wtorek, 8 maja 2012

trzecia owieczka.

Gdy tylko pożegnałam Zayn'a namiętnym uściskiem usiadłam na ławce. Ten dzień był nieziemski, ale i zwariowany. Przy tym chłopaku czułam się jak w niebie, sprawiał że w jego towarzystwie o nic nie musiałam się martwić. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk wibracji. Momentalnie wyciągnęłam telefon naciskając zieloną słuchawkę. 
- Konfiskuję ci telefon! Do cholery jasnej Vivian, gdzie ty się szlajasz? Wiesz która jest godzina? - usłyszałam zaraz po odebraniu wiązankę od mamy. 
- Przepraszam, miałam wyciszony. Wiem, wiem trochę się zasiedziałam u Lauren. Już wracam. - skłamałam.
- Oh, niebiosa brońcie mnie! Ja niedługo wyląduje w wariatkowie. Dylan! Do cholery zostaw to ciastko! Viv, proszę cię wracaj już. - powiedziała spokojniejszym tonem po czym rozłączyła się.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 24 nieodebranych połączeń. No to ładnie, bez wykładu sie nie obejdzie. Skrzywiłam się na samą myśl o kolejnej wiązance z ust mamy. Wstając z ławki szybko wybrałam numer Lauren i nic nie myśląc zadzwoniłam do niej. 
- Dobra młoda, jak coś, to byłam u ciebie dzisiaj cały dzień. Kryj mnie. Jutro ci wszystko wytłumaczę. 
- Ale.. no dobra. Ale wiesz że teraz nie zasnę? Oh niech cię szlag Viv! Branoc bąblu. 
- Kolorowych i dzięki. Wiesz że cie kocham. - cmoknęłam do telefonu rozłączając się. 
Ja i Lauren byłyśmy jak siostry. Znałyśmy się od dziecka. Zawsze mogłam liczyć na jej rade i dyskrecje. Ufałyśmy sobie bezgranicznie i jakby trzeba było wejść dla drugiej w ogień, to bez wahania każda z nas by weszła. Lauren była bardziej zamknięta, nie to co ja, gęba mi się nie zamyka nigdy. Lecz mimo jej zamkniętości zaufała mi, a ja staram się nie zawieść jej zaufania. Towarzyszyła mi w każdym momencie życia, aż czasami tego żałowałam bo iść na koncert Jonas Brothers? O błagam, litości. Mimo tego, a raczej pomimo że ma nie równo pod sufitem i nigdy z nią nie mogę być poważna, kocham ją najbardziej na świecie i nigdy nie dam jej skrzywdzić. 

Do domu wróciłam około 23 i przywitała mnie tylko głucha cisza. No tak, tata był w delegacji, Dylan pewnie grał na górze w gry, a mama spała, no ewentualnie wylądowała w tym słynnym wariatkowie. Druga propozycja była kusząca, ale szybko wybiłam sobie ją z głowy widząc mamę wychodzącą z kuchni. 
- Dobra, zanim coś powiesz posłuchaj. Tak wiem, zrobiłam źle, tak wiem powinnam zadzwonić, a przynajmniej odebrać telefon. Nic mnie nie usprawiedliwia. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Tak myślę. 
- Dobra, to było dziwne. Okej, niech ci będzie, wierze ci. Ale następnym razem po prostu zadzwoń. Martwiłam się. - przytuliła mnie. - A teraz spać! Zanim się rozmyślę. Dobranoc. - uśmiechnęła się.
- Tak mamo, spij dobrze. 

Poszłam do pokoju, wzięłam moja piżamę na którą składała się koszulka z krótkim rękawkiem z wielką namalowaną owcą na środku i krótkie spodenki i udałam się do łazienki. Czysta i odświeżona wzięłam mojego laptopa, który miał ten zaszczyt nazywać się WIEŚKA ( bo to była dziewczynka.) i zasiadłam na łóżku przykrywając się kołdrą. Zapaliłam lampkę stojącą na stoliku nocnym, która rozbłysła słabym światłem ukazując ledwo pół mojego pokoju. Włączyłam moja playlistę, która na pierwszym miejscu gościła piosenkę Chrisa Browna - With You załączyłam gadu-gadu i Facebooka. Nie byłam jakąś maniaczką tego ostatniego, po prostu w wolnych chwilach lubiłam tam wejść. Po włączeniu komunikatora na ekranie pojawiły się 3 nowe wiadomości. 1 od Lauren, która to dobijała się od godziny zamęczając pytaniami czy jestem. 2 od Lily, mojej równie dobrej przyjaciółki, z którą to niedawno zakopałam topór wojenny. Różnie między nami bywało, ale zawsze umiałyśmy się jakoś dogadać. Miałyśmy taki sam stosunek do życia, lubiłyśmy te same książki, te same filmy, kochałyśmy spędzać ze sobą czas. Była zupełnym przeciwieństwem Lauren, mimo tego wszystkie we 3 świetnie się ze sobą dogadywałyśmy i lubiłyśmy swoje towarzystwo. Na wiadomość od niej składało sie zdjęcie Ian'a Somerhaldera, słynnego Damona z " Pamiętników Wampirów " za którym przepadałyśmy. Dosłownie, miałyśmy na jego punkcie świra. 3 wiadomość należała natomiast do nieznanego mi osobnika. Otwierając ją buzia sama się śmiała. 
Od Zayn'a : " Bałem się ci to powiedzieć wcześniej więc mówię teraz. Masz boskie bicusie! " 
Odczytałam śmiejąc się i już wiedziałam kto jest nadawcą. 
Do Zayn'a : " Bałam się ci to powiedzieć, ale słodko wyglądałeś z tymi lodami na bluzce. " 
Od Zayn'a : " Ah tak, to taki mój chwyt na dziewczyny, i dziwnie że wszystkie na niego lecą.
Do Zayn'a : " Tak, tak. Ale na mnie ten chwyt nie podziałał, musisz sie bardziej postarać ;) Jakie plany na jutro? " 
Od Zayn'a : " Jeśli będziesz tak skłonna zostać moimi planami na jutro, to powiem że mam jutro najlepsze plany na świecie. " 
Do Zayn'a : " W porządku. Ale pod jednym warunkiem,że ujrzę twoje bicusie! " 
Od Zayn'a : " Haha, dobrze ale ja twoje. Do jutra, będę po ciebie o 12. Dobranoc. " 

Czując jak serce mi bije na myśl ponownego spotkania się z Zayn'em zgasiłam laptopa momentalnie odpływając. 



***




- Hej. Coś się stało? Dlaczego dzwonisz w środku nocy? (...) - Co? (...) - Ale (...) - O cholera (...) - Gdzie czekasz? (...) - Dobra, wejdź do środka, ale nigdzie się nie ruszaj. - rozłączyłam się.
Oczywiście! Pieprzony budzik! Jak jest potrzebny to nigdy go nie ma! Wystrzeliłam jak z procy prosto do łazienki próbując się ogarnąć. Zawinięta w sam ręcznik weszłam do pokoju gdzie na łóżku siedział nie kto inny jak Zayn z chytrym uśmieszkiem. No to bomba, lepiej być nie mogło. - pomyślałam. 
- Zayn! - niemal pisnęłam robiąc się czerwona. Sama nie wiedziałam czy ze wstydu czy gniewu. - Której części " Tylko nigdzie się nie ruszaj " nie zrozumiałeś!? 
- Oj Vivian, ale po co te nerwy? Nawet się nie przywitasz? - rozłożył ręce śmiejąc się. 
- O nie! - zrobiłam krok w tył. - Zayn no! Jestem w samym ręczniku. Błagam cię, wyjdź. 
- Nie wiem czy wiesz, ale masz bardzo wygodne łóżko. - na powrót zasiadł za łóżku ignorując moje wszelkie prośby.


- Pfff. - oddychałam głęboko. - To chociaż zamknij oczy. - podeszłam do szafy przebierając ubrania. Wybrałam prostą morelową bluzkę i materiałowe spodenki.
- Jeśli mógłbym... - zaczął, ale nie dane było mu skończyć. 
- Jeszcze jedno słowo mój chłopcze, a mój bicepsik pójdzie w ruch. Poza tym, miałeś zamknąć oczy.
- Nalegam. W tej zielonej byłoby ci ładniej. - wskazał na bluzkę która wisiała na wieszaku w głębi szafy. Spojrzałam tylko na niego ze złością biorąc rzeczy i udając się do łazienki. Po przebraniu się weszłam do pokoju gdzie przywitał mnie Zayn z triumfem. 
- Wiedziałem że będzie ci w tym lepiej. To co, jedziemy? 
- Dokąd? 
- Niespodzianka. Zbieraj się, czekam w samochodzie.


Nie miałam zielonego, ani nawet czerwonego pojęcia gdzie jedziemy, ale ufałam Zayn'owi na tyle by z nim jechać. Do niewielkiej torebki wpakowałam sweterek, gumy do żucia, telefon i aparat fotograficzny. Fotografia była moja pasją już od kiedy miałam 10 lat. Pamiętam jak rodzice kupili mi na 10-te urodziny zabawkowy aparat i jak mówiłam wszystkim że będę robić zdjęcia takim ładnym paniom. I tak od wieku dziecięcego, aż do teraz dalej chce to robić. Wygrywałam w szkole wiele konkursów. Wcześniejsze zdjęcia były głownie krajobrazami czy widoczkami, teraz natomiast robię swoje własne, sesje zdjęciowe. Uwielbiam to robić, i byłabym na prawdę szczęśliwa gdyby ktoś moją pracę docenił. I żeby moje marzenia się spełniły. Tak dawno nie robiłam zdjęć, więc postanowiłam wziąć mojego Januszka ( został tak nazwany na cześć mojego sąsiada, który jeździł jak wariat wyprzedzany przez dzieci jadące na rowerach) na wypadek, gdyby mógł mi się przydać.
Wsiadłam do samochodu Zayn'a z lekkim strachem w oczach. 
- Ale jesteś pewien, że umiesz to prowadzić i że nas nie zabijesz tak? - zerknęłam na niego zapinając pas bezpieczeństwa. 
- Nie, ale raz się żyje, nie? - puścił oczko, po czym odpalił silnik i powoli ruszył. 
- Okej. To teraz powiedz mi gdzie mnie porywasz. 
- Zobaczysz. 
- Pfy no weź, proszę cię nie rób mi tego. - przybliżyłam się do niego głaskając go po ramieniu. On tylko bezgłośnie powiedział " Chciałabyś " i skupił się na drodze. Nawet co minutowe zaczepki go nie ruszały. Twardy był skubany. Ale ja też nie należałam do miękkich ludzi. 
- Zayn... ale ja cię tak ładnie proszę. Wiesz.. bardzo cię lubię.. Zayn do cholery! Ja tu zaraz jakiejś cholery dostane! 
- Oh Viv, i ja ciebie kocham.
- Pff. Ty chyba lubisz mnie denerwować, co? - udając obrażoną odwróciłam się w stronę okna. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo. 


Poddałam się i przez resztę drogi siedziałam cicho. Po półgodzinie dojechaliśmy do celu. 
- A teraz bądź grzeczna i zamknij oczy. - poprosił mnie otwierając mi drzwi. 
- A jak nie? 
- Wolisz nie wiedzieć. - uśmiechnął się po czym złapał mnie za rękę. 
Wysiadłam z samochodu posłusznie zamykając oczy. Szliśmy dobre 5 minut, cały czas po górkę. Wreszcie, kiedy Zayn za komunikował że prawie jesteśmy na miejscu, poczułam przyjemny chłodny wiaterek na twarzy. Otworzyłam oczy widząc przed sobą klify, doliny, masę wgłębień, a z tyłu szum spadającej wody. Na ramionach poczułam dotyk dłoni Zayn'a oplatających moją szyję. 
- Cholera, jak tu pięknie. - wychyliłam się zza barierki zamykając oczy i głęboko oddychając. 
Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Jeszcze nikt nie był dla mnie takim przyjacielem. Wyciągnęłam aparat i w tępię natychmiastowym pstrykałam zdjęcia jedno, po drugim.
- Fotografujesz?
- Oh, tak. To taka moja mała odskocznia od rzeczywistości. - skierowałam aparat w stronę chłopaka ustawiając ostrość. 
- Ej! - zasłonił się rękami. - Daj spokój, jestem niefotogeniczny. 
- Oszalałeś!? Jesteś bardzo fotogeniczny! No dalej, za pozuj  No wiesz, kochaj się z aparatem. - puściłam mu oczko by go zachęcić. 

Wstał, wyciągnął przed siebie rękę pokazując swoje mięśnie i zaczął pozować. Ciężko było robić zdjęcia dusząc się i turlając ze śmiechu ale dałam radę. Później to on robił mi zdjęcia kierując mnie i ustawiając. Na późniejszych zdjęciach byliśmy już razem. Zawsze miałam problemy z pozowaniem, czy robieniem sobie zdjęć, ale przy tym chłopaku nie było to nic nadzwyczajnego. Mogłam być naturalna. 

- O! Lubię to! - krzyknęłam. - With you, with you, with you, with you...* - nuciłam piosenkę. 
- O proszę cię! Jak można zepsuć tak świetną piosenkę ? 
- Zaśpiewaj lepiej cwaniaczku. 
- Spróbuję. - i zaczął śpiewać. 
- Oh, dziewczyno! Nie chcę nikogo innego, prócz ciebie, nie pozostał nikt, jesteś jak Jordans w sobotę, muszę ciebie mieć i nie mogę teraz czekać, hej! maleńka, powiedz, że zależy ci na mnie, ty wiesz, że zależy mi na tobie, ty wiesz... to, że będę prawdziwy, ty wiesz, że nie będę kłamał, ty wiesz, że będę próbował być dla ciebie wszystkim…tak…*- kończąc popatrzył na mnie z przepięknym uśmiechem. 
- O w dupę. Mam zawał. Dzwoń po karetkę. Człowieku! Jesteś nieziemski! - krzyczałam. 
- Dzięki, to nic wielkiego. Ale to tak jakby tajemnica. 
- Nic wielkiego? No trzymajcie mnie bo mu przyłożę. Tajemnicy? To nie średniowiecze. Powinieneś pokazać swój talent całemu światu. 
- Może kiedyś. - zakończył temat. Ale to nie koniec, już ja się postaram żeby świat go dostrzegł. - A ty, jakieś tajemnice? 
- Hmm. Raczej nie. - pomyślałam przez chwilę. - Chociaż.. - przysunęłam się do niego i powiedziałam mu na ucho. 
- Co!? - a potem przez najbliższe minuty słyszałam tylko jego śmiech. - No co ty! Pierdolisz! 
- Właśnie że nie. Moje piersi na prawdę nazywają się Marceliny. - spojrzałam na nie. - Ta jest prawa, a ta lewa. - pokazałam mu spoglądając na niego śmiertelnie poważnie. On tylko się śmiał i powtarzał że wariatka ze mnie. Cóż, podobno. Ale kto teraz jest normalny? Normalność jest nudna. 



* Kawałki tekstu piosenki Chris'a Brown'a - With You.



I jest i trzeci. Jakoś opornie mi szło to pisanie, ale jest.


zależy mi na tym, żebyście czytały i komentowały. Żebyście mówiły co jest źle i co powinnam poprawić. ja nie gryzę więc przyjmę każdą krytykę, nawet najgorszą ;) zyziak.