- A pamiętasz to? Śledziłem Cię, jak byłaś na sesji z Lauren, zrobiła nam to zdjęcie. Wskoczyłaś mi na barana, i strasznie się wierciłaś, aż w końcu cię puściłem. - popatrzył jeszcze chwilę na zdjęcie, by przenieść wzrok na brunetkę, u której dało się zauważyć uśmiech.
- Ale mamy miny - zachichotała poprawiając kołdrę, by lepiej widzieć zdjęcia.
- A to pamiętasz? Urodziny Liama, Louis dał mu kajdanki, którymi później złączył Liama i Lauren, ale była zadyma. Danielle serio się wkurzyła.
- Ładnie razem wyglądają, widać, że Liam się stara. - pokiwała głową zerkając na mulata.
- Opowiedz mi jeszcze o nas. - takie prośby słyszał codziennie, widział jaka jest skupiona,i jak bardzo chce sobie wszystko przypomnieć. Niechętnie się z nim żegnała, twierdziła, że ma uspokajający głos, bardzo lubiła go słuchać jak mówi co słychać u Lily, Lauren czy chłopaków, nad jaką piosenką teraz pracują i co będzie robił jak wróci do domu. Lubił z nią rozmawiać, czasami miał wrażenie, że rozmawia z kimś innym, że to wcale nie Vivian, zaskakiwała go, opowiadała o rzeczach, o których jeszcze nie słyszał. Zawsze dawała mu cenne rady, kiedy miał jakiś problem szedł tylko do niej, do niej się zwierzał, u niej znajdywał wsparcie. Trochę bał się tego, co będzie się działo jak wróci do domu, jak będzie się zachowywała i na ile będzie mógł sobie pozwolić. Czy chociaż w minimalnym stopniu będzie tak ja kiedyś, beztrosko, prosto, normalnie? Nie mógł na to liczyć, teraz to ona rozdawała karty, mógł tylko czekać, ale dla niej mógłby czekać całe życie, byle by tylko być blisko niej. Mógł mieć tylko nadzieję, że wszystko się ułoży, i choć widział, że nigdy nie będzie jak wcześniej po cichu liczył, że jeszcze coś z nich zostało, że jeszcze dadzą z tym wszystkim radę. Że jeszcze nie jest dla nich za późno, że mają szansę, jeśli tylko odpowiednio się za to wezmą. Jeśli tylko on, Zayn sprawi, żeby Vivian mu zaufała ponownie, tak jak ufała mu kiedyś mogą znowu być szczęśliwi. Wystarczy chcieć. A on chciał. Bo ją kochał. Nad wszystko. Pomimo wszystko.
Nie mogę powiedzieć, że to pełny rozdział, po prostu daje znak życia, jednak żyję, i biorę się na powrót za to opowiadanie. Mam nadzieję, że jeszcze zechcecie to czytać.
niedziela, 15 grudnia 2013
niedziela, 6 stycznia 2013
dwudziesta czwarta owieczka.
Wybiegł z sali niemal tak szybko jak do niej wszedł. Szukał lekarza, pielęgniarki, kogokolwiek, kto mógłby mu powiedzieć co się stało z jego Vivian.
- Co to ma znaczyć!? Co jej zrobiliście? - złapał lekarza za jego fartuch i lekko nim potrząsał. Stracił nad sobą panowanie, był roztrzęsiony, ale widząc minę biednego mężczyzny, nad którym się teraz wyżywał zaprzestał. Patrzył na niego wyczekująco, gdy ten głośno westchnął i gestem ręki zaprosił go do swojego gabinetu.
- Więc sprawa nie wygląda zbyt dobrze - zaczął przekładając jakieś papiery na swoim biurku - Panna Rose ma poważny uraz mózgu, czym jest spowodowana utrata pamięci, czyli amnezja.
Mulat zrobił się czerwony, ale w przypływie emocji zacisnął tylko pięści i starał się słuchać dalej, dokładnie analizując co mówił lekarz.
- Oczywiście wyleczenie z amnezji jest możliwe i udaje się to w większości przypadkach, lecz może to trwać tygodniami, miesiącami a czasem i latami. Panna Vivian może odzyskać pamięć całkowitą, a być może będą to tylko jakieś poszczególne fragmenty. Może pan jej pomóc. Niech pan jej opowiada, czyta wiadomości, pokazuje jakieś pamiątki, coś z czym jest przywiązana. Wtedy prawdopodobieństwo szybszego powrotu pamięci jest bardziej realne. - popatrzył na niego, następnie na papiery i z powrotem na niego - Mam powiadomić rodzinę Vivian sam, czy pan to zrobi?
- Dziękuję, powiadomię ich - wychrypiał podnosząc się z krzesła i usiadł ana krześle chowając głowę w rękach.
A już na chwilę w jego życiu pojawiła się nadzieja. Myślał, że w momencie, w którym się obudziła wszystko złe odejdzie, zabierze ją ze szpitala, pojadą do ich rodziców, zabierze ją znowu na randkę, zjedzą lody, będzie jej mówił jak bardzo ją kocha, ona zrobi mu zdjęcia, on jej coś zaśpiewa, co rano będzie się koło niej budził, i kiedy tylko będzie chciał złoży pocałunek na jej malinowych idealnych ustach. Zabierze ją w trasę koncertową, na bankiety i gale, będą grać na x-boxie, aż ona będzie przegrywać i się obrazi, a wtedy w ramach przeprosin będzie musiał pójść z nią na zakupy. I będzie robił z nią twitcamy, żeby pokazać Directionerkom, że jest z nią cholernie szczęśliwy. Pokaże to całemu światu. I gdy tylko się pokłócą, będzie siedział i grał na gitarze, aż w końcu ona pęknie i zasiądzie na jego kolanach mówiąc mu, że nie lubi się z nim kłócić mocno go przytuli co spowoduje, że jeszcze bardziej zda sobie sprawę jak mu z nią dobrze.
Ale co mógł zrobić w tej sytuacji? Czekać, czekać na następny cud.
Westchnął wybierając numer mamy Vivian i wykonał szybki telefon, żeby poinformować panią Rose o stanie zdrowia jej córki.
Nigdy nie widział jej tak przybitej. Kiedy tylko się dowiedziała, że Vivian miała wypadek przyleciała pierwszym samolotem. Było mu jej żal. Tak bardzo się o nią martwiła, że siedziała z nim niemal codziennie po paręnaście godzin. Była załamana. Ale nie dziwił się, sam był nie lepszy. Podkrążone oczy, brak apetytu, nawet do głupich zdjęć z fankami nie miał siły wysilić się na drobny uśmiech. Był wrakiem. W domu w kółko mówiono mu żeby się nie zamartwiał, że wszystko się ułoży, mówili mu jak ma żyć, co robić. Miał ich dosyć. Każdy mówił to samo.. Że będzie dobrze. Tylko kiedy? Za tydzień, miesiąc, albo nawet rok. Ale czy on sam to wytrzyma? Czy wytrzyma tyle bez niej?
Nie wytrzymywał nawet jednego dnia bez jej idealnych ust i pięknych dużych oczu. Bez jej dźwięcznego śmiechu i skupienia, gdy fotografowała. A teraz? A teraz będzie musiał. Będzie musiał się przyzwyczaić, że nie będzie jej obok niego. Że jest od niego oddalona o całe kilometry. I nie wiadomo kiedy wróci.
Zwlekał nad pójściem do sali, w której leżała. Kręcił się po korytarzu chodząc w tą i we w tą mając totalny mętlik w głowie. Bo niby co miał jej powiedzieć? Że jest jej chłopakiem i ją bardzo kocha i ona ma zrobić to samo? Że to nic nie zmienia, że go nie pamięta i będą żyć dalej jakby nic się nie stało? Stało się, i to zbyt dużo. Ta cała sytuacja już na zawsze odmieni ich życie.
Głęboko westchnął naciskając klamkę i wszedł do sali, w której leżała dziewczyna. Podszedł do łóżka obserwowany przez Vivian i usiadł na krzesełku obok. Chwilę milczał, po czym wypalił.
- Jestem Zayn Malik, jeden z członków One Direction, czy jak wolisz twój chłopak. Ja wiem, to wszystko będzie dla ciebie strasznie trudne, ale musisz mnie wysłuchać i uwierzyć. Nie chce żebyś się bała i oddaliła ode mnie jeszcze bardziej. Chcę ci pomóc. Chcę pomóc nam, o ile jeszcze istniejemy. Będę o nas walczył, mimo, że nawet nie masz o nas pojęcia. - podniósł na nią wzrok i zauważył, że w jej oczach wzbierają się łzy. Chcąc je zetrzeć uniósł nad nią rękę przykładając ją do jej twarzy, lecz nawet nie zdarzył jej dotknąć, gdyż brunetka odsunęła się przestraszona cicho szepcąc " przepraszam ".
Zabolało go. Ale na co liczył? Że rzuci się na niego, bo powiedział, że jest jej chłopakiem? Bała się go, a on nawet nie wiedział co ma z tym zrobić, jak się zachować. Nie wiedział, skąd u niej taki strach. Przecież jest bezpieczna, pod opieką lekarzy, wśród osób, którzy ją kochają, a mimo to tak się zachowuje. Nie pomyślał jednak nad rzeczą najważniejszą, nad tym, że z jej punktu widzenia tak na prawdę jest sama. Nie ma nikogo, nikomu nie ufa, nikomu nie wierzy, z nikim nie może porozmawiać. Musiał sprawić, żeby mu zaufała, nie mógł naciskać, żeby jej nie wystraszyć, ale musiał zrobić coś, żeby poczuła, że nie jest z tym sama. I że musi walczyć, dla nich.
@AwwwMalik
- Co to ma znaczyć!? Co jej zrobiliście? - złapał lekarza za jego fartuch i lekko nim potrząsał. Stracił nad sobą panowanie, był roztrzęsiony, ale widząc minę biednego mężczyzny, nad którym się teraz wyżywał zaprzestał. Patrzył na niego wyczekująco, gdy ten głośno westchnął i gestem ręki zaprosił go do swojego gabinetu.
- Więc sprawa nie wygląda zbyt dobrze - zaczął przekładając jakieś papiery na swoim biurku - Panna Rose ma poważny uraz mózgu, czym jest spowodowana utrata pamięci, czyli amnezja.
Mulat zrobił się czerwony, ale w przypływie emocji zacisnął tylko pięści i starał się słuchać dalej, dokładnie analizując co mówił lekarz.
- Oczywiście wyleczenie z amnezji jest możliwe i udaje się to w większości przypadkach, lecz może to trwać tygodniami, miesiącami a czasem i latami. Panna Vivian może odzyskać pamięć całkowitą, a być może będą to tylko jakieś poszczególne fragmenty. Może pan jej pomóc. Niech pan jej opowiada, czyta wiadomości, pokazuje jakieś pamiątki, coś z czym jest przywiązana. Wtedy prawdopodobieństwo szybszego powrotu pamięci jest bardziej realne. - popatrzył na niego, następnie na papiery i z powrotem na niego - Mam powiadomić rodzinę Vivian sam, czy pan to zrobi?
- Dziękuję, powiadomię ich - wychrypiał podnosząc się z krzesła i usiadł ana krześle chowając głowę w rękach.
A już na chwilę w jego życiu pojawiła się nadzieja. Myślał, że w momencie, w którym się obudziła wszystko złe odejdzie, zabierze ją ze szpitala, pojadą do ich rodziców, zabierze ją znowu na randkę, zjedzą lody, będzie jej mówił jak bardzo ją kocha, ona zrobi mu zdjęcia, on jej coś zaśpiewa, co rano będzie się koło niej budził, i kiedy tylko będzie chciał złoży pocałunek na jej malinowych idealnych ustach. Zabierze ją w trasę koncertową, na bankiety i gale, będą grać na x-boxie, aż ona będzie przegrywać i się obrazi, a wtedy w ramach przeprosin będzie musiał pójść z nią na zakupy. I będzie robił z nią twitcamy, żeby pokazać Directionerkom, że jest z nią cholernie szczęśliwy. Pokaże to całemu światu. I gdy tylko się pokłócą, będzie siedział i grał na gitarze, aż w końcu ona pęknie i zasiądzie na jego kolanach mówiąc mu, że nie lubi się z nim kłócić mocno go przytuli co spowoduje, że jeszcze bardziej zda sobie sprawę jak mu z nią dobrze.
Ale co mógł zrobić w tej sytuacji? Czekać, czekać na następny cud.
Westchnął wybierając numer mamy Vivian i wykonał szybki telefon, żeby poinformować panią Rose o stanie zdrowia jej córki.
Nigdy nie widział jej tak przybitej. Kiedy tylko się dowiedziała, że Vivian miała wypadek przyleciała pierwszym samolotem. Było mu jej żal. Tak bardzo się o nią martwiła, że siedziała z nim niemal codziennie po paręnaście godzin. Była załamana. Ale nie dziwił się, sam był nie lepszy. Podkrążone oczy, brak apetytu, nawet do głupich zdjęć z fankami nie miał siły wysilić się na drobny uśmiech. Był wrakiem. W domu w kółko mówiono mu żeby się nie zamartwiał, że wszystko się ułoży, mówili mu jak ma żyć, co robić. Miał ich dosyć. Każdy mówił to samo.. Że będzie dobrze. Tylko kiedy? Za tydzień, miesiąc, albo nawet rok. Ale czy on sam to wytrzyma? Czy wytrzyma tyle bez niej?
Nie wytrzymywał nawet jednego dnia bez jej idealnych ust i pięknych dużych oczu. Bez jej dźwięcznego śmiechu i skupienia, gdy fotografowała. A teraz? A teraz będzie musiał. Będzie musiał się przyzwyczaić, że nie będzie jej obok niego. Że jest od niego oddalona o całe kilometry. I nie wiadomo kiedy wróci.
Zwlekał nad pójściem do sali, w której leżała. Kręcił się po korytarzu chodząc w tą i we w tą mając totalny mętlik w głowie. Bo niby co miał jej powiedzieć? Że jest jej chłopakiem i ją bardzo kocha i ona ma zrobić to samo? Że to nic nie zmienia, że go nie pamięta i będą żyć dalej jakby nic się nie stało? Stało się, i to zbyt dużo. Ta cała sytuacja już na zawsze odmieni ich życie.
Głęboko westchnął naciskając klamkę i wszedł do sali, w której leżała dziewczyna. Podszedł do łóżka obserwowany przez Vivian i usiadł na krzesełku obok. Chwilę milczał, po czym wypalił.
- Jestem Zayn Malik, jeden z członków One Direction, czy jak wolisz twój chłopak. Ja wiem, to wszystko będzie dla ciebie strasznie trudne, ale musisz mnie wysłuchać i uwierzyć. Nie chce żebyś się bała i oddaliła ode mnie jeszcze bardziej. Chcę ci pomóc. Chcę pomóc nam, o ile jeszcze istniejemy. Będę o nas walczył, mimo, że nawet nie masz o nas pojęcia. - podniósł na nią wzrok i zauważył, że w jej oczach wzbierają się łzy. Chcąc je zetrzeć uniósł nad nią rękę przykładając ją do jej twarzy, lecz nawet nie zdarzył jej dotknąć, gdyż brunetka odsunęła się przestraszona cicho szepcąc " przepraszam ".
Zabolało go. Ale na co liczył? Że rzuci się na niego, bo powiedział, że jest jej chłopakiem? Bała się go, a on nawet nie wiedział co ma z tym zrobić, jak się zachować. Nie wiedział, skąd u niej taki strach. Przecież jest bezpieczna, pod opieką lekarzy, wśród osób, którzy ją kochają, a mimo to tak się zachowuje. Nie pomyślał jednak nad rzeczą najważniejszą, nad tym, że z jej punktu widzenia tak na prawdę jest sama. Nie ma nikogo, nikomu nie ufa, nikomu nie wierzy, z nikim nie może porozmawiać. Musiał sprawić, żeby mu zaufała, nie mógł naciskać, żeby jej nie wystraszyć, ale musiał zrobić coś, żeby poczuła, że nie jest z tym sama. I że musi walczyć, dla nich.
@AwwwMalik
niedziela, 30 grudnia 2012
nominowana owieczka.
Drogie owieczki,
zostałam nominowana przez ( http://www.smileyjensenxx.blogspot.com/ ) do Liebster Blog Award. Cóż, nie powiem że nie, nie spodziewałam się :D ale zaciesz jak najbardziej jest (:
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla bloggerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym, nie możesz nominować osoby, która cię nominowała) oraz zadajesz im 11 pytań. Proste nie? :D
Pytania od Milki.
1. Jeśli jesteś directionerką to od kiedy?
Jestem directionerką od sierpnia 2011 roku (;
2. Ulubiona książka?
Jest to saga " Szeptem ".
3. Od kiedy prowadzisz bloga?
Bloga prowadzę od lutego tego roku.
4. Co lubisz robić w wolnych chwilach?
W wolnych chwilach słucham muzyki, oglądam mecze siatkówki, czytam książki, piszę.
5. Ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną jest to Lana Del Rey - Summertime Sadness.
6. Dlaczego zdecydowałaś się na pisanie bloga?
Jest to taka moja odskocznia, mogę pomarzyć, napisać scenariusz dla bohaterów tak, jak sama chciałabym pewne sytuacje przeżyć.
7. Którego z 1D najbardziej lubisz i dlaczego?
Uwielbiam ich wszystkich, ale moi sercem ruszyło, kiedy lepiej " poznałam " Zayna. Jest takim moim ideałem faceta. Dlaczego? Może dlatego, że pomimo wszystkich przeciwności losu w jego życiu, (np. hejty z powodu wyznania) nie załamał się i chociaż jak było trudno nie poddał się, był silny, a to wszystko dla fanów. W tej kwestii i nie tylko jest moim autorytetem. Dzięki niemu inaczej patrze na życie.
8. Masz twittera?
Pewnie, że mam (:
9. Jaka była twoja pierwsza myśl, gdy usłyszałaś piosenkę 1D?
Kurde, nie dość, że ładni to jeszcze świetnie śpiewają!
10. Jaki masz styl?
Zdecydowanie wole zwykła jeansy i T-shirt, niż sukienki, spódniczki.
11. Którego z chłopców najbardziej przypominasz i dlaczego ?
Myślę, że naszego Louiska. Cóż, troszkę ze mnie niezdara, strasznie lubię rozśmieszać i patrząc na reakcje innych wychodzi mi to nieźle. Jestem tak jak on strasznym bałaganiarzem!
Pytania dla owieczek :
1. Dlaczego postanowiłaś pisać?
2. Film vs. książka?
3. Kto jest twoim autorytetem?
4. Co w życiu cenisz najbardziej?
5. Twój ulubiony kolor?
6. Co chcesz robić w przyszłości?
7. Uprawiasz jakiś sport?
8. Twoje hobby?
9. Ulubiony film?
10. Ulubiony zapach perfum?
11. Lubisz owieczki? ( musiałam (: )
NOMINOWANE OWIECZKI :
1. http://storyotherthantheall.blogspot.com/
2. http://back-in-the-summer-of-69.blogspot.com/
3. http://lovelifeharryandme.blogspot.com/
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla bloggerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym, nie możesz nominować osoby, która cię nominowała) oraz zadajesz im 11 pytań. Proste nie? :D
Pytania od Milki.
1. Jeśli jesteś directionerką to od kiedy?
Jestem directionerką od sierpnia 2011 roku (;
2. Ulubiona książka?
Jest to saga " Szeptem ".
3. Od kiedy prowadzisz bloga?
Bloga prowadzę od lutego tego roku.
4. Co lubisz robić w wolnych chwilach?
W wolnych chwilach słucham muzyki, oglądam mecze siatkówki, czytam książki, piszę.
5. Ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną jest to Lana Del Rey - Summertime Sadness.
6. Dlaczego zdecydowałaś się na pisanie bloga?
Jest to taka moja odskocznia, mogę pomarzyć, napisać scenariusz dla bohaterów tak, jak sama chciałabym pewne sytuacje przeżyć.
7. Którego z 1D najbardziej lubisz i dlaczego?
Uwielbiam ich wszystkich, ale moi sercem ruszyło, kiedy lepiej " poznałam " Zayna. Jest takim moim ideałem faceta. Dlaczego? Może dlatego, że pomimo wszystkich przeciwności losu w jego życiu, (np. hejty z powodu wyznania) nie załamał się i chociaż jak było trudno nie poddał się, był silny, a to wszystko dla fanów. W tej kwestii i nie tylko jest moim autorytetem. Dzięki niemu inaczej patrze na życie.
8. Masz twittera?
Pewnie, że mam (:
9. Jaka była twoja pierwsza myśl, gdy usłyszałaś piosenkę 1D?
Kurde, nie dość, że ładni to jeszcze świetnie śpiewają!
10. Jaki masz styl?
Zdecydowanie wole zwykła jeansy i T-shirt, niż sukienki, spódniczki.
11. Którego z chłopców najbardziej przypominasz i dlaczego ?
Myślę, że naszego Louiska. Cóż, troszkę ze mnie niezdara, strasznie lubię rozśmieszać i patrząc na reakcje innych wychodzi mi to nieźle. Jestem tak jak on strasznym bałaganiarzem!
Pytania dla owieczek :
1. Dlaczego postanowiłaś pisać?
2. Film vs. książka?
3. Kto jest twoim autorytetem?
4. Co w życiu cenisz najbardziej?
5. Twój ulubiony kolor?
6. Co chcesz robić w przyszłości?
7. Uprawiasz jakiś sport?
8. Twoje hobby?
9. Ulubiony film?
10. Ulubiony zapach perfum?
11. Lubisz owieczki? ( musiałam (: )
NOMINOWANE OWIECZKI :
1. http://storyotherthantheall.blogspot.com/
2. http://back-in-the-summer-of-69.blogspot.com/
3. http://lovelifeharryandme.blogspot.com/
4. http://you-in-my-bed.blogspot.com/
5. http://beautiful-fable-about-onedirection.blogspot.com/
6. http://mrsashtomlinson.blogspot.com/
7. http://kochamciedwaczterynadobe.blogspot.com/
8. http://badz-mym-jutrem.blogspot.com/
9. http://the-last-sign.blogspot.com/
10. http://teenage-dreams-about-1d-by-dagy.blogspot.com/
11. http://hannah-and-lou-story.blogspot.com/
5. http://beautiful-fable-about-onedirection.blogspot.com/
6. http://mrsashtomlinson.blogspot.com/
7. http://kochamciedwaczterynadobe.blogspot.com/
8. http://badz-mym-jutrem.blogspot.com/
9. http://the-last-sign.blogspot.com/
10. http://teenage-dreams-about-1d-by-dagy.blogspot.com/
11. http://hannah-and-lou-story.blogspot.com/
@AwwwMalik
piątek, 14 grudnia 2012
dwudziesta trzecia owieczka.
Ruda siedziała z założonymi nogami na stolik intensywnie malując sobie paznokcie u nóg, i rąk. To co się teraz działo z jej przyjaciółką było koszmarem, z którego chciała się obudzić. Nie było dnia, kiedy by nie żałowała, że to właśnie Vivian poszła wtedy do tego cholernego sklepu. Bardzo za nią tęskniła. Nie dość tej trudnej sytuacji, był jeszcze problem z Louisem. Nie wiedziała co ma zrobić, do tej pory nie wybaczyła mu tego co zrobił. A może wybaczyła? Może tak na prawdę właśnie tego chciała? Przecież podobał jej się od początku, był słodki ale kiedy było trzeba dziki, nieokrzesany.
- No hej - chłopak nachylił się nad rudą składając na jej ustach słodki, szybki pocałunek po czym usiadł obok niej. Nie umiała wyjaśnić tego, co się teraz między nimi dzieje. Od wypadku Vivian po prostu się całują, przytulają, rozmawiają. Zbliżyli się do siebie. Była to zwykła znajomość, przynajmniej tak sobie wmawiała, ale kiedy ją całował chciała więcej i więcej, mogłaby trwać tak przy jego ustach bezustannie. Czuła coś do niego, co ją kompletnie zmieniło. On ją zmieniał.
- Hej - uśmiechnęła się oddając pocałunek czując na nodze ciepło jego dłoni. Wariowała. - Co tam? -patrzyła na niego jak wcina hamburgera i między kęsami delikatnie się do niej uśmiecha.
- Chcesz? - zerknął na jej pomalowane paznokcie i podsunął jej bułkę pod nos. Gdy ta ugryzła cała się przy tym brudząc keczupem blondyn cicho zachichotał również biorąc gryza po czym przysuwając ją do siebie pocałował ją ścierając resztki keczupu z kącików jej ust. - Lily? - Niall objął ją w pasie odrywając się od niej i ponownie gryząc hamburgera. - Myślę, że powinniśmy pogadać zanim pójdziemy do Viv. - wepchnął do buzi całego hamburgera, gdy ruda patrzyła na niego wyczekująco dając mu do zrozumienia, że czeka na jego przemyślenia, gdy ten mruknął coś pod nosem przynosząc sobie frytki i jakby nigdy nic zaczął je jeść. - Więc... - gdy tylko przełknął obecna zawartość buzi włożył kolejne frytki powoli przeżuwając. - No bo kurde, nie sądzisz że źle mi w fioletowym? - bąknął na chwile przerywając jedzenie.
- Niall, serio chcesz teraz o tym gadać? - westchnęła tylko zakręcając fiolkę z lakierem. - Jak na moje oko to zbyt wielkiego zainteresowania u pielęgniarek nie wzbudzisz.
- Właśnie o to chodzi. Nie chce, żeby ktoś inny się mną interesował. Wystarczy, że ty będziesz. Co ty na to, żeby jeść ze mną każde śniadanie, obiad i kolację przez resztę życia?
- Czy ty właśnie zaproponowałeś mi...
- Tak Lily, chce abyś została moją dziewczyną. - wyszczerzył się nadgryzając frytkę. - Ale w mojej głowie brzmiało to jakoś lepiej - podrapał się po głowie gapiąc się na szczęśliwą Lily.
- Nawet nie wiesz ile sprawiasz mi radości głupku - przysunęła się do niego znowu zatapiając się w jego ustach. Znała już odpowiedzi na pytania. Chciała jeść z nim te śniadania obiady i kolacje. W tym momencie chciała tego bardziej niż czegokolwiek.
W następnych dniach było lepiej. Lepiej z nią i z nim. Sytuacja w domu była mniej napięta. Louis zachowywał się normalnie zarówno w stosunku do Lily jak i Nialla. Może wydoroślał, a może wymyślał coś głupiego. Ale w głowie miał cały czas Vivian, jak wszyscy. Jej stan był stabilny już od tygodnia, lecz przez ten tydzień nic się nie zadziało, żadnego znaku życia, lekarze tez byli bezradni. Była w śpiączce. A mulat już tracił nadzieję, chociaż nie chciał dopuścić do siebie takich myśli.
Tego ranka wstał dosyć wcześnie, ubrał się, po czym zjadając coś na szybko wyszedł z domu. Jak zwykle śpieszył się do niej, po drodze kupując jej jednego żółtego tulipana. Wszedł do budynku od razu zmierzając do sali, w której leżała dziewczyna, lecz tłum w środku sali mu to uniemożliwiał. Gdy próbował się przepchnąć zaczepił go lekarz prowadzący Viv wyprowadzając go z pomieszczenia.
- Co się stało? Dlaczego tam jest tak dużo osób? - Zayn zasypywał lekarza pytaniami.
- Panna Rose właśnie się obudziła ale... - dalej już nie słuchał. Myślał teraz tylko o tym, że się obudziła, że już po wszystkim, że znowu będą razem i będą szczęśliwi. Pchnął drzwi do sali mimo protestów lekarza i wpadł do sali tym samym pozbywając się ludzi z pomieszczenia. Zrobił wdech i wydech po czym podniósł głowę na dziewczynę, która patrzyła na niego przestraszonymi oczami.
- Vivian.. - przysiadł na łóżku i lekko się nad nią pochylając pogłaskał ją po głowie.
- Dzień dobry. To pan jest tym psychologiem? Mówiłam, że żadnego nie chcę. - wierciła się na łóżku nerwowo przygryzając dolna wargę, jakby próbowała się bronić przed płaczem.
- Nie wygłupiaj się Vivian, to przecież ja.
- To na mnie nie działa, proszę stąd wyjść. Nie znam pana. - uciekała wzrokiem patrząc przed okno.
- Przecież to ja, twój Zayn.
@AwwwMalik
- No hej - chłopak nachylił się nad rudą składając na jej ustach słodki, szybki pocałunek po czym usiadł obok niej. Nie umiała wyjaśnić tego, co się teraz między nimi dzieje. Od wypadku Vivian po prostu się całują, przytulają, rozmawiają. Zbliżyli się do siebie. Była to zwykła znajomość, przynajmniej tak sobie wmawiała, ale kiedy ją całował chciała więcej i więcej, mogłaby trwać tak przy jego ustach bezustannie. Czuła coś do niego, co ją kompletnie zmieniło. On ją zmieniał.
- Hej - uśmiechnęła się oddając pocałunek czując na nodze ciepło jego dłoni. Wariowała. - Co tam? -patrzyła na niego jak wcina hamburgera i między kęsami delikatnie się do niej uśmiecha.
- Chcesz? - zerknął na jej pomalowane paznokcie i podsunął jej bułkę pod nos. Gdy ta ugryzła cała się przy tym brudząc keczupem blondyn cicho zachichotał również biorąc gryza po czym przysuwając ją do siebie pocałował ją ścierając resztki keczupu z kącików jej ust. - Lily? - Niall objął ją w pasie odrywając się od niej i ponownie gryząc hamburgera. - Myślę, że powinniśmy pogadać zanim pójdziemy do Viv. - wepchnął do buzi całego hamburgera, gdy ruda patrzyła na niego wyczekująco dając mu do zrozumienia, że czeka na jego przemyślenia, gdy ten mruknął coś pod nosem przynosząc sobie frytki i jakby nigdy nic zaczął je jeść. - Więc... - gdy tylko przełknął obecna zawartość buzi włożył kolejne frytki powoli przeżuwając. - No bo kurde, nie sądzisz że źle mi w fioletowym? - bąknął na chwile przerywając jedzenie.
- Niall, serio chcesz teraz o tym gadać? - westchnęła tylko zakręcając fiolkę z lakierem. - Jak na moje oko to zbyt wielkiego zainteresowania u pielęgniarek nie wzbudzisz.
- Właśnie o to chodzi. Nie chce, żeby ktoś inny się mną interesował. Wystarczy, że ty będziesz. Co ty na to, żeby jeść ze mną każde śniadanie, obiad i kolację przez resztę życia?
- Czy ty właśnie zaproponowałeś mi...
- Tak Lily, chce abyś została moją dziewczyną. - wyszczerzył się nadgryzając frytkę. - Ale w mojej głowie brzmiało to jakoś lepiej - podrapał się po głowie gapiąc się na szczęśliwą Lily.
- Nawet nie wiesz ile sprawiasz mi radości głupku - przysunęła się do niego znowu zatapiając się w jego ustach. Znała już odpowiedzi na pytania. Chciała jeść z nim te śniadania obiady i kolacje. W tym momencie chciała tego bardziej niż czegokolwiek.
W następnych dniach było lepiej. Lepiej z nią i z nim. Sytuacja w domu była mniej napięta. Louis zachowywał się normalnie zarówno w stosunku do Lily jak i Nialla. Może wydoroślał, a może wymyślał coś głupiego. Ale w głowie miał cały czas Vivian, jak wszyscy. Jej stan był stabilny już od tygodnia, lecz przez ten tydzień nic się nie zadziało, żadnego znaku życia, lekarze tez byli bezradni. Była w śpiączce. A mulat już tracił nadzieję, chociaż nie chciał dopuścić do siebie takich myśli.
Tego ranka wstał dosyć wcześnie, ubrał się, po czym zjadając coś na szybko wyszedł z domu. Jak zwykle śpieszył się do niej, po drodze kupując jej jednego żółtego tulipana. Wszedł do budynku od razu zmierzając do sali, w której leżała dziewczyna, lecz tłum w środku sali mu to uniemożliwiał. Gdy próbował się przepchnąć zaczepił go lekarz prowadzący Viv wyprowadzając go z pomieszczenia.
- Co się stało? Dlaczego tam jest tak dużo osób? - Zayn zasypywał lekarza pytaniami.
- Panna Rose właśnie się obudziła ale... - dalej już nie słuchał. Myślał teraz tylko o tym, że się obudziła, że już po wszystkim, że znowu będą razem i będą szczęśliwi. Pchnął drzwi do sali mimo protestów lekarza i wpadł do sali tym samym pozbywając się ludzi z pomieszczenia. Zrobił wdech i wydech po czym podniósł głowę na dziewczynę, która patrzyła na niego przestraszonymi oczami.
- Vivian.. - przysiadł na łóżku i lekko się nad nią pochylając pogłaskał ją po głowie.
- Dzień dobry. To pan jest tym psychologiem? Mówiłam, że żadnego nie chcę. - wierciła się na łóżku nerwowo przygryzając dolna wargę, jakby próbowała się bronić przed płaczem.
- Nie wygłupiaj się Vivian, to przecież ja.
- To na mnie nie działa, proszę stąd wyjść. Nie znam pana. - uciekała wzrokiem patrząc przed okno.
- Przecież to ja, twój Zayn.
@AwwwMalik
środa, 5 grudnia 2012
dwudziesta druga owieczka.
Przesiadywał u niej całymi godzinami, nie chcąc odstąpić jej ani na krok. Raz nawet zasnął na jej nogach, ale gdy tylko się przebudził czuwał dalej. Przecież mogła się w każdej chwili obudzić, jak by się poczuła, gdyby jego przy niej nie było? Musiała wiedzieć, że on tu jest i czeka. Opowiadał jej różne historię, co się dzieje na świecie, u nich w domu, w jego życiu.
- Dzisiaj mieliśmy zdjęcia, ale bez ciebie to było zupełnie do kitu. Baba, która robiła zdjęcia praktycznie nie miała pojęcia o fotografowaniu. Do pięt ci nie dorastała! Lauren i Lily przyjadą po południu, a chłopaki wieczorem. Nie zostaniesz sama. Masz tu dla kogo żyć, pamiętaj. - ujął jej smukłą rękę przykładając sobie do policzka pocierając o jej tatuaż. Pamiętał ten dzień. Aż za dobrze. Pamiętał jak się wtedy bała, on tez się bał, ale nie bólu fizycznego, tego, że kiedy ich drogi się rozejdą ten tatuaż zawsze będzie mu ją przypominał. Tak było, i będzie. Zawsze kiedy na niego patrzył widział przestraszone oczy dziewczyny. Ale przetrwali, bo byli razem i teraz tez na pewno dadzą sobie rade. Wierzył w to.
Z rozmyśleń wybiło go głośne pikanie. Najpierw pomyślał że to jego rozładowująca się komórka, którą stale zapominał naładować, lecz spoglądając na ekran nic nie dostrzegł. Głos dochodził z maszyny tuż przy łóżku Vivian. Nie oddycha. Pędem rzucił się do wyjścia szukając lekarza, gdy wreszcie go dopadł zmachany nie mógł wypowiedzieć ani słowa. Potrząsł lekarzem wykrztuszając tylko ciche ' Vivian nie oddycha ' i w momencie kiedy lekarz ruszył w kierunku sali, mulat w szybkim tępię podążał razem z nim. Jednak gdy próbował wejść do sali za lekarzem nie udało mu się. Zrezygnowany usiadł na podłodze chowając głowę w rękach. Co chwile tylko słyszał jak nowi lekarze wchodzili do sali gdzie leżała Viv. Bał się o nią. Nie mógł myśleć źle, ale po prostu nie wiedział co o tym myśleć, czym zając te cholerne myśli, które skupiały się tylko na niej i tym, że z tego nie wyjdzie.
Po kilku godzinach siedzenia przed salą usłyszał nad sobą cichutki głos Lily, po czym podniósł głowę spoglądając na rudą. No tak, miały przyjechać, ale przez to wszystko zapomniał nawet do nich zadzwonić. Nie miał do tego głowy. Kiedy opowiedział dziewczynom o zdarzeniu, nagle z sali wyszedł lekarza co sprawiło, że Zayn niemal skoczył na widok lekarza.
- Robimy co w naszej mocy, żeby pobudzić serce do działania. Lecz od paru godzin bez skutku. Jeśli po godzinie nam się nie uda, to będzie koniec. Bardzo mi przykro. - Zayn słysząc te słowa oparł się o ścianę tak jakby dostał czymś w głowę. Nic nie widział, nic nie słyszał, szedł prosto wpadając na różnych ludzi, lekarzy, pacjentów. Wołania dziewczyn go nie wzruszały. Wiedział co musiał zrobić, i chodź nie było to zgodne z jego naturą musiał spróbować. Musiał to zrobić dla niej.
Otarł oczy z łez i wszedł do pomieszczenia którego szukał siadając na jeden z wielu ławek. Czuł się dziwnie, jeszcze nigdy nie był w czymś takim. Był sam, bo jeszcze zanim usiadł rozejrzał się czy aby na pewno nikogo nie ma, a mimo czuł czyjąś obecność. Odwrócił się, bo pomyślał, że być może któraś z dziewczyn za nim poszła, lecz i dziewczyn nie było. Chwile siedział w milczeniu, po czym podniósł głowę i zaczął swój monolog :
- Wiem że tam jesteś. I wiem, że tylko ty możesz jej pomóc. Nie chcesz jej zabierać. Jest jeszcze bardzo młoda, całe życie przed nią. Życie ze mną. - zrobił pauzę biorąc głęboki wdech i kontynuował - Wiem że w ciebie nie wierzę, ale proszę cię, jeśli ją uratujesz zrobię wszystko. Dla niej zrobię wszystko. Bez niej nie istnieje, błagam, kocham ją. - wychrypiał z nowo napływającymi łzami spływającymi po policzkach. Dziwił się, że tak łatwo przychodzi mu rozmowa z Nim. Owszem, wierzył w co innego, oddawał cześć komuś innego, jednak kiedy chodziło o Vivian nie cofnie się przed niczym.
Tracąc rachubę czasu nawet nie zorientował się, że z 12 zrobiła się 15. Mogło być już za późno. Pewnie lekarz go szukał, bo już o 13 było wszystko wiadome. Przeklną w myślach przyspieszając kroku i gdy był już na zakręcie zobaczył zapłakaną Lauren. Zamarł. Wstrzymał oddech i był przygotowany na najgorsze. Co zrobi jeśli to koniec? Zdoła przygotować pogrzeb? A co powie jej mamie? Jak sobie poradzi?
- Jej stan jest znowu stabilny - gdy tylko brunetka to powiedziała odetchnął z ulgą biorąc dziewczynę w objęcia. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech i przymykając oczy szepnął tylko ciche " dziękuję ".
krótkie. za krótkie.
@AwwwMalik
- Dzisiaj mieliśmy zdjęcia, ale bez ciebie to było zupełnie do kitu. Baba, która robiła zdjęcia praktycznie nie miała pojęcia o fotografowaniu. Do pięt ci nie dorastała! Lauren i Lily przyjadą po południu, a chłopaki wieczorem. Nie zostaniesz sama. Masz tu dla kogo żyć, pamiętaj. - ujął jej smukłą rękę przykładając sobie do policzka pocierając o jej tatuaż. Pamiętał ten dzień. Aż za dobrze. Pamiętał jak się wtedy bała, on tez się bał, ale nie bólu fizycznego, tego, że kiedy ich drogi się rozejdą ten tatuaż zawsze będzie mu ją przypominał. Tak było, i będzie. Zawsze kiedy na niego patrzył widział przestraszone oczy dziewczyny. Ale przetrwali, bo byli razem i teraz tez na pewno dadzą sobie rade. Wierzył w to.
Z rozmyśleń wybiło go głośne pikanie. Najpierw pomyślał że to jego rozładowująca się komórka, którą stale zapominał naładować, lecz spoglądając na ekran nic nie dostrzegł. Głos dochodził z maszyny tuż przy łóżku Vivian. Nie oddycha. Pędem rzucił się do wyjścia szukając lekarza, gdy wreszcie go dopadł zmachany nie mógł wypowiedzieć ani słowa. Potrząsł lekarzem wykrztuszając tylko ciche ' Vivian nie oddycha ' i w momencie kiedy lekarz ruszył w kierunku sali, mulat w szybkim tępię podążał razem z nim. Jednak gdy próbował wejść do sali za lekarzem nie udało mu się. Zrezygnowany usiadł na podłodze chowając głowę w rękach. Co chwile tylko słyszał jak nowi lekarze wchodzili do sali gdzie leżała Viv. Bał się o nią. Nie mógł myśleć źle, ale po prostu nie wiedział co o tym myśleć, czym zając te cholerne myśli, które skupiały się tylko na niej i tym, że z tego nie wyjdzie.
Po kilku godzinach siedzenia przed salą usłyszał nad sobą cichutki głos Lily, po czym podniósł głowę spoglądając na rudą. No tak, miały przyjechać, ale przez to wszystko zapomniał nawet do nich zadzwonić. Nie miał do tego głowy. Kiedy opowiedział dziewczynom o zdarzeniu, nagle z sali wyszedł lekarza co sprawiło, że Zayn niemal skoczył na widok lekarza.
- Robimy co w naszej mocy, żeby pobudzić serce do działania. Lecz od paru godzin bez skutku. Jeśli po godzinie nam się nie uda, to będzie koniec. Bardzo mi przykro. - Zayn słysząc te słowa oparł się o ścianę tak jakby dostał czymś w głowę. Nic nie widział, nic nie słyszał, szedł prosto wpadając na różnych ludzi, lekarzy, pacjentów. Wołania dziewczyn go nie wzruszały. Wiedział co musiał zrobić, i chodź nie było to zgodne z jego naturą musiał spróbować. Musiał to zrobić dla niej.
Otarł oczy z łez i wszedł do pomieszczenia którego szukał siadając na jeden z wielu ławek. Czuł się dziwnie, jeszcze nigdy nie był w czymś takim. Był sam, bo jeszcze zanim usiadł rozejrzał się czy aby na pewno nikogo nie ma, a mimo czuł czyjąś obecność. Odwrócił się, bo pomyślał, że być może któraś z dziewczyn za nim poszła, lecz i dziewczyn nie było. Chwile siedział w milczeniu, po czym podniósł głowę i zaczął swój monolog :
- Wiem że tam jesteś. I wiem, że tylko ty możesz jej pomóc. Nie chcesz jej zabierać. Jest jeszcze bardzo młoda, całe życie przed nią. Życie ze mną. - zrobił pauzę biorąc głęboki wdech i kontynuował - Wiem że w ciebie nie wierzę, ale proszę cię, jeśli ją uratujesz zrobię wszystko. Dla niej zrobię wszystko. Bez niej nie istnieje, błagam, kocham ją. - wychrypiał z nowo napływającymi łzami spływającymi po policzkach. Dziwił się, że tak łatwo przychodzi mu rozmowa z Nim. Owszem, wierzył w co innego, oddawał cześć komuś innego, jednak kiedy chodziło o Vivian nie cofnie się przed niczym.
Tracąc rachubę czasu nawet nie zorientował się, że z 12 zrobiła się 15. Mogło być już za późno. Pewnie lekarz go szukał, bo już o 13 było wszystko wiadome. Przeklną w myślach przyspieszając kroku i gdy był już na zakręcie zobaczył zapłakaną Lauren. Zamarł. Wstrzymał oddech i był przygotowany na najgorsze. Co zrobi jeśli to koniec? Zdoła przygotować pogrzeb? A co powie jej mamie? Jak sobie poradzi?
- Jej stan jest znowu stabilny - gdy tylko brunetka to powiedziała odetchnął z ulgą biorąc dziewczynę w objęcia. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech i przymykając oczy szepnął tylko ciche " dziękuję ".
krótkie. za krótkie.
@AwwwMalik
niedziela, 25 listopada 2012
dwudziesta pierwsza owieczka.
- Louis do jasnej cholery, czy ty chodź raz możesz coś zrobić bez wygłupów? Zalałeś moje ulubione bokserki!- zrozpaczony Liam machał rękami próbując wysuszyć bieliznę z mleka.
- Masz szczęście że nie było gorące. Wtedy Lauren już w ogóle nie miałaby z ciebie pożytku. - Louis zadowolony zbierał pozostałości po płatkach ze stolika, jednak patrząc na zdenerwowaną minę Liama uśmieszek z jego ust zniknął. - To nie moja wina, gdyby Vivian przyszła już z tym chlebem nie musiałbym jeść tych cholernych płatków- wywrócił oczami.
- Właśnie, długo jej już nie ma - odezwał się Malik - Zadzwonię do niej, może kogoś spotkała i się zagadała. Bo przecież jak zaraz nie przyjdzie to Lou podtopi nas tymi płatkami. - mulat wybrał numer dzwoniąc.
- A przestań, po prostu nie mam dziś weny na jedzenie płatków. - machał rękami mówiąc do Zayna, który rozmawiał już przez telefon wcale nie słuchając co się do niego mówi. - Rozumiem, Vivian i wgl ale nie rań mnie i chociaż raz
posłuchaj. - nafuczył sie ale słysząc co mówi Zayn spoważniał.
- Vivian miała wypadek.
Zacisnął mocno rękę na klamce ciągle pośpieszając prowadzącego Liama samochód, by jechał szybciej, gdy ten i tak już dawno przekroczył dopuszczalną prędkość. Nie mógł znieść myśli, że mogłoby jej się coś stać.Łudził sie, że to pomyłka i Vivian czeka na niego w domu, dziwiąc się, że nikogo nie ma, bo przecież przyniosła ten cholerny chleb. Przecież dopiero co powiedział jej, że ją kocha. Ona czuła to samo. To nie mogło sie tak skończyć.
Gdy tylko czarne Audi sie zatrzymało mulat wyskoczył z auta chcąc jak najszybciej wyjaśnić to całe zamieszanie. Tuz za nim szła reszta zespołu wraz z Lauren i Lily, którzy usilnie próbowali dogonić pędzącego Malika. Gdy chłopak wpadł do szpitala dorwał jakaś pielęgniarkę i uzyskując informację szybko udał się do wskazanej sali. Lecz nie wszedł od razu. Zatrzymał się biorąc głęboki wdech.
- Jeśli ona faktycznie tam jest, musisz być silny stary. Pokazać jej że się nie boisz i że dacie, damy rade. - Louis stanął za Zaynem klepiąc go po plecach.
- Ale kiedy ja się boje. Nigdy w życiu się tak nie bałem. Przecież niedawno ją odzyskałem, nie chce jej stracić. - pochylił się przeczesując ręka włosy.
- Jestem tu, wszyscy jesteśmy. Idź do niej.
Stał tak pod salą nr 13 i z ręką na klamce ciężko oddychał, gdy w końcu postanowił ja nacisnąć. Za białymi drzwiami zobaczył drobną, poobijaną dziewczynę podłączoną do różnych urządzeń, które na okrągło pikały. Podszedł bliżej i dopiero teraz zobaczył rękę w gipsie i usztywnioną szyję. Poczuł na policzkach łzy i szybko je otarł, bo przecież miał być silny.
Usiadł na krześle, tuż obok łóżka Viv i jeszcze bardziej się rozpłakał.
- Cześć skarbie - powitał ją głaskając ją lekko po rękę, jakby bał się, że jeszcze bardziej ja uszkodzi. - Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam. - skulił się tłumiąc szloch. - Nie możesz odejść. Nie możesz mnie tu zostawić, słyszysz? Nie pozwolę ci. Obiecałaś mi że zawsze ze mną będziesz, pamiętasz? Musisz dotrzymać obietnicy. Przecież cie kocham - teraz wybuchł płaczem zanosząc się szlochem i co chwile wycierając łzy. Nienawidził siebie. To przez niego, ten chleb, to że to ona wtedy była na tym cholernym przejściu, a powinien to być on. Nienawidził że jest taki słaby. Teraz musi zrobić wszystko, by czuła, że jest przy niej. Ucałował jej szczupłą dłoń przykładając ją sobie do załzawionego policzka. Gdy się w końcu trochę uspokoił wziął głęboko powietrze do płuc i znowu zaczął do niej mówić.
- Wiem że mnie nie zostawisz. Ufam ci jak nikomu innemu, nie możesz mnie zawieść. Pamiętaj że bardzo cię kocham. Nigdy o tym nie zapominaj. ' I need you boo, I gotta see you boo... ' - zaczął nucić ich ulubioną piosenkę lekko się kołysząc. Przecież musiało być dobrze. Nie po to było tak pod górkę, żeby teraz wszystko się zepsuło. Wierzył w to i miał nadzieje, że jego ukochana też wierzy, w siebie i w ich miłość.
- Masz szczęście że nie było gorące. Wtedy Lauren już w ogóle nie miałaby z ciebie pożytku. - Louis zadowolony zbierał pozostałości po płatkach ze stolika, jednak patrząc na zdenerwowaną minę Liama uśmieszek z jego ust zniknął. - To nie moja wina, gdyby Vivian przyszła już z tym chlebem nie musiałbym jeść tych cholernych płatków- wywrócił oczami.
- Właśnie, długo jej już nie ma - odezwał się Malik - Zadzwonię do niej, może kogoś spotkała i się zagadała. Bo przecież jak zaraz nie przyjdzie to Lou podtopi nas tymi płatkami. - mulat wybrał numer dzwoniąc.
- A przestań, po prostu nie mam dziś weny na jedzenie płatków. - machał rękami mówiąc do Zayna, który rozmawiał już przez telefon wcale nie słuchając co się do niego mówi. - Rozumiem, Vivian i wgl ale nie rań mnie i chociaż raz
posłuchaj. - nafuczył sie ale słysząc co mówi Zayn spoważniał.
- Vivian miała wypadek.
Zacisnął mocno rękę na klamce ciągle pośpieszając prowadzącego Liama samochód, by jechał szybciej, gdy ten i tak już dawno przekroczył dopuszczalną prędkość. Nie mógł znieść myśli, że mogłoby jej się coś stać.Łudził sie, że to pomyłka i Vivian czeka na niego w domu, dziwiąc się, że nikogo nie ma, bo przecież przyniosła ten cholerny chleb. Przecież dopiero co powiedział jej, że ją kocha. Ona czuła to samo. To nie mogło sie tak skończyć.
Gdy tylko czarne Audi sie zatrzymało mulat wyskoczył z auta chcąc jak najszybciej wyjaśnić to całe zamieszanie. Tuz za nim szła reszta zespołu wraz z Lauren i Lily, którzy usilnie próbowali dogonić pędzącego Malika. Gdy chłopak wpadł do szpitala dorwał jakaś pielęgniarkę i uzyskując informację szybko udał się do wskazanej sali. Lecz nie wszedł od razu. Zatrzymał się biorąc głęboki wdech.
- Jeśli ona faktycznie tam jest, musisz być silny stary. Pokazać jej że się nie boisz i że dacie, damy rade. - Louis stanął za Zaynem klepiąc go po plecach.
- Ale kiedy ja się boje. Nigdy w życiu się tak nie bałem. Przecież niedawno ją odzyskałem, nie chce jej stracić. - pochylił się przeczesując ręka włosy.
- Jestem tu, wszyscy jesteśmy. Idź do niej.
Stał tak pod salą nr 13 i z ręką na klamce ciężko oddychał, gdy w końcu postanowił ja nacisnąć. Za białymi drzwiami zobaczył drobną, poobijaną dziewczynę podłączoną do różnych urządzeń, które na okrągło pikały. Podszedł bliżej i dopiero teraz zobaczył rękę w gipsie i usztywnioną szyję. Poczuł na policzkach łzy i szybko je otarł, bo przecież miał być silny.
Usiadł na krześle, tuż obok łóżka Viv i jeszcze bardziej się rozpłakał.
- Cześć skarbie - powitał ją głaskając ją lekko po rękę, jakby bał się, że jeszcze bardziej ja uszkodzi. - Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam. - skulił się tłumiąc szloch. - Nie możesz odejść. Nie możesz mnie tu zostawić, słyszysz? Nie pozwolę ci. Obiecałaś mi że zawsze ze mną będziesz, pamiętasz? Musisz dotrzymać obietnicy. Przecież cie kocham - teraz wybuchł płaczem zanosząc się szlochem i co chwile wycierając łzy. Nienawidził siebie. To przez niego, ten chleb, to że to ona wtedy była na tym cholernym przejściu, a powinien to być on. Nienawidził że jest taki słaby. Teraz musi zrobić wszystko, by czuła, że jest przy niej. Ucałował jej szczupłą dłoń przykładając ją sobie do załzawionego policzka. Gdy się w końcu trochę uspokoił wziął głęboko powietrze do płuc i znowu zaczął do niej mówić.
- Wiem że mnie nie zostawisz. Ufam ci jak nikomu innemu, nie możesz mnie zawieść. Pamiętaj że bardzo cię kocham. Nigdy o tym nie zapominaj. ' I need you boo, I gotta see you boo... ' - zaczął nucić ich ulubioną piosenkę lekko się kołysząc. Przecież musiało być dobrze. Nie po to było tak pod górkę, żeby teraz wszystko się zepsuło. Wierzył w to i miał nadzieje, że jego ukochana też wierzy, w siebie i w ich miłość.
Latam z tymi blogami z onetu tutaj i sama nie wiem gdzie mi gorzej :c przepraszam.
@AwwwMalik.
dwudziesta owieczka.
W klubie " 68 " jak zwykle tłoczno. Masa ludzi tańczyła, równie dużo osób siedziało i piło i ona również. Siedziała sącząc drink za drinkiem.
- No no no - mężczyzna zagwizdał widząc rudą siedzącą przy barze siadając na krześle obok. - Widzę, że jesteś sama - zauważył zamawiając 2 drinki i jeden z nich podsuwając po jej nos.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na " ty " - prychnęła nawet nie zaszczycając go wzrokiem.
- Taka ładna, a taka pyskata - przysunął krzesło bliżej wziąwszy ją za rękę. - Ale to nawet lepiej - zaśmiał się pokazując uzębienie, na które ruda samowolnie się skrzywiła.
- Puszczaj - syknęła, kiedy ten mocniej zacisną swoją rękę na jej nadgarstku.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na " ty " - zadrwił przyciągając ją bliżej do siebie, na co Lily się szarpnęła.
- Zostaw mnie! - niemal pisnęła po czym szarpnęła się jeszcze bardziej i w tej chwili ktoś stanął przed nią. Ale nie widziała jego twarzy.
- Powiedziała coś - chłopak powiedział donośnym i zdecydowanym głosem.
- A ty to kto? Ona nie potrzebuje adwokata.
- Zaraz ty będziesz potrzebował - blondynek podwinął rękawy koszuli - Wyjdziesz sam czy mam ci pomóc? - w odpowiedzi jednak usłyszał tylko śmiesz i pisk Lily kiedy facet próbował go uderzyć. I trafił. Walnął go prosto w nos, aż Niall zatoczył się do tyłu. Przystawiając rękę do nosa zauważył krew i teraz był niemal przekonany, że nikt mu nie przeszkodzi by dowalić temu oblechowi Skoczył na faceta z pięściami zwalając go z krzesła i mocno przyciskając do ziemi obkładając go ciosami gdzie popadnie. Ale facet nie dawał za wygraną. Jedna ręką udało mu się zablokować cios po czym przekręcił Nialla tak, że teraz on leżał pod nim. Mimo próśb Lily jednak nie przestał. Jakim prawem mógł się tak do niej odezwać? Nie mógł na to pozwolić, musiał coś z tym zrobić. Nie wiadomo skąd jakiś facet rzucił się na Nialla pomagając tym samym temu drugiemu. Lily nie wahała się ani chwili. Szybkim ruchem skoczyła na mężczyznę powalając go na ziemię i obijając mu porządnie krocze. Ten tylko leżał i jęczał z bólu, kiedy Lily go tłukła.
Kiedy w końcu ochrona oderwała rudą i blondynka od mężczyzn poobijani i cali we krwi udali się razem z policją na komisariat.
Nadmierne tłumaczenia, że to nie ich wina nie pomagały. Niall w tej sytuacji mógł tylko zadzwonić do Louisa i poprosić go o pomoc. Nie zrobiłby tego, ze względu na sytuację między nimi ale tu nie chodziło tylko o jego. Wplątał w to Lily, a nie może pozwolić, żeby jeszcze ona ucierpiała.
- Słuchaj, strasznie cie przepraszam... To moja wina że jesteśmy tu gdzie jesteśmy - rozejrzał się po dość ciasnej celi kątem oka spoglądając na dziewczynę, która w tym momencie uśmiechnęła się i wtuliła w jego ramie.
- Dzięki Niall. Gdyby nie ty nie wiem co by się stało. - położyła głowę na jego ramieniu biorąc go za rękę.
- Nie uważasz że to dziwne?
- Ale że co?
- Że musieliśmy znaleźć się aż w pace, żeby zrozumieć, że wcale się nienawidzimy?
- Cóż, może trochę. Ale to ja, przyzwyczaj się. - obdarowała go znowu uśmiechem upajając się jego perfumami. Już wtedy wiedziała, że ten zapach będzie jej ulubionym.
Dzień jak co dzień. Poranek przy osobie którą kocham, wspólne śniadanie z oszołomami, z którymi dziele dom i jak zwykle moja kolej na pójście do sklepu.
Zaczęło się od tego, że Niall zjadł ostatnią kromkę białego chleba, a że szlachetni mości panowie ( czytaj : Lou i Zayn ) nie jedzą chleba ciemnego biedna Vivian musiała iść. To nie moja wina, że nie jestem dobra w kamień, papier, nożyce. Cóż, spełnieniem marzeń to to nie było ale mus to mus. Będąc w sklepie kupiłam to co zamierzałam kupić. Zapakowałam zakupy i wyszłam ze sklepu chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy przechodziłam przez przejście dla pieszych poczułam silny ból w całym ciele. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co było powodem mojego, jak sądziłam omdlenia.
@AwwwMalik .
- No no no - mężczyzna zagwizdał widząc rudą siedzącą przy barze siadając na krześle obok. - Widzę, że jesteś sama - zauważył zamawiając 2 drinki i jeden z nich podsuwając po jej nos.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na " ty " - prychnęła nawet nie zaszczycając go wzrokiem.
- Taka ładna, a taka pyskata - przysunął krzesło bliżej wziąwszy ją za rękę. - Ale to nawet lepiej - zaśmiał się pokazując uzębienie, na które ruda samowolnie się skrzywiła.
- Puszczaj - syknęła, kiedy ten mocniej zacisną swoją rękę na jej nadgarstku.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na " ty " - zadrwił przyciągając ją bliżej do siebie, na co Lily się szarpnęła.
- Zostaw mnie! - niemal pisnęła po czym szarpnęła się jeszcze bardziej i w tej chwili ktoś stanął przed nią. Ale nie widziała jego twarzy.
- Powiedziała coś - chłopak powiedział donośnym i zdecydowanym głosem.
- A ty to kto? Ona nie potrzebuje adwokata.
- Zaraz ty będziesz potrzebował - blondynek podwinął rękawy koszuli - Wyjdziesz sam czy mam ci pomóc? - w odpowiedzi jednak usłyszał tylko śmiesz i pisk Lily kiedy facet próbował go uderzyć. I trafił. Walnął go prosto w nos, aż Niall zatoczył się do tyłu. Przystawiając rękę do nosa zauważył krew i teraz był niemal przekonany, że nikt mu nie przeszkodzi by dowalić temu oblechowi Skoczył na faceta z pięściami zwalając go z krzesła i mocno przyciskając do ziemi obkładając go ciosami gdzie popadnie. Ale facet nie dawał za wygraną. Jedna ręką udało mu się zablokować cios po czym przekręcił Nialla tak, że teraz on leżał pod nim. Mimo próśb Lily jednak nie przestał. Jakim prawem mógł się tak do niej odezwać? Nie mógł na to pozwolić, musiał coś z tym zrobić. Nie wiadomo skąd jakiś facet rzucił się na Nialla pomagając tym samym temu drugiemu. Lily nie wahała się ani chwili. Szybkim ruchem skoczyła na mężczyznę powalając go na ziemię i obijając mu porządnie krocze. Ten tylko leżał i jęczał z bólu, kiedy Lily go tłukła.
Kiedy w końcu ochrona oderwała rudą i blondynka od mężczyzn poobijani i cali we krwi udali się razem z policją na komisariat.
Nadmierne tłumaczenia, że to nie ich wina nie pomagały. Niall w tej sytuacji mógł tylko zadzwonić do Louisa i poprosić go o pomoc. Nie zrobiłby tego, ze względu na sytuację między nimi ale tu nie chodziło tylko o jego. Wplątał w to Lily, a nie może pozwolić, żeby jeszcze ona ucierpiała.
- Słuchaj, strasznie cie przepraszam... To moja wina że jesteśmy tu gdzie jesteśmy - rozejrzał się po dość ciasnej celi kątem oka spoglądając na dziewczynę, która w tym momencie uśmiechnęła się i wtuliła w jego ramie.
- Dzięki Niall. Gdyby nie ty nie wiem co by się stało. - położyła głowę na jego ramieniu biorąc go za rękę.
- Nie uważasz że to dziwne?
- Ale że co?
- Że musieliśmy znaleźć się aż w pace, żeby zrozumieć, że wcale się nienawidzimy?
- Cóż, może trochę. Ale to ja, przyzwyczaj się. - obdarowała go znowu uśmiechem upajając się jego perfumami. Już wtedy wiedziała, że ten zapach będzie jej ulubionym.
Dzień jak co dzień. Poranek przy osobie którą kocham, wspólne śniadanie z oszołomami, z którymi dziele dom i jak zwykle moja kolej na pójście do sklepu.
Zaczęło się od tego, że Niall zjadł ostatnią kromkę białego chleba, a że szlachetni mości panowie ( czytaj : Lou i Zayn ) nie jedzą chleba ciemnego biedna Vivian musiała iść. To nie moja wina, że nie jestem dobra w kamień, papier, nożyce. Cóż, spełnieniem marzeń to to nie było ale mus to mus. Będąc w sklepie kupiłam to co zamierzałam kupić. Zapakowałam zakupy i wyszłam ze sklepu chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy przechodziłam przez przejście dla pieszych poczułam silny ból w całym ciele. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co było powodem mojego, jak sądziłam omdlenia.
@AwwwMalik .
Subskrybuj:
Posty (Atom)