę. Wszyscy byli już rozebrani, oprócz Nialla, który stał zakłopotany. 
- Hej, zrobimy to razem dobra? Dasz rade. - dostałam od niego niewinny uśmieszek i wspólnie ściągnęliśmy nasze koszulki. Przytuliłam go by poczuł się pewniej.
- Uuuuuuu. - usłyszałam z boku.
- Niall cholera, jak ty to robisz? - dopytywał się Zayn. 
- Jego przytuliłaś, a my to co? Psy ? - rozłożył ręce Loczek.
- Oddam ci moje wszystkie marchewki! - wszyscy popatrzyliśmy na Boo Bear'a, zaśmiałam sie. 
- Dobra dobra, tyle że ja się teraz przez was nie mogę skupić. 
- A co my mamy powiedzieć? Świecisz nam tu dekoltem! Ba, żeby tylko. wystawiłaś zacne piersi i zadowolona. A jak je gdzieś przeziębisz? - Liam oburzył się, ale zaraz uśmiechnął i wszyscy razem zaczęli pięknie współpracować. Zdjęcia w wodzie, na plaży i na skałkach. Wyszły na prawdę fajne. Byłam z nich zadowolona, zresztą inni też. Po zdjęciach rzecz jasna zajechaliśmy do KFC. Ah mały Irlandczyk umie się ustawić. Zagadał z kierowcą i robi z nim co chcę. Dojechaliśmy do domu i wszyscy padliśmy na twarz do swoich łóżek. 



- Hej dzwonił Robert, pojutrze mamy zapoznać się ze scenariuszem do teledysku i wybrać plaże. - weszłam do pokoju, na co cała piątka wybuchnęła śmiechem. - Co jest? Jestem jakaś brudna, czy co? - usiadłam na kanapie oglądając sama siebie.
- Oh niunia, kocham cię. - Harry usiadł mi na kolanach obkładając moją głowę całuskami. 
- Ja też! I niech stracę, oddał bym za ciebie wszystkie marchewki! - wskoczył na nas, a zaraz po nim Niall oblizujący palce. 
- Ale co się dzieje? O co wam chodzi? Te, loczek, hamuj z ta niunią jasne ? - spojrzałam na niego dając mu pstryczka w nos.
- Cześć Marcelinko! - Harold pomachał moim piersiom na co wszyscy na powrót wybuchnęli śmiechem. 
- Ale tak serio, nazwałaś je Marcelinki? - Liam zdusił w sobie śmiech. Popatrzyłam na nich kolejno, po czym zatrzymałam się na mulacie, który tarzał się po podłodze.
- Zayn! Nie żyjesz! - zrzuciłam chłopaków z kolan i rzuciłam się na bruneta. Poczochrałam mu włosy łaskocząc go i skacząc po jego nogach. - To była tajemnica no! Ty świnio! - roześmiałam się skacząc mu na barana. 
- Ops, mój błąd - wyszczerzył się sadzając mnie na swoich kolanach - Ale my tu nie mamy przed sobą tajemnic, więc? - wyczekiwał na moją odpowiedź. 
- Ma jeszcze laptopa Wieśkę i aparat Januszka, a Józek to jej ulubione majtki - rzuciła z rozbawieniem Lauren wchodząc do pokoju. 
- Nie, no to wielkie dzięki! - udałam obrażoną, po czym poszłam do kuchni. Wyciągnęłam składniki potrzebne do naleśników i zaczęłam robić masę. Z pomocą przybył mi Liam, jedyny który jako tako orientował się w kuchni. Oczywiście nawet jedzenia nie mogliśmy zjeść w spokoju. Niall latał wokół stołu prosząc każdego o dokładkę, naleśniki latały po jadalni, a Lou wkroił sobie marchewkę w naleśnika soląc ją i zjadając wszystko razem. No cóż, jak kto woli. Po skonsumowaniu kolacji, po której Niall chodził i bekał po całym domu postanowiliśmy pograć w Tekkena. Kochałam zapasy, więc nie było problemu. Harry zajął się alkoholem, ja z Lauren przekąskami, a reszta robiła miejsce do grania. Po pierwszej kolejce trunku zaczęliśmy się kłócić kto zagra pierwszy i z kim. 
- Gramy w zespołówki. - krzyknął Hazza, kiedy wszyscy stwierdziliśmy, że będzie grał ostatni. 
- Dobra. Ale ja z Marchewką! - podniósł ręce pędząc w moje objęcia. 
- A reszta? 
- Ja dzięki, nie umiem w to grać. - Lauren zasiadła wygodnie na kanapie razem z Liam'em usilnie o czymś dyskutując. 
- Ja też. Ja i jedzenie chcemy zostać sami. - przytulił do siebie paczkę pierniczków po czym zaczął je konsumować. 
- Dobra, to ja z Vas Happening-men'em. - loczkowaty włączył grę, w którą zaczęliśmy intensywnie grać. I tak minął nam kolejny wieczór. Komuś mogło by się wydawać, że to nuda, ale dla mnie były to najlepsze wieczory. Miałam tu wszystkich, kogo mogłam potrzebować. Gdy ktoś mi powiedział rok temu, że będę tu siedzieć i grać z One Direction, wybuchnęła bym mu śmiechem w twarz.