wtorek, 8 maja 2012

jedenasta owieczka.

- Dobra, to teraz swobodnie. Niall oprzyj się o Zayn'a, Lou popraw włosy, tylko d e l i k t n i e tak? Hazzia, uśmiech! Pięknie. - cykałam fotki na ostatnią sesję w tym miesiącu. Następna miała być już z planu teledysku. Skupiona chodziłam i co chwile zmieniałam aparaty, gdy nagle usłyszałam znajomy głos. 
- Te, słuchaj ty zapiździały synku, jak mnie zaraz nie wpuścisz to tak ci przekrzywię ten twój ryjek, że nie stać cię będzie na operacje plastyczną. 
Później słyszałam tylko jak coś, lub ktoś upada na podłogę z hukiem, a stylistki krzyczą, by wezwano lekarza. Zza rogu wyłoniła się szczupła sylwetka z bagażami w ręce. 
- Lil! - zostawiłam aparat po czym podbiegłam do przyjaciółki biorąc ją w ramiona i mocno ściskając. Dołączyła do nas Lauren i wszystkie we trzy wspólnie zrobiłyśmy niedźwiadka. 
- Ty i te twoje wielkie wejścia - Lauren wywróciła oczami uśmiechając się. 
- Ale co ty tu w ogóle robisz co? 
- Myślisz, że dam wam mieszkać z takimi facetami ? Nigdy! - popatrzyła na nas wybuchając śmiechem. - Oczywiście, jeśli to nie będzie problem. Góra 2 miesiące. 
- No co ty! No więc, to jest Lily, nasza przyjaciółka. - przedstawiłam ją, a chłopcy jeden po drugim podali jej ręce z wielkim bananem na twarzy. - A to...
- Daj spokój! - machnęła ręką. - Wiem kto to jest. Moja babcia dostaje istnego szału macicy kiedy słyszy Liam'a. A jak widzi Harry'ego to mam wrażenie, że przeżywa orgazm, albo gorzej. - skrzywiła się. - A tak w ogóle Zayn, to masz od niej pozdrowienia. - wyprostowała się i wyszczerzyła swoje białe ząbki odwzajemniając uścisk Zayn'a. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- To co, może się u nas zatrzymać? - zapytałam niepewnie. 
- Jeszcze pytasz? - Louis niemal krzyknął obejmując ją ramieniem. - Ale ten prawy sierpowy to masz niezły. 


Oprowadziliśmy Lily po całym domu i wspólnie zadecydowaliśmy, że będzie spała razem z Lauren. Ja natomiast, na moje nieszczęście miałam spać razem z Zayn'em i Niall'em. Jeszcze nie spałam tam, gdzie czułabym się jak w kuchni, bo na każdym kroku można było znaleźć jedzenie, no ale trzeba być otwartym na nowe rzeczy i próbować wszystkiego. Lily sprawiła, że w domu było jeszcze więcej radości. Wprowadziła do domu jeszcze większy chaos, ale każdemu się on podobał.
- Dobra, to co mi ugotujesz dziubku? - dziewczyna zatrzepotała rzęsami wykrzywiając usta w dziubek. 
- A na co masz ochotę? 
- No, dla niej to " na co masz ochotę " a do mnie jest tylko " Horan, Bozia dała 2 rączki, niech ci się do czegoś przydadzą. " To nie moja wina, że kocham jeść a nie umiem gotować! - oburzył się blondynek wkładając do buzi orzeszki. 
- Ah Niall, bo do kobiety trzeba z uczuciem - Zayn uśmiechnął się podchodząc do mnie i przytulając mnie od tyłu. O tak, on jak najbardziej robił to z uczuciem. - Viv, moja najulubieńsza współlokatorko  zrobisz swojemu małemu i biednemu Zayn'ikowi jedzonko ? - mruknął mi do ucha muskając delikatnie mój policzek. Cholera mnie brała, ale nie, będę silna. Uśmiechnęłam się zawadiacko wtulając się w niego. 
- Bozia dała 2 rączki, a że lewe, to nic nie poradzę. - wzruszyłam ramionami szczerząc się, po czym delikatnie wyrwałam się z ramion bruneta. Inni zaczęli buczeć, albo się śmiać na ten niezbyt udany podryw. Myślałam, że Lou wyjdzie z siebie, tarzając się po podłodze i wskazując na Zayn'a palcem.
- Tomlinson nie śmiej się, dzisiaj ty mi pomagasz. 
- Sie robi szefie - uspokoił się na chwilę, ale gdy tylko zobaczył minę mulata ponownie wybuchnął śmiechem. Palnęłam go w tył głowy wchodząc do kuchni. Jeszcze nigdy nie widziałam tak skupionego Louis'a. Jego dzisiejszym zadaniem było posmarowanie chleba tostowego, nie lada wyczyn. Robił to z taką precyzją, że miałam ochotę strzelić mu fotkę i wysłać z podpisem " Kucharz roku ". Po skończeniu robienia kolacji i jej skonsumowaniu zabraliśmy się za nasze cowieczorne zajęcia. Każdy z piwkiem w ręku robił co innego. Jedni ( czytaj: Lauren i Niall ) jedli, i dyskutowali co powinno być jutro na kolację, Liam z Zayn'em grali na Playstation w wyścigówki, Lily z Louis'em grali w planszówki, a ja siedziałam na kolanach u Kędzierzawego robiąc mu małe warkoczyki. Wieczór mijał nam dobrze, jak zwykle z resztą. Miła atmosfera, miłe towarzystwo, gdy nagle dzwonek do drzwi. Popatrzyliśmy po sobie.
- Ja nie idę! - krzyknęliśmy wszyscy na raz. Zagraliśmy szybką partyjkę papier, kamień, nożyce, i oczywiście musiało wypaść na mnie. Wygramoliłam się z kolan Harolda i powolnym krokiem zmierzałam do drzwi. Otwierając je, na pewno nie tego kogoś chciałam zobaczyć. W drzwiach stała wysoka blondynka w seledynowym płaszczyku, czarnej spódniczce przed kolanko i wielkich szpilach. Wyglądała ślicznie, nie powiem że nie. Ja przy niej mogłam się schować. Stare dresy i rozciągnięty T-shirt. Ścisnęło mnie w gardle. Przecisnęłam się przez nią bąkając tylko ciche, stłumione " przepraszam". Okolice znałam całkiem nieźle przez ciągłe spacery z Haroldem, więc bez wahania udałam się na stary stadion, gdzie mogłam chodź by krzyczeć jeśli to było potrzebne. Przychodziłam tu często z Hazzą, kiedy jeszcze byliśmy ze sobą blisko, brakowało mi tego. Doszłam do celu zasiadając na trybunach i włączając muzykę. Odchyliłam głowę i zamknęłam oczy. Cholerna dupa ze mnie, powinnam o niego walczyć i się nie poddawać, a dzisiaj udowodniłam jej, że nie jestem żadną rywalką. Gadałam do siebie przekonując się, że w tym momencie powinnam tam wpaść, zawalić jej z liścia i pokazać kto tu rządzi. Ale łatwo powiedzieć, trudnej zrobić. Usłyszałam ciche odchrząkniecie i odwróciłam się. W bramie stał nie kto inny jak Harry. Uśmiechnęłam się słabo po czym poklepałam miejsce koło siebie. Chłopak usiadł koło mnie, a ja momentalnie wtuliłam się w jego ramie. Mimo, że chciałam pobyć sama, jego towarzystwo wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, pomagało. Z nim nawet milczenie było kojące.


* Zayn *

- Po co przyjechałaś? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby próbując się uspokoić. - Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie mogę z tobą być, myślałem że to zrozumiałaś.
- Dlaczego? To dla tej suki? Proszę cie, myślałam że mierzysz wyżej. - Jennifer roześmiała się przeczesując włosy ręką.
- Te lalka, hamuj sobie. 
- Suki? Popatrz na siebie - Lily wstała z miejsca idąc w stronę blondynki, jednak szybko została zatrzymana przez Horana. 
- Spokojnie. - Liam zainterweniował stając przy Lauren i Lily. 
- Po prostu jestem w zespole, nie mam czasu na stały związek, przykro mi. 
- To się jeszcze okaże. Zobaczymy. - ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
- Gdzie Vivian? - uniosłem głowę patrząc po każdym.
- Harry za nią poszedł. - wysadził spokojnie Louis powracając do dalszego grania w grę.

Poszedł na nią. Zrobił to on, a powinienem być to ja. Cholerne uczucie zazdrości rozpierdalało mnie od środka. Sprawiłem jej ból, znowu. A obiecywałem sobie, że już więcej nie dam jej skrzywdzić. Zawiodłem. Po raz kolejny. Za moje błędy ona obrywa najbardziej. Albo coś zrobię, albo ją stracę. Odzyskam ją, mimo wszystko.


* Viv *

Siedziałam razem z Lauren i Lily w kuchni popijając kawę i słuchając radia. Louis samodzielnie je włączył, ustawił stację i zakazał je wyłączać. Nie miałyśmy nic lepszego do roboty, więc rozmawiając przysłuchiwałyśmy się lecącym piosenkom. Dziewczyny popatrzyły po sobie uśmiechając się.
- Jeden uroczy chłopak poprosił mnie o przysługę. Chodzi o piękną młodą damę, więc posłuchajmy.
Z głośników dało się słyszeć piosenkę With you, lecz nie w wykonaniu Chris'a Brown'a ale Zayn'a. Od razu przypomniało mi się jak śpiewał to po raz pierwszy. Zrobiłam wielkie oczy patrząc na przyjaciółki, ale one tylko głupio się uśmiechały.
- Jest w moim życiu taka osoba, którą bardzo skrzywdziłem, ale mimo tego wszystkiego złego z mojej strony ona dalej ze mną jest i mnie wspiera. Brzdącu wiem, że mnie słuchasz, już Louis tego dopilnował - zaśmiał się - I wiem też, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. To dzięki tobie jestem tutaj, z tymi głupkami których kocham. Cholernie żałuję tego wszystkiego co było. Jeśli mi wybaczasz, spotkaj się ze mną. 
- Vivian słonko, jeśli byłaś już w łazience, to nie myśl sobie że to ja! A jeśli nie byłaś to tam nie idź. Kocham cie. - Louis wyrecytował po czym oddał głos prowadzącemu. 
Reszta audycji minęła już spokojnie, pytania, odpowiedzi. Dalej patrząc się w ten sam punkt spokojnie zapytałam się dziewczyn. 
- To co spiskowcy, gdzie mam się z nim spotkać? 
- A gdzieżby. My tylko ci troszeczkę pomagamy. 
- No to teraz gazu, musimy cię jakoś ubrać! - Lily krzyknęła ciągnąc mnie na górę. 
Zostałam zaciągnięta do pokoju, gdzie dziewczyny wkładały i zdejmowały ze mnie ubrania, głownie sukienki. Gdy wybrały odpowiednią sukienkę, jaką była beżowa princesska, Lauren zajęła się makijażem a Lily zaplotła mi kłosa spuszczając go na lewy bok. Spryskały mnie jeszcze perfumami i korzystając z tego, że Lily miała prawo jazdy zawiozły mnie na miejsce. Z małymi przeszkodami, bo Lily oczywiście " przypadkowo " o mało co nie wpadła w słup, na co dostała od Lauren przepięknego kopa w dupę. Znalazłyśmy się koło fontanny. Obok niej były poustawiane świeczki, a na niej siedział chłopak z 2 lodami w ręce. 
- Zostawiamy cię w dobrych rękach. 
- Nie schrzań tego Vivian, on bardzo się stara. - dostałam kopa w dupę i podążałam w kierunki mulata. Usiadłam koło niego patrząc w ziemie. Podał mi jednego loda, po czym popatrzył na mnie. 
- Chciałem, by ten dzień przypominał nam nasze pierwsze spotkanie, pierwsza randkę. Ale żadne dziecko nie chciało zaimprowizować wypadku. - wzruszył ramionami na co się zaśmiałam. - Bo tamto spotkanie było dla mnie bardzo ważne. Ty jesteś dla mnie bardzo ważna. I tak dłużej nie mogę. 
- Jak ? - przestraszyłam się i sama nie wiedziałam czy chcę poznać odpowiedź. 
- Nie mogę dalej udawać, że jesteś dla mnie tylko przyjaciółką - ujął moją moja twarz patrząc mi w oczy i złożył na moich ustach pocałunek. Nie był on już tak namiętny, jak tamtej nocy. Ten był delikatny, tak jakby bał się, że moje usta pod wpływem jego ust zaraz się rozpadłą. 
- Żałuję tylko, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. 
- Lepiej późno niż wcale - uśmiechnęłam się ponownie zatapiając się w jego ustach. 
- Czyli to znaczy, że mi wybaczasz? 
- Jeszcze pytasz? Nawet nie wiesz ile na to czekałam. - uśmiechnęłam się. 
- Czyli czy... no wiesz... będziesz moją... - zdenerwowany bawił się rękawem od bluzy. 
- Niczego tak bardzo nie pragnę, jak być z tobą. - wtuliłam się w jego tors. 
Reszta dnia minęła nam wspaniale. Pocałunków nie miałam dosyć. Moje największe marzenie się spełniło. Miałam przy sobie wymarzonego chłopaka. I za nic w świecie nic chce niczego innego. 




Kiedy weszliśmy do domu, Niall siedział przy wejściu do salonu z gitarą, i grał na niej. Louis stał w czymś czarnym i śpiewał Ave Maria, a Lauren i Lily robiły mu za chórki.
- E Louis? Co ty odwalasz? 
- Oh, dobrze że jesteście. Możemy zaczynać. - Louis stanął na środku salonu z poważną miną. Koło niego stali Liam i Harry w pomarańczowych sukienkach. Jeśli się nie myliłam, robili za druhny. Lou pomachał ręką, byśmy stanęli przed nim. Zrobiliśmy tak jak kazał spoglądając na siebie zdziwieni. 
- Czy ty Vivian Rose bierzesz sobie tego oto Zayn'a Vas happenin Malik'a za męża i ślubujesz mu gotować i sprzątać aż do śmierci? 
- Eee tak. - zaśmiałam się. 
- No dobra. A czy ty Zayn'ie Malik'u bierzesz sobie za żonę tą oto Vivian Rose i ślubujesz jej, że w przyszłości zrobisz jej małe vas happenin'ątka? 
- No pewnie. Znaczy się tak - wyszczerzył się. 
- Dobra to teraz obrączki. Niall? 
- Na mnie nie patrz. Dałem je Harry'emu. - zielonooki spojrzał na Loczka, na co ten wzruszył ramionami.
- A ja dałem je Liam'owi. 
- A ja tobie - Liam popatrzył na Boo Bear'a. 
- Bez paniki, spokojnie. - macał się po kieszonkach. - Dobra, to teraz możemy panikować. 
- Paranoja - Lily wywróciła oczami podając mu obrączki - Przecież sam mi je dałeś.
- Tak tak, chciałem cię sprawdzić - prychnął i podał nam gumowe obrączki w kolorze fioletu z małą wystająca marchewką na której ja miałam wyrytą literkę Z, a Zayn V. 
- To teraz możecie podzielić się śliną. - zakomunikował Louis siadając na kanapie. Cmoknęliśmy się biorąc od Liam'a kieliszki z sokiem jabłkowym i wypijając je do dna. 
- Jesteście pojebani - zaśmiałam się - Ale i tak was kocham. - uścisnęłam każdego po kolei. - A ty Lou, oddawaj moją sukienkę!