środa, 5 grudnia 2012

dwudziesta druga owieczka.

Przesiadywał u niej całymi godzinami, nie chcąc odstąpić jej ani na krok. Raz nawet zasnął na jej nogach, ale gdy tylko się przebudził czuwał dalej. Przecież mogła się w każdej chwili obudzić, jak by się poczuła, gdyby jego przy niej nie było? Musiała wiedzieć, że on tu jest i czeka. Opowiadał jej różne historię, co się dzieje na świecie, u nich w domu, w jego życiu.
- Dzisiaj mieliśmy zdjęcia, ale bez ciebie to było zupełnie do kitu. Baba, która robiła zdjęcia praktycznie nie miała pojęcia o fotografowaniu. Do pięt ci nie dorastała! Lauren i Lily przyjadą po południu, a chłopaki wieczorem. Nie zostaniesz sama. Masz tu dla kogo żyć, pamiętaj. - ujął jej smukłą rękę przykładając sobie do policzka pocierając o jej tatuaż. Pamiętał ten dzień. Aż za dobrze. Pamiętał jak się wtedy bała, on tez się bał, ale nie bólu fizycznego, tego, że kiedy ich drogi się rozejdą ten tatuaż zawsze będzie mu ją przypominał. Tak było, i będzie. Zawsze kiedy na niego patrzył widział przestraszone oczy dziewczyny. Ale przetrwali, bo byli razem i teraz tez na pewno dadzą sobie rade. Wierzył w to.

Z rozmyśleń wybiło go głośne pikanie. Najpierw pomyślał  że to jego rozładowująca się komórka, którą stale zapominał naładować, lecz spoglądając na ekran nic nie dostrzegł. Głos dochodził z maszyny tuż przy łóżku Vivian. Nie oddycha. Pędem rzucił się do wyjścia szukając lekarza, gdy wreszcie go dopadł zmachany nie mógł wypowiedzieć ani słowa. Potrząsł lekarzem wykrztuszając tylko ciche ' Vivian nie oddycha ' i w momencie kiedy lekarz ruszył w kierunku sali, mulat w szybkim tępię podążał razem z nim. Jednak gdy próbował wejść do sali za lekarzem nie udało mu się. Zrezygnowany usiadł na podłodze chowając głowę w rękach. Co chwile tylko słyszał jak nowi lekarze wchodzili do sali gdzie leżała Viv. Bał się o nią. Nie mógł myśleć źle, ale po prostu nie wiedział co o tym myśleć, czym zając te cholerne myśli, które skupiały się tylko na niej i tym, że z tego nie wyjdzie.
Po kilku godzinach siedzenia przed salą usłyszał nad sobą cichutki głos Lily, po czym podniósł głowę spoglądając na rudą. No tak, miały przyjechać, ale przez to wszystko zapomniał nawet do nich zadzwonić. Nie miał do tego głowy. Kiedy opowiedział dziewczynom o zdarzeniu, nagle z sali wyszedł lekarza co sprawiło, że Zayn niemal skoczył na widok lekarza.
- Robimy co w naszej mocy, żeby pobudzić serce do działania. Lecz od paru godzin bez skutku. Jeśli po godzinie nam się nie uda, to będzie koniec. Bardzo mi przykro. - Zayn słysząc te słowa oparł się o ścianę  tak jakby dostał czymś w głowę. Nic nie widział, nic nie słyszał, szedł prosto wpadając na różnych ludzi, lekarzy, pacjentów. Wołania dziewczyn go nie wzruszały. Wiedział co musiał zrobić, i chodź nie było to zgodne z jego naturą musiał spróbować. Musiał to zrobić dla niej.
Otarł oczy z łez i wszedł do pomieszczenia którego szukał siadając na jeden z wielu ławek. Czuł się  dziwnie, jeszcze nigdy nie był w  czymś takim. Był sam, bo jeszcze zanim usiadł rozejrzał się czy aby na pewno nikogo nie ma, a mimo czuł czyjąś obecność. Odwrócił się, bo pomyślał, że być może któraś z dziewczyn za nim poszła, lecz i dziewczyn nie było. Chwile siedział w milczeniu, po czym podniósł głowę i zaczął swój monolog : 
- Wiem że tam jesteś. I wiem, że tylko ty możesz jej pomóc. Nie chcesz jej zabierać. Jest jeszcze bardzo młoda, całe życie przed nią. Życie ze mną. - zrobił pauzę biorąc głęboki wdech i kontynuował - Wiem że w ciebie nie wierzę, ale proszę cię, jeśli ją uratujesz zrobię wszystko. Dla niej zrobię wszystko. Bez niej nie istnieje, błagam, kocham ją. - wychrypiał z nowo napływającymi łzami spływającymi po policzkach. Dziwił się, że tak łatwo przychodzi mu rozmowa z Nim. Owszem, wierzył w co innego, oddawał cześć komuś innego, jednak kiedy chodziło o Vivian nie cofnie się przed niczym. 
Tracąc rachubę czasu nawet nie zorientował się, że z 12 zrobiła się 15. Mogło być już za późno. Pewnie lekarz go szukał, bo już o 13 było wszystko wiadome. Przeklną w myślach przyspieszając kroku i gdy był już na zakręcie zobaczył zapłakaną Lauren. Zamarł. Wstrzymał oddech i był przygotowany na najgorsze. Co zrobi jeśli to koniec? Zdoła przygotować pogrzeb? A co powie jej mamie? Jak sobie poradzi? 
- Jej stan jest znowu stabilny - gdy tylko brunetka to powiedziała odetchnął z ulgą biorąc dziewczynę w objęcia. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech i przymykając oczy szepnął tylko ciche " dziękuję ".

krótkie. za krótkie. 
@AwwwMalik

3 komentarze:

  1. Świeeetne *.*
    Kiedy następny?? :)
    Zapraszam do mnie --> www.smileyjensenxx.blogspot.com i www.kamcikk.blogspot.com ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. sjkfaefnqkewgnwejkbnsejkhsgnjk *w*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz, wciągnęłam się w te opowiadanie. Mam nadzieję że Vivian wyzdrowieje i będzie żyć długo i szczęśliwie z Zayn'em. Już nie mogę się doszekać następnego rozdziału. Proszę dodaj go szybko :P
    Pozdro :D

    OdpowiedzUsuń