wtorek, 8 maja 2012

dziewiąta owieczka.

Po wyjściu z gabinetu głównego managera chłopców niemal skakałyśmy z radości. By uczcić nasz wspólny sukces wybrałyśmy się na długie zakupy. Mieszkanie z piątką chłopaków, tak sławnych chłopaków jest czasami męczące. 
- Vivian?
- No? - zapytałam przeglądając ubrania.
- Co jest? Co się dzieje między tobą a Zayn'em? Dlaczego nie możecie normalnie pogadać? Nie da się już z wami żyć. Gdy jesteśmy razem i robimy coś fajnego jedno z was wychodzi. Długo tak jeszcze zamierzasz to ciągnąc? 
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
- Cholera nie bądź taka! 
- Jaka?
- Obojętna. Nie odtrącaj mnie od siebie do cholery! - podniosła głos, co sprawiło większe zainteresowanie ludzi w sklepie.
- Wydaje ci się. I nie odtrącam cię, przecież wiesz.
- Od kiedy cię znam? Od wczoraj? Znamy się od dziecka, siebie oszukuj proszę bardzo, ale nie nawet nie próbuj.
- Pfff - westchnęłam biorąc powietrze do ust. - Chodzi o to, że popełniliśmy masę błędów, i żadne z nas nie umie za nie ponieść kary. Po prostu nie umiemy o tym spokojnie pogadać. Jeszcze sprawa z Harry'm. Ja już nie mam siły. 
- Z Harry'm? Z jakiej mańki ? 
- Oh, ubzdurał sobie, że z nim flirtuje. Lauri, ja nie chce się z nim kłócić, ale nie daje rady. Przy byle jakiej okazji czepia się o wszystko i rozdrapuje to co było. Strasznie się zmienił. 
- Bo jego też to boli. Czuł się tak, jak ty teraz kiedy zobaczyłaś go z Jennifer. Może warto z nim pogadać na spokojnie i dać mu dojść do słowa, co? 
- Tak, być może. 
Może byłam obojętna ba, byłam na pewno. Ale sytuacja tego wymagała. Nie mogłam mu przecież pokazać że mi zależy, a zależy cholernie. Dałabym wszystko, by znowu było jak dawniej. Bym mogła dalej z nim o wszystkim porozmawiać, i zrobić dosłownie wszystko. Ale nie mogłam nic zrobić, miał dziewczynę, więc gdy wyskoczę z tekstem " jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciel " to będzie zupełnie nie na miejscu. Mimo, że zawsze o wszystkim mówiłam Lauren, w tej kwestii zachowałam milczenie. Lauren jest dość blisko z Zayn'em + kibicuje nam i próbuje zrobić wszystko byśmy się pogodzili + ma głupie pomysły, co równa się wypaplaniem wszystkiego brunetowi.


Po zakupach udałyśmy się do domu, gdzie było jak zwykle bardzo głośno. Przekraczając próg pokoju, Lauren uwiesiła się na mojej szyi i zaczęła głośno łkać.
- Co jest? - zapytał zdezorientowany Niall. - Nie dowieźli ziemniaków do spożywczego!? - wykrzyknął, na co od razu dostał w głowę od Liam'a.
- Co się dzieje? Co powiedział Robert? 
- Że nie jest z nas zadowolony i że znalazł kogoś innego. Mamy tydzień na wyprowadzenie się. - rzuciłam jednym tchem próbując utrzymać zmartwioną minę. Ich miny mówiły wszystko. Niall przestał jeść, Harry przytulał Louis'a który siedział i wlepiał w nas swoje piękne zielone oczy, a Zayn i Liam po prostu spuścili wzrok na dół.
- Jak to? Dlaczego?! - krzyknął Lou. - Pani Marcheweczko! - ryknął prawie plącząc. 
- Jesteście najlepsze! Liam, dzwoń do Roberta i powiedz, że nie chcemy nikogo innego. - zbulwersowany Loczek wstał z kanapy idąc w naszym kierunku.
Lauren na skraju wyczerpania wybuchnęła śmiechem, a ja razem z nią. Turlałyśmy się po podłodze widząc ich zdziwione miny.
- Cholera no nie! Wkręciły nas! - krzyknął Louis. 
- O moje drogie, macie zdrowo przechlapane...! - zaczął Harry, ale już nie skończył.
- Czyli co, jednak są te ziemniaki tak? - blondynek stanął na kanapie i zaczął machać rękami na co wybuchnęliśmy jeszcze większym śmiechem. Mimo że chłopcy udawali obrażonych, śmiali się razem z nami.
-To co tak na prawdę powiedział wam Robert? Tylko żadnych numerów, Louis więcej już nie przeżyje. Mógł przez was dostać zawału. - Liam uśmiechnął się szturchając mnie w ramie. 
- Oh, to takie miłe że nie chcecie nikogo innego. Chce żebym robiła wam zdjęcia podczas teledysku, a Lauren żeby w nim grała. 
- No co ty? Serio ? 
- To zajebiście, musimy to uczcić! - napalony Harry podniósł się z kanapy lecąc na górę. - Dzwonie po taksówki, jedziemy na miasto! - wykrzyczał z góry.

Rozeszliśmy się do pokoi i każdy zabrał się za ubieranie. Łazienek w całym domu mieliśmy 3, ale i tak staliśmy w kolejce do jednej. Przepychałam się i kłóciłam z Niall'em o moją kolejkę, w której byłam pierwsza, a on bezczelnie się wepchał. Po wyjściu z niej miałam na sobie małą czarną, włosy ułożone, wyprostowane i delikatnie uniesione, makijaż zrobiony trochę za poważnie i wysokie czarne szpilki. Czekając na Lauren zdążyłam jeszcze pomalować paznokcie, sprawdzić wiadomości na poczcie i zadzwonić do mamy z którą gadałam dobre 20 minut. W pewnym momencie już zaczęłam wątpić w nasze wyjście przed północą, ale po chwili już schodziłyśmy na dół. Lauren ubrana w niebieski top z wielkim dekoltem i idealnie dopasowane legginsy i szpilki wyglądała rewelacyjnie. Zawsze co by nie założyła wyglądała o niebo lepiej ode mnie.
- Kurde, gdybym nie miał dziewczyny to bym się z wami ożenił - zaśmiał się Liam tuląc nas do siebie.
- Ah, szczęście, że jestem singlem - westchnął Harry przyglądając mi się od góry do dołu i obdarowując mnie przy tym swoim pięknym uśmiechem. 
- Jak to? A co ze mną? - do kuchni wkroczył oburzony Lou zakładając ręce na piersi. - Chociaż, nie. Jestem w stanie się poświęcić na tą jedną malutką chwilę zapomnienia. - również się uśmiechnął. - Świetnie wyglądacie. 
- Czego nie mogę powiedzieć o tobie. - Lauren stłumiła śmiech. Louis miał swój własny styl. Miał na sobie koszulkę w kolorze beżu z delikatnym dekoltem  czarne rybaczki z dżinsu i tenisówki. Na włosach był nałożony żel, co sprawiało że jego włosy były lekko podniesione do góry. Wyglądał uroczo. Nic, tylko się zakochać.

Droga nie zajęła nam długo, a gdy wysiedliśmy z samochodu można było usłyszeć głośne bity dochodzące ze środku klubu. Nie obyło się też, bez dzikich fanek. Jedna nawet wzięła mnie za siostrę Harry'ego upierając się, że jesteśmy do siebie strasznie podobni. Z której strony to ja nie wiem. Ostatnia fanka poprosiła o autograf Louisa, tam gdzie słońce nie dochodzi. Cóż, na pewno będzie się tym chwalić więc gratuluję pomysłu. Wchodząc do środka zobaczyliśmy wielką salę. Po prawej stronie znajdował się długi bar, przy którym siedziało dużo osób. Na środku, ma się rozumieć był parkiet, na którym szalały już tłumy ludzi a po lewej stronie znajdowały się stoliki, gdzie było można pogadać i coś zjeść co bardzo przypasowało Irlandczykowi, który od razu udał się w tamto miejsce. Jego apetyt serio zaczynał mnie martwić. Lou poszedł po alkohole, a Liam z Lauren już bawili się na parkiecie. Zrobiła się niezręczna cisza, która mnie dobijała i postanowiłam ją natychmiast przerwać.
- To co Harry dasz się zaprosić? - podałam mu rękę śmiejąc się. 
- Z przyjemnością - złapał za moją rękę, zerknął jeszcze na siedzącego naprzeciwko nas Zayn'a i ruszyliśmy w ślady Lauren i Liam'a.

Leciała dość wolna piosenka, więc bez podchodów wtuliłam się z Loczka, co go wyraźnie zdziwiło.  Nie było to niczym niezręcznym, całą piosenkę przegadaliśmy, a gdy z głośników dało się usłyszeć pierwsze wersy " Welcome to St. Tropez " zaczęliśmy szaleć. Przetańczyliśmy wiele piosenek wolnych jak i szybkich, po czym wróciliśmy do stolika gdzie atmosfera była wesoła. Opadłam na siedzenie, wzięłam kieliszek do ręki i wlałam jego zawartość do buzi zagryzając cytryną. Po kilku kolejnych wyraźnie się rozluźniłam i razem z chłopcami wyszliśmy wspólnie na parkiet i bawiliśmy się w swoim gronie. Nawet Zayn, który nie wyglądał na specjalnie wstawionego bawił się i uśmiechał razem z nami. Ah co ten alkohol może zrobić z człowiekiem. Ale mimo to cieszyłam się  że chociaż w tańcu mogę z nim pobyć. Nastała wolna piosenka i wszyscy patrzyliśmy na siebie nawzajem, po czym Zayn z uśmieszkiem zarzucił moje ręce na jego barki i objął mnie w pasie. Inni zrobili to samo. Harry do tańca porwał Louisa, a Niall wyrwał jakąś dziewczynę. Położyłam głowę na jego ramieniu przymykając oczy i oddając się chwili. Mogłaby tak trwać wiecznie, lecz piosenka się już skończyła. Odskoczyłam od mulata dziękując za taniec i udając się do łazienki. Było mi strasznie gorąco,  musiałam ochłonąć. Otwierając drzwi poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę przyciągając mnie do siebie. Stanęłam twarzą w twarz z brunetem, który miał poważną minę.

- Przepraszam cię, ale ja już tak dłużej nie mogę - po tych słowach wpił się zachłannie w moje usta. Był to nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Bez zastanowienia odwzajemniałam pocałunki łapiąc przy tym zachłannie powietrze. Nasze usta stanowiły jedność, jedno uzupełniało drugie. Oparłam się o ścianę przyciągając Zayn'a do siebie po czym przygryzłam jego wargę. On tylko się uśmiechnął i wziął mnie na ręce  Oplotłam nogami jego talie masując jego idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Chłopak otworzył drzwi i wszedł do damskiej ubikacji na chwile odrywając się od moich ust, sadzając mnie na umywalce. Ja widząc to ujęłam jego twarzy w dłonie i obdarowałam jego usta gorącym pocałunkiem po czym przejechałam językiem po jego wargach na co on cicho jęknął. Uśmiechnęłam się z triumfem zdejmując jego koszulkę oraz pozbawiając go reszty jego rzeczy. On nie pozostając mi dłużny delikatnie podciągnął moją sukienkę do góry. Podniosłam ręce do góry co ułatwiło mu zdjęcie jej ze mnie. Reszta nie sprawiła mu już żadnych problemów. Patrzył w moje oczy jeżdżąc po moim ciele opuszkami palców. Ujął moje piersi w swoje ręce, przyssał sie do moich warg i wziął się do roboty. Przymknęłam oczy od czasu do czasu pojękując, łapiąc powietrze i przytuliłam go mocno do siebie. Po zakończeniu naszej łazienkowej przygody obdarowałam go jeszcze jednym namiętnym pocałunkiem, po czym ubrałam się. Nie zamieniliśmy ani słowa, bo one nie były tu potrzebne. Daliśmy się ponieść emocjom i pragnieniom. Ale nie żałowałam tego. I jakby było można, zrobiłabym to jeszcze raz.



- Tak Harry'usiu zaraz będziesz w swoim łóżeczku - głaskałam go po głowie pomagając Louis'owi i Zayn'owi przytaszczyć Loczka do domu.
- Ale to tutaj nie ma żelaza bo ciągnik?! - mamrotał brunet.
- Tak tak, cii.
- Będę rzygał. - ostrzegł loczek.
- O masz! Ty to masz wyczucie czasu. - westchnął Zayn odsuwając się od Lokowanego.
- Albo nie będę. - wyprostował się - A może będę - z powrotem się nachylił. 
- O człowieku zdecyduj się. Albo będziesz albo nie, nie mamy całego dnia. - Louis wywrócił teatralnie oczami zaciskając pięści.
Zaprowadziliśmy go do pokoju rozbierając go i kładąc do łóżka. Ten jeszcze chwilę po mamrotał  odwrócił się na bok i odpłynął. Strasznie szumiało mi w głowie i ledwo trzymałam się na nogach, więc udałam się do łazienki biorąc szybki prysznic i zmywając z siebie makijaż. Przy zmywaniu go moja soczewka spadła mi na podłogę, na co głośno zaklęłam.  Była taka mała i przezroczysta, że nie sposób było ją znaleźć więc szłam przez ciemny korytarz zupełnie po omacku. Otwierając drzwi weszłam po cicho do pokoju i położyłam się obok śpiącej brunetki która słodko chrapała. Dałam jej buziaka i poszłam w jej ślady.



- Lauren cholera posuń się! Jak zwykle musisz się rozwalić. - mamrotałam kopiąc dziewczynę w nogę co dało mi dużo do myślenia. Od kiedy Lauren ma dżunglę na nogach? W tępię natychmiastowym otworzyłam oczy i zamiast Lauren zobaczyłam chłopaka z burzą loków, który jeszcze słodko spał.
- Harry? Aaaaaaaaa! - pisnęłam przez co obudziłam chłopaka. - W pizdu co robisz w moim łóżku?
- Twoim łóżku? - rozejrzał się po pokoju - Zaraz, z tego co wiem to mój pokój - podrapał się po głowie. - Więc i moje łóżko. 
- Dobra, tylko co ja tu robię? Czy my.. ?