wtorek, 8 maja 2012

druga owieczka.

Nazajutrz obudził mnie dźwięk budzika mojego telefonu. Przeklinałam ten moment wczorajszego dnia w którym włączyłam to małe cholerstwo. Momentalnie go wyłączyłam, wrzuciłam do szafki nocnej, nakryłam się cała kołdrą i próbowałam ponownie oddać się w krainę snu. Lecz tym razem dźwięk smsa nie dawał mi spokoju. Leniwie otworzyłam oczy, wzięłam komórkę i odczytałam wiadomość. " Może masz dzisiaj dla mnie trochę czasu? Było by miło, pod warunkiem że znowu mnie dzisiaj nie znokautujesz ;) Zayn. " Jeden sms a ja już cieszyłam się jak głupia. Coś było w tym chłopaku że spojrzałeś na niego i od razu buzia ci się śmiała. Nie myśląc ani chwili dłużej wystukałam wiadomość. " Ok, o której i gdzie? Viv. " po czym momentalnie wystrzeliłam z łóżka dowiadując się jaka mamy godzinę. Jest 13! Dziewczyno ogarnij się! Udałam się do łazienki, wzięłam gorący prysznic, wysuszyłam głowę i wyprostowałam włosy - gdyż na moje nie szczęście miałam loczki, i wróciłam do pokoju, gdzie czekał na mnie nowy sms. " o 15 w parku, do zobaczenia. Z.xx " Wystukałam tylko krótkie OK po czym siadłam do lustra i zaczęłam się " upiększać ". Stawiam na naturalność lecz w tym momencie chrzanię naturalność, trochę fluidu nie zaszkodzi. Na twarz nałożyłam fluid, by zakryć niedoskonałości, maznęłam rzęsy parę razy tuszem, nałożyłam róż na policzki i założyłam soczewki. Tak, wada wzroku, jak ja to kocham. Po skończonym makijażu otworzyłam szafę by coś na siebie włożyć. Nigdy nie lubiłam się stroić więc i teraz założyłam na siebie szorty i biały podkoszulek, narzucając na to nadal świetnie pachnącą bejsbolówkę Zayn'a. Do kieszonki szortów włożyłam komórkę, bez której nigdzie się nie ruszam i paczkę gum do żucia, bo świeżość to podstawa i zeszłam na dół. W kuchni spotkałam jedzącego śniadanie, a może obiad? Sądząc po godzinie stwierdziłam, że to jednak był obiad, Dylana który durnie się do mnie uśmiechał. 
- No i co się gapisz łosiu? - zapytałam nalewając sobie soku do szklanki. - Nie nic. Zastanawiam się tylko kim jest ten nieszczęśnik dla którego tak się wystroiłaś. - skrzywił się. - Powiedź że mu współczuje. 
- Dylan, proszę cię daruj sobie bo mnie to nie rusza. - wzruszyłam ramionami w geście bezradności dopijając sok. - Musisz się bardziej postarać. -puściłam mu oczko spoglądając na zegarek. 14:30, czyli mam jeszcze pół godziny na dojście do parku. Wychodząc z kuchni pożegnałam Dylana tylko krótkim " na razie ", założyłam trampki, włożyłam do buzi 2 pastylki gumy miętowej i wyszłam z domu. Do parku miałam niecałe 10 minut więc nie śpieszyłam się. Zastanawiałam się jak pójdzie to spotkanie, jaki będzie Zayn w cztery oczy? Nigdy wcześniej nie obawiałam się spotkań z chłopcami, lecz tym razem było inaczej. Trzęsłam się jak galareta. Zobaczyłam go, siedział na ławce. Wyglądał " jak ten młody Bóg ". Koszulka z krótkim rękawkiem idealnie opinała jego wyrobione mięśnie, które wydawały się jeszcze większe niż poprzednim razem. Kolczyki w uszach lśniące na odległość i jego włosy postawione na żel dodawały mu jeszcze więcej wzrostu i uroku. Kurdę! Najchętniej wzięłabym go na tej ławce. Oh Viv, ty zboczeńcu! Podchodząc do ławki na której siedział chłopak zrobiłam głęboki wdech mówiąc w myślach pocieszające " dasz sobie rade " i usiadłam obok niego. 
- Hejka. - wyciągnęłam rękę by zrobić z nim " wybuchającego żółwika " jakiego zawsze robiłam z przyjaciółką. 
- O, hej. - uśmiechnął się ukazując przy tym śnieżno-biały uśmiech usiłując robiąc to co ja. Patrząc jak zabawnie to robi wybuchnęłam śmiechem. 
- Sorka, po prostu tak zabawnie to robisz. - usiłowałam powstrzymać śmiech. - Ale spokojnie panie kolego, popracujemy nad tym. 
- Na to liczę. - poruszył brwiami w zabawnym geście. - I powiem ci, że wyglądasz w niej lepiej. - podbródkiem pokazał na swoją bluzę.
- Ah, zapomniałabym. - zsunęłam bluzę z ramion, gdy ręka Zayn'a powędrowała na bluzę z powrotem naciągając mi ja na plecy.
- Daj spokój. Nie powiedziałem ci to byś mi ją oddała. Potraktuj to jako prezent. - uśmiechnął się. 
- Bardzo dziękuję, ale...
- Nie ma żadnego ale. - przerwał mi. - Mam nadzieję że nie jesteś na diecie i że dasz się namówić na duże lody. - wstał z ławki podając mi rękę. 
- Oh, nawet jakbym była na diecie to byś mnie namówił. - wyszczerzyłam się i wstając złapałam za jego rękę. 

Szliśmy w ten upalny i piękny letni dzień trzymając się za ręce. Żadnemu z nas to nie przeszkadzało, rozmawialiśmy się i śmialiśmy się ze wszystkiego. Ten chłopak sprawiał że mogłam mu powiedzieć o wszystkim. Zaledwie parę minut rozmowy, a ja cała w skowronkach opowiadałam chłopakowi którego poznałam zaledwie wczoraj całą moją historie życia. I nie przeszkadzało mi to. Jemu zresztą też nie.
- To co, jaki smak sobie pani życzy? 
- Truskawkowy poproszę. - usiadłam na murku. 
- Sie robi szefie. - zasalutował śmiejąc się i podchodząc do okienka z lodami. Po zakupie lodów szedł w moją stronę. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Małe dziecko, które jechało na swoim rowerku, jego tata który krzyczał wniebogłosy i uśmiechnięty Zayn idący w moja stronę, który nie zauważył jadącego dziecka i który wpadł na nie dając w długą z naszymi lodami. Kiedy zobaczyłam że dziecku nic nie jest a Zayn leży na ziemi dostałam panicznego śmiechu, aż zaczęłam się turlać. Dopiero gdy Zayn się nie ruszał pomyślałam że dobrze by było sprawdzić czy nic mu nie jest. Gdy podeszłam do leżącego chłopaka przeraziłam się nie na żarty. Uklękłam nad nim i przekręciłam go tak, by leżał na plecach. Zobaczyłam twarz Zayn'a, która była cała czerwona od śmiechu. 
- O ty! - walnęłam go w bark. - Zayn do cholery! - wybuchnęłam krzykiem. - Jak mogłeś! Przestraszyłeś mnie. - wstałam obrażona i z powrotem usiadłam na murku. Widząc wstającego chłopaka z dwoma rozgniecionymi lodami na koszulce wybuchnęłam śmiechem. 
- To za ten śmiech! To nie jest śmieszne no! - skarcił mnie wymachując palcem. - Przepraszam za lody, zaraz pójdę kupić nowe. 
- O nie! - wykrzyczałam momentalnie wstając. - Tym razem ja kupuje. Mój brzuch nie wytrzyma większej ilości śmiechu. - pokręciłam głową udając się do budki i już po chwili wręczyłam mu loda. 
- Wiesz, a myślałam że tylko ze mnie taka niezdara. Łuhu, witaj w klubie stary! - klepnęłam go w kolano gryząc loda. - Um, chyba powinieneś to ściągnąć. - wskazałam na jego koszulkę. - Masz. - ściągnęłam jego bluzę i podałam mu ją. - Tobie bardziej się przyda. 
- Tak, i tu się z tobą zgodzę. Potrzymasz? - podał mi swojego loda ściągając swoją koszulkę ukazując przy tym piękne wyrzeźbione mięśnie.
- O cholera! - wymsknęło mi się. - To znaczy eee wow. - zaczęłam się jąkać robiąc się czerwona. 
Pomyślałam że zawstydze chłopaka, czy coś w tym stylu, gdy ten wstał i zaczał się napinać jak to robią modele. 
- To nic. - wskazał na swoje mięście. - Zobaczysz, kiedyś będę jak Batista.* ( znany wrestler. ) - zaśmiał się zakładając bluzę. 
- Oh daj spokój, Batista ma słabe bicusie. Wole Big Show'a* ( również wrestler ) - zaśmiałam się podając mu jego loda. 
- Mhm, może The Miz? *
- Mmm twarzyczka niczego sobie, ale głupi. Poza tym zero mięśni, sam tłuszcz. Już ja mam większe bicusie. - napięłam swoja prawą rękę.
Zayn dostał nagłego napadu śmiechu, że już myślałam że będę musiała go reanimować. 
- Okej. - powiedział usiłując się uspokoić. - Chcesz sprawdzić swoje bicusie w małym sparingu ze mną? 
- Oh, no przestań, nie chce robić ci krzywdy. - zaśmiałam się. - Ale chętnie zmierzę się z tobą w wreslingu na xboxie, co ty na to ? 
- Dobra, przyjmuje wyzwanie. Ale zamawiam Batistę! 
- Okej, to ja biorę Johna Cene. Boże, ten to ma dopiero mięśnie. - rozmarzyłam się kończąc jeść loda. 
- Ej, no wiesz! Ranisz dziewczyno. - i znowu wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. - Hm, chyba będziemy się zbierać, co? Już. - tu spojrzał na zegarek. - 20. Cholerka muszę już lecieć. 
- Aha! Jesteś wilkołakiem i jeśli się nie przywiążesz do drzewa łańcuchami przed północą to pozjadasz ludzi z całego miasta? 
- Tak, i nawet żaden wampir mi nie straszny. - wyciągnął rękę w moją stronę. - Chodź, odprowadzę cię. - spojrzałam na niego wstając i podając mu rękę. 
- Em, czy ty no wiesz, zawsze trzymasz dziewczynę za rękę? - zapytałam niepewnie od razu żałując tych słów. 
- Yyy, nie. - zmieszany puścił moją rękę. Cudownie Viv, wszystko zawaliłaś! - przeklinałam się w myślach. - Przepraszam jeśli tego nie chciałaś. - kontynuował.
- Nie, nie! Po prostu nigdy nie spotkałam się z czymś takim. - i zrobiłam coś czego nie zrobiłam bym nigdy do chłopaka, a na pewno nie do Zayn'a! A na pewno nie na pierwszym spotkaniu! Wzięłam go na powrót za rękę i przytuliłam się do jego boku i jak gdyby nigdy nic ruszyłam razem z Zayn'em przez park w tak piękny letni już wieczór. 



~.~



* są to wrestlerzy występujący w WWE, uprawiający zapasy :D

już niebawem postaram się dodać bohaterów :D





drugi rozdział, proszę bardzo ;) zapraszam do czytania ;) zyziak.