- Masz szczęście że nie było gorące. Wtedy Lauren już w ogóle nie miałaby z ciebie pożytku. - Louis zadowolony zbierał pozostałości po płatkach ze stolika, jednak patrząc na zdenerwowaną minę Liama uśmieszek z jego ust zniknął. - To nie moja wina, gdyby Vivian przyszła już z tym chlebem nie musiałbym jeść tych cholernych płatków- wywrócił oczami.
- Właśnie, długo jej już nie ma - odezwał się Malik - Zadzwonię do niej, może kogoś spotkała i się zagadała. Bo przecież jak zaraz nie przyjdzie to Lou podtopi nas tymi płatkami. - mulat wybrał numer dzwoniąc.
- A przestań, po prostu nie mam dziś weny na jedzenie płatków. - machał rękami mówiąc do Zayna, który rozmawiał już przez telefon wcale nie słuchając co się do niego mówi. - Rozumiem, Vivian i wgl ale nie rań mnie i chociaż raz
posłuchaj. - nafuczył sie ale słysząc co mówi Zayn spoważniał.
- Vivian miała wypadek.
Zacisnął mocno rękę na klamce ciągle pośpieszając prowadzącego Liama samochód, by jechał szybciej, gdy ten i tak już dawno przekroczył dopuszczalną prędkość. Nie mógł znieść myśli, że mogłoby jej się coś stać.Łudził sie, że to pomyłka i Vivian czeka na niego w domu, dziwiąc się, że nikogo nie ma, bo przecież przyniosła ten cholerny chleb. Przecież dopiero co powiedział jej, że ją kocha. Ona czuła to samo. To nie mogło sie tak skończyć.
Gdy tylko czarne Audi sie zatrzymało mulat wyskoczył z auta chcąc jak najszybciej wyjaśnić to całe zamieszanie. Tuz za nim szła reszta zespołu wraz z Lauren i Lily, którzy usilnie próbowali dogonić pędzącego Malika. Gdy chłopak wpadł do szpitala dorwał jakaś pielęgniarkę i uzyskując informację szybko udał się do wskazanej sali. Lecz nie wszedł od razu. Zatrzymał się biorąc głęboki wdech.
- Jeśli ona faktycznie tam jest, musisz być silny stary. Pokazać jej że się nie boisz i że dacie, damy rade. - Louis stanął za Zaynem klepiąc go po plecach.
- Ale kiedy ja się boje. Nigdy w życiu się tak nie bałem. Przecież niedawno ją odzyskałem, nie chce jej stracić. - pochylił się przeczesując ręka włosy.
- Jestem tu, wszyscy jesteśmy. Idź do niej.
Stał tak pod salą nr 13 i z ręką na klamce ciężko oddychał, gdy w końcu postanowił ja nacisnąć. Za białymi drzwiami zobaczył drobną, poobijaną dziewczynę podłączoną do różnych urządzeń, które na okrągło pikały. Podszedł bliżej i dopiero teraz zobaczył rękę w gipsie i usztywnioną szyję. Poczuł na policzkach łzy i szybko je otarł, bo przecież miał być silny.
Usiadł na krześle, tuż obok łóżka Viv i jeszcze bardziej się rozpłakał.
- Cześć skarbie - powitał ją głaskając ją lekko po rękę, jakby bał się, że jeszcze bardziej ja uszkodzi. - Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam. - skulił się tłumiąc szloch. - Nie możesz odejść. Nie możesz mnie tu zostawić, słyszysz? Nie pozwolę ci. Obiecałaś mi że zawsze ze mną będziesz, pamiętasz? Musisz dotrzymać obietnicy. Przecież cie kocham - teraz wybuchł płaczem zanosząc się szlochem i co chwile wycierając łzy. Nienawidził siebie. To przez niego, ten chleb, to że to ona wtedy była na tym cholernym przejściu, a powinien to być on. Nienawidził że jest taki słaby. Teraz musi zrobić wszystko, by czuła, że jest przy niej. Ucałował jej szczupłą dłoń przykładając ją sobie do załzawionego policzka. Gdy się w końcu trochę uspokoił wziął głęboko powietrze do płuc i znowu zaczął do niej mówić.
- Wiem że mnie nie zostawisz. Ufam ci jak nikomu innemu, nie możesz mnie zawieść. Pamiętaj że bardzo cię kocham. Nigdy o tym nie zapominaj. ' I need you boo, I gotta see you boo... ' - zaczął nucić ich ulubioną piosenkę lekko się kołysząc. Przecież musiało być dobrze. Nie po to było tak pod górkę, żeby teraz wszystko się zepsuło. Wierzył w to i miał nadzieje, że jego ukochana też wierzy, w siebie i w ich miłość.
Latam z tymi blogami z onetu tutaj i sama nie wiem gdzie mi gorzej :c przepraszam.
@AwwwMalik.