niedziela, 25 listopada 2012

dwudziesta owieczka.

W klubie " 68 " jak zwykle tłoczno. Masa ludzi tańczyła, równie dużo osób siedziało i piło i ona również. Siedziała sącząc drink za drinkiem.
- No no no - mężczyzna zagwizdał widząc rudą siedzącą przy barze siadając na krześle obok. - Widzę, że jesteś sama - zauważył zamawiając 2 drinki i jeden z nich podsuwając po jej nos.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na " ty " - prychnęła nawet nie zaszczycając go wzrokiem.
- Taka ładna, a taka pyskata - przysunął krzesło bliżej wziąwszy ją za rękę. - Ale to nawet lepiej - zaśmiał się pokazując uzębienie, na które ruda samowolnie się skrzywiła.
- Puszczaj - syknęła, kiedy ten mocniej zacisną swoją rękę na jej nadgarstku.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na " ty " - zadrwił przyciągając ją bliżej do siebie, na co Lily się szarpnęła.
- Zostaw mnie! - niemal pisnęła po czym szarpnęła się jeszcze bardziej i w tej chwili ktoś stanął przed nią. Ale nie widziała jego twarzy.
- Powiedziała coś - chłopak powiedział donośnym i zdecydowanym głosem.
- A ty to kto? Ona nie potrzebuje adwokata.
- Zaraz ty będziesz potrzebował - blondynek podwinął rękawy koszuli - Wyjdziesz sam czy mam ci pomóc? - w odpowiedzi jednak usłyszał tylko śmiesz i pisk Lily kiedy facet próbował go uderzyć. I trafił. Walnął go prosto w nos, aż Niall zatoczył się do tyłu. Przystawiając rękę do nosa zauważył krew i teraz był niemal przekonany, że nikt mu nie przeszkodzi by dowalić temu oblechowi Skoczył na faceta z pięściami zwalając go z krzesła i mocno przyciskając do ziemi obkładając go ciosami gdzie popadnie. Ale facet nie dawał za wygraną. Jedna ręką udało mu się zablokować cios po czym przekręcił Nialla tak, że teraz on leżał pod nim. Mimo próśb Lily jednak nie przestał. Jakim prawem mógł się tak do niej odezwać? Nie mógł na to pozwolić, musiał coś z tym zrobić. Nie wiadomo skąd jakiś facet rzucił się na Nialla pomagając tym samym temu drugiemu. Lily nie wahała się ani chwili. Szybkim ruchem skoczyła na mężczyznę powalając go na ziemię i obijając mu porządnie krocze. Ten tylko leżał i jęczał z bólu, kiedy Lily go tłukła.
Kiedy w końcu ochrona oderwała rudą i blondynka od mężczyzn poobijani i cali we krwi udali się razem z policją na komisariat.

Nadmierne tłumaczenia, że to nie ich wina nie pomagały. Niall w tej sytuacji mógł tylko zadzwonić do Louisa i poprosić go o pomoc. Nie zrobiłby tego, ze względu na sytuację między nimi ale tu nie chodziło tylko o jego. Wplątał w to Lily, a nie może pozwolić, żeby jeszcze ona ucierpiała.
- Słuchaj, strasznie cie przepraszam... To moja wina że jesteśmy tu gdzie jesteśmy - rozejrzał się po dość ciasnej celi kątem oka spoglądając na dziewczynę, która w tym momencie uśmiechnęła się i wtuliła w jego ramie.
- Dzięki Niall. Gdyby nie ty nie wiem co by się stało. - położyła głowę na jego ramieniu biorąc go za rękę.
- Nie uważasz że to dziwne?
- Ale że co?
- Że musieliśmy znaleźć się aż w pace, żeby zrozumieć, że wcale się nienawidzimy?
- Cóż, może trochę. Ale to ja, przyzwyczaj się. - obdarowała go znowu uśmiechem upajając się jego perfumami. Już wtedy wiedziała, że ten zapach będzie jej ulubionym.

Dzień jak co dzień. Poranek przy osobie którą kocham, wspólne śniadanie z oszołomami, z którymi dziele dom i jak zwykle moja kolej na pójście do sklepu.
Zaczęło się od tego, że Niall zjadł ostatnią kromkę białego chleba, a że szlachetni mości panowie ( czytaj : Lou i Zayn ) nie jedzą chleba ciemnego biedna Vivian musiała iść. To nie moja wina, że nie jestem dobra w kamień, papier, nożyce. Cóż, spełnieniem marzeń to to nie było ale mus to mus. Będąc w sklepie kupiłam to co zamierzałam kupić. Zapakowałam zakupy i wyszłam ze sklepu chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy przechodziłam przez przejście dla pieszych poczułam silny ból w całym ciele. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co było powodem mojego, jak sądziłam omdlenia.


@AwwwMalik .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz