wtorek, 8 maja 2012

ósma owieczka.

* Zayn * 
Stałem tam, jakby ktoś wmurował mnie w ziemię. Miał to być nasz najlepszy wyjazd z chłopakami, i 2 dziewczynami, a tym czasem widzę Vivian. Czyli to ona jest jedną z dziewczyn z którymi mamy tu być przez rok?! Nie, to nie możliwe. Wszystko co liczyło się w tym momencie przestało mieć znaczenie bo była ona. Próbowałem ją nienawidzić, wybić z głowy, przez co jestem z Jennifer, ale wszystko na nic. W trybie natychmiastowym udałem się do salonu, gdzie znalazłem wszystkich chłopaków. - No siema stary. Jak podróż? Bo u nas wyśmienicie - Louis uśmiechnął się przeciągając sie na kanapie. 
- Właśnie widzę. Dobra, a teraz minuta prawdy. Co robi tutaj Vivian, do cholery ? 
- Stary, wyluzuj. Vivian wygrała konkurs fotograficzny no i jest tu na stażu, fajnie nie ? - uśmiechnął się Harry. - I powiem ci, że jest o niebo ładniejsza na żywo niż na zdjęciach. Ah, i dlaczego nic nie wspominałeś o Lauren? - na twarzy Harolda zagościł grymas. 
- Lauren też tu jest? - w odpowiedzi dostałem tylko kiwnięcie głową. 
- Słuchaj, albo ty je znasz, albo mi się wydaje ? 
- No co ty nie powiesz ? Niall czy ty czasami mnie słuchasz? To o niej mówiłem wam przez ten cały czas. O dziewczynie, mojej przyjaciółce, która to w prze zajebisty sposób zostawiła mnie dla jakiegoś frajera. Powiedzmy, że o niej zapomniałem, przynajmniej próbowałem. Ale to wróciło.
- O stary - westchnął Liam.
- Jestem w dupie. Będę musiał z nią pogadać, ale nie wiem jak... Nie wiem co mam jej powiedzieć. 
- Wiesz może ja z nią pogadam ? - zaproponował Lou. 
- Nie, nie gadajcie z nią na ten temat. Sam muszę to załatwić. 



* Vivian *



Normalnie miałam ochotę wrzeszczeć. W jednej chwili poczułam cholerną ulgę, że widzę Zayn'a całego i zdrowego. Ale co robi tu ta lafirynda? Sama nie wiedziałam, czy mam mu zajebać, czy go przytulić. Po skończeniu pizzy podałam ją do stołu i wyszłam na świeże powietrze oddychając głęboko.
- Hej - usłyszałam zza pleców tak dobrze znany mi głos, za którym tak tęskniłam  - Słuchaj, ja wiem...
- Co ty kurwa możesz wiedzieć? Ty nic nie wiesz! Nie wiesz co się działo przez najbliższy rok, nie wiesz co czułam i jak dawałam radę, nie obchodziło cię to! Super, jesteś w zespole, cieszę się i gratuluje, ale dlaczego do jasnej cholery nic nie powiedziałeś? - wybuchnęłam powoli wyrównując oddech. 
- Viv, uspokój się - zaśmiałam się ironicznie na jego słowa. 
- Ja mam się uspokoić? Jak ? Olałeś mnie i zostawiłeś rozumiesz? A ja nie wiem dlaczego. Nie wiedziałam gdzie byłeś i co się z tobą działo, dostawałam szału! Ale widzę  że u ciebie super. To wyglądało tak, jakby moja przyjaźń się dla ciebie wcale nie liczyła.
- Ja ciebie olałem? Kobieto! A kto ganiał za Ryan'em jak za Bogiem? Nie pisałaś ani nie dzwoniłaś bo był on. I to ty miałaś mnie daleko! I ty mi mówisz o przyjaźni? Zastanów się jak ja się poczułem. Spędzaliśmy dużo czasu, a ty po jednej durnej imprezie już byłaś z nim! 
Cholera, miał rację. Na to wszystko mogłam mu tylko odpowiedzieć " Bo cię kocham baranie. " Ale nie mogłam. 
- Po prostu nie ważne. - rzuciłam i zaczęłam iść oddalając się od domu. 
- Jasne, idź, uciekaj. 
- Spierdalaj - powiedziałam prawie szeptem , lecz on to usłyszał, bo powiedziawszy " jak wolisz " wrócił się do domu. 


Szłam szlochając w stronę nieznanej mi ulicy. Usiadłam na ławce, podkuliłam nogi pod szyję i wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. No i znowu wszystko przeze mnie. Zawsze wszystko pieprzysz, zawsze.To była moja wina, gdybym otwarcie z nim pogadała nie było by tej całej szopki. Pretensje mogę mieć tylko do siebie. Szkoda tylko, że on nie wiedział że Ryan był tylko dlatego, że bardzo go polubiłam, i by nie psuć naszej przyjaźni chciałam jakoś o nim zapomnieć i z całych sił próbowałam poczuć coś do Ryan'a, ale moja uczucia do mulata były zbyt mocne i prawdziwe.
Było ciemno, latarnia stojąca naprzeciwko mnie świeciła dość jasno, dając mi możliwość zobaczenia na jakiej ulicy się znajduję. Wyciągnęłam z kieszeni telefon dziękując Bogu, że go ze sobą zabrałam i zadzwoniłam do Harry'ego.
- Halo? - powiedziałam próbując opanować drżenie głosu. - Harry, czy możesz po mnie przyjechać? Jestem koło Queen's Park. 
- Zaraz będę. Zostań tam. 

Po niecałych 15 minutach Harry znalazł mnie zziębniętą siedzącą na ławce. Wracając do domu o wszystkim mu opowiedziałam, o wszystkim tym, co leżało mi na sercu. To banalne, ale czułam, że mogę mu to powiedzieć, że mogę mu zaufać. Nie patrzyłam na niego jak na gwiazdę, ale normalnego człowieka, tak samo jak z resztą. Traktowałam ich normalnie, z dnia na dzień ciesząc się, że mogę się z nimi powygłupiać, pogadać, czy po prostu pomilczeć. Loczek tylko mnie słuchał, od czasu do czasu do siebie przytulając dając znak, że jest przy mnie. Wchodząc do domu poczułam jak Harry łapie mnie za rękę i delikatnie ciągnie do kuchni. 
- Powinnaś coś zjeść. A tak w ogóle, pizza marzenie. Już myśleliśmy, że będziemy musieli holować Niall'a od stołu. - zaśmiałam się nalewając sobie soku do szklanki.
- Cieszę się, że wam smakowało. I dzięki Harry. - uśmiechnęłam się, co on od razu odwzajemnił. - Mam prośbę, mógłbyś zobaczyć, czy no wiesz... Zayn'a nie ma w pokoju?
- Bez obaw, pojechał odwieść Jennifer na lotnisko, pojechała do jakiejś rodziny, wiec już raczej jej nie zobaczysz.
- Całe szczęście - weszliśmy do pokoju, gdzie każdy skupił na nas swój wzrok. 
- Panno Marcheweczko! - krzyknął Louis odrywając się od konsoli i biegnąc w moją stronę. - Jak mogłaś! Nie było cię aż... - szeptał jakieś liczby licząc na palcach. - O cholera, 2 godziny?! No nie! Będzie kara, moja droga - pogroził mi palcem po czym uwiesił mi się na szyi. - Martwiłem się. - szepnął mi do ucha. 
- Tak tak Louis, mi ciebie również brakowało. - zaśmiałam się ciągnąc go i siadając razem z nim na kanapie. - O nic nie pytajcie, to po prostu sprawa między mną a Zayn'em. 
- Tak to zrozumiałe - odezwał się Liam. 
- Pewnie - uśmiechnął się Niall. - To co, może coś jemy? 
- Niall! - powiedzieliśmy wspólnie wybuchając śmiechem. 






- Dobrze Niall. Harry bardziej w lewo, głowa wyżej. Lou proszę cię, oderwij się od Liam'a, będziesz całował go po zdjęciach. Zayn trochę do przodu. - ustawiałam chłopców chodząc w te i we wte ustawiając a to ostrość, a to światło. Minął tydzień od kłótni z Zayn'em i przez ten tydzień nie wiele się zmieniło. Nie gadałam z nim, ignorowałam go, chociaż wiem, że nawaliłam i powinnam go przeprosić, lecz tego nie zrobiłam. Było trudno i nadal jest, bo muszę robić mu zdjęcia, ale daje radę. Muszę. Każdy dookoła próbował nas pogodzić, oprócz Harolda, który doskonale znał całą sytuację. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, wychodziliśmy razem na spacery, do kina czy nawet do głupiego sklepu chodziliśmy razem. Po prostu dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Jak i z resztą chłopców. Każdy z nich był świetny i wyjątkowy, a razem tworzyli wspaniałą całość. W ciągu tego tygodnia wykonałam 3 sesje i ta obecną z udziałem Lauren. Były to niesamowity chwile. Mimo to, że chłopcom trudno było się skupić, a co lepsze zachować powagę, pracowało mi się z nimi bardzo dobrze. Dostawałam mnóstwo różnych pochwał, za świetne zdjęcia, tak samo jak Lauren. Każdy doceniał jej urodę, co jej szczególnie nie przeszkadzało. Zauważyłam ostatnio, że zaczęła więcej czasu poświęcać Liam'owi i z różnymi problemami zwracała sie do niego. Nic dziwnego, był godny zaufania, bardzo pomocny i zawsze umiał coś poradzić.
- Panno Rose - zawołał manager chłopców - Proszę wstąpić do mnie po pracy, wraz ze swoją koleżanką. 
- Tak jest - skinęłam głową i na powrót wróciłam do fotografowania. 
- Okej Lauren, stań koło Louis'a, poczochraj go po włosach tylko nie zepsuj mu za bardzo fryzury. I proszę cię, skup się. - zrobiła to, co jej kazałam.
- Okej, teraz róbcie co chcecie. - rozkazałam zmieniając obiektyw i ustawiając go. Byłam skupiona, bo bardzo zależało mi na tym stażu. Taka szansa mogła się już nie powtórzyć. Gdy się obejrzałam ujrzałam jak dla kogoś normalnego niecodzienny widok, lecz dla mnie nie był o niczym dziwnym. Louis leżał na Harrym jedząc marchewkę, Niall razem z Lauren jedli cukierki, rozrzucając papierki po całym planie, Liam grał na swojej komórce, a Zayn gdzieś zniknął. 
- Hej! Do cholery, czy ja powiedziałam że mamy przerwę? Boże, istny chaos! Gdzie Zayn ? 
- Pewnie pali - odpowiedział Lou kończąc jeść marchewkę. 
- Louis, cholera! Gadaliśmy już o tym, żadnych marchewek na planie! Niall... - zmierzyłam go wzrokiem
- Tak tak mamusiu, jeszcze jeden cukierek, ostatni, poczekaj. 
- Niall! 
- Dobra, już dobra. Kobieta bez serca!
- Ustawcie sie, no już! I niech ktoś idzie po Zayn'a. - ale nikt już mnie nie słuchał, gdyż zaczęli się bawić w głuchy telefon. Byłam zmuszona iść po Zayn'a sama. Wychodząc na zewnątrz zobaczyłam skulonego chłopaka, który popalał papierosa. 
- Zayn - zaczęłam. - Mógłbyś wrócić? Chce skończyć te cholerna zdjęcia. 
- Ale nie wiem czy nie będę ci przeszkadzał.
- W czym ? 
- W romansowaniu z Harrym. - prychnął depcząc niedopałek papierosa.
- Słucham!? - uniosłam się. - Nie twój interes z kim romansuje. Nic ci do tego, wiesz? Przynajmniej Harry jest ze mną kiedy go potrzebuje, a nie wyjeżdża zupełnie bez pożegnania. 
- No i dobrze! To idź do niego! 
- A żebyś wiedział - krzyknęłam i weszłam do budynku trzaskając drzwiami. 

Dokończyliśmy sesje już bez Zayn'a, bo się nie pojawił. Ładnie wszystkim podziękowałam, po czym razem z Lauren udałam się do gabinetu Roberta. Zapukałam, a gdy usłyszałam ciche " proszę" nacisnęłam klamkę i weszłyśmy do pomieszczenia. 
- Siadajcie moje drogie. - uśmiechnął się. - Więc mam dla was pewną propozycję.