wtorek, 8 maja 2012

siódma owieczka.

- Lily! Czy ty możesz chociaż na chwilę oderwać się od Lewisa ? - wrzasnęłam zaciskając telefon w ręcę. 
- Oh spokojnie, mi to nie przeszkadza. - Lewis się zaśmiał miziając Lily po brzuchu. 
- Pff... Nie mogę dodzwonić się do Zayn'a. Próbuje już od 2 dni i nic. Co z nim się dzieje?
- Ah, to pewnie dlatego że zmienił numer... buta! Tak właśnie buta. Bo wiesz, noga rośnie, pewnie kupił buty i dostał grzybicy i teraz biedaczek siedzi u lekarza, współczuje. - wykrzywiła się. - W każdym razie, co na obiad? 
- Dobra Lil, gadaj co wiesz. 
- Vivian, Vivian, Vivian. Mała głupiutka Vivian. Myślisz, że coś ode mnie wyciągniesz ? 
Już po 10 minutach wiedziałam wszystko, czyli z paplaniny Lily niewiele, ale wszystko co chciałam wiedzieć, było w liście. Wyciągając informacje z Lily, to jak zabrać małemu dziecku lizaka, bułka z masłem. Wspólnie z przyjaciółką znalazłam się w moim ogródku ? No tak, to tu pewnie ukryła list. Lily grzebiąc w krzakach wyciągnęła pudło i podała mi list. Widząc jak odchodzi rozpakowałam kawałek papieru i zaczęłam czytać. 
" Wyjeżdżam (...) , Jeśli jesteś z nim szczęśliwa (...) , Tak będzie lepiej (...) " 


Przeczytałam list od góry, do dołu mnóstwo razy, ale dalej nie mogła tego pojąć. Zostawił mnie. Nawet nie wiem gdzie teraz jest. Zmienił numer, bo chciał żebym była szczęśliwa? Usiadłam na trawie wypakowując bluzę zalewając się łzami. Patrząc na nią, przypomniało mi się wszystko. Pierwsze spotkanie, wyjazd, impreza, wszystkie najlepsze chwile. Płakałam jak głupia tuląc się do bluzy, tak jakby on tu był i siedział koło mnie. Krzyczałam z bezsilności. Nie mogłam w to uwierzyć. Jego tu nie ma i nie będzie. A najgorsze jest to, że nie wiem gdzie jest i dlaczego wyjechał.




Wakacje się skończyły. Został tylko jeden cholerny rok nauki i zaczynam studia. Fotografia i nauka znowu zeszły na boczny tor, chociaż powinnam jak najbardziej się starać. Ale ja myślałam tylko o jednym. Żyłam z dnia na dzień, z minuty na minutę i płakałam. Często, za często. Próbowałam się ogarnąć, lecz wszystko na nic. Byłam rozbita, tak jakby ktoś zabrał mi kawałek siebie. Nie byłam sobą. Nie byłam tą samą Vivian. Mimo, że chodziłam do szkoły na lekcjach byłam nieobecna. Myślami byłam w dalekiej przeszłości. Po jakimś czasie stopniowo było lepiej. Lily i Lauren były zawsze ze mną. Nawet Paul i Lewis pomagali mi jak mogli. Wypady do kina, pizza, kręgle etc. No, Lewis w przerwach kiedy nie był zajęty Lily i vice versa. W Paul'u aż się gotowało, lecz nie odbierał tego jako zagrożenia, był po prostu chorobliwie zazdrosny. Nic dziwnego. Gdyby mój chłopak migdalił się z dziewczyną będąc gejem to trochę niepokojące. Stawałam na nogi. I to dzięki im, moim przyjaciołom. Chodź dużo myślałam o Zayn'ie to cieszyłam się, że pewnie gdzieś się spełnia. Ja sama zaczęłam więcej fotografować i wolne chwile wiązać ze zdjęciami. Dziewczyny, jak i chłopaki zgłaszali sie do sesji, czy portretów. Raz miałam okazję zrobić zdjęcie na okładkę gazety.



- Vivian cholera! Ale mam newsa! - brunetka wpadła do mojego pokoju zdyszana.
- Dobra Lil, ale pamiętaj o oddychaniu. 
- Ah, to nie ważne tylko posłuchaj. Pamiętasz te zdjęcia, które ostatnio robiłaś Lauren ? 
- No tak. Jesienna inspiracja. Wyszły świetnie. 
- Tak tak, nie ważne. Ważne, że tymi zdjęciami wygrałaś konkurs! 
- Co? Lil do jasnej cholery jaki znowu konkurs? Znowu śniły ci się gej-misie? Przecież mówiłam ci, żebyś nie oglądała tych durnych filmików. - wywróciłam oczami.
- No, no - zaczęła się jąkać. - Wysłałam twoje zdjęcia na konkurs dla młodych zdolnych. Nagrodą za pierwsze miejsce jest wyjazd na roczny staż fotograficzny z gwiazdami! I masz racje cholera! Znowu mi się te sukinsyny śniły.  A przecież mi mówiłaś. 
- Jakimi gwiazdami ? 
- Tego nie wiem, ale czy to ważne? W każdym razie, bierz Lauren, i się pakujcie, bo za tydzień lecicie do Manchesteru. - dziewczyna powiedziała z entuzjazmem przytulając mnie. - Tak się cieszę, od zawsze o tym marzyłaś! Ja się wszystkim zajmę. 
- Boże! Tak strasznie ci dziękuję. - przytuliłam ją za całej siły wycierając łzy. 




- Mamo! Mam świetną wiadomość - krzyknęłam wchodząc do kuchni. 
- W monopolowym jest promocja? 
- Eee nie? Wygrałam konkurs fotograficzny! Nagrodą jest wyjazd na roczny staż fotograficzny z jakąś gwiazdą! I to będą profesjonalne zdjęcia, więc Januszek będzie pasował idealnie! Jak bardzo mam się błagać żebyś się zgodziła? Bo wiesz, tak się składa, że jesteś moją ulubioną mamą. - puściłam jej oczko uśmiechając się. 
- Vivian - westchnęła siadając obok mnie - To nie takie łatwe. A szkoła? 
- Zostało ledwie 2 miesiące, nie dramatyzuj. Akurat wszystko pozaliczamy. 
- Pozaliczamy? 
- Tak, lecę z Lauren dlatego, że ona była na zdjęciach. Proszę cię, to moje marzenie, przecież wiesz. 
- A co mi tam! Cholera, jestem dumna! - przytuliła mnie. - Pakuj się kochanie. - przytuliłam ją równie mocno, po czym wpakowałam się do pokoju Dylana. 


- Siema boczkowski - wrzeszczałam wchodząc do jego pokoju.
- Kupa smalcu, cześć. A pukać to nie łaska? - odwrócił się do mnie odrywając się od komputera. 
- A przestań. Padniesz jak usłyszysz! 
- W monopolowym jest promocja? 
- Co? Nie? Co wy dzisiaj z tym monopolowym do cholery? Jadę na rok do Manchesteru! Na staż fotograficzny, czujesz to? - klepnęłam go w plecy dając mu buziaka w czoło. Ten na ten gest prędko wytarł rękawem miejsce, gdzie go pocałowałam. 
- To, to extra. Kurdę, smaluś, boczkowski jest dumny! - zaśmiał się. - To gratulacje i powodzenia a teraz żegnam, chłopaki zaraz przyjdą. - otworzył mi drzwi i przytrzymał je. 
- Oh dzięki, ty dżentelmenie. 
Wchodząc do pokoju wzięłam laptopa i napisałam do Lauren. Ona tez była w pełni szczęścia. W końcu nie każdemu trafia się taka szansa. To było niesamowite! Przeglądając archiwum natknęłam się na rozmowę z Zayn'em i wybuchnęłam płaczem. Dlaczego? Dlaczego tak postąpił? Nie pojmowałam tego. Nie miałam na to siły. Zastanawiałam się co zrobiłam źle. No tak, głupota nie boli. " Ryan kotku ". Vivian, jesteś debilką .



- Kurwa mać, Lauren! - wrzeszczałam na nią ciągnąc ją za rękę. - Chodź no! Jesteśmy mega spóźnione! Samolot nie będzie na nas czekał. 
- Dobra dobra, wyluzuj. 
- Czy ty zawsze musisz kogoś podrywać? Kiedyś taka nie byłaś. 
- Cóż, ludzie się zmieniają kochanie. - dorównała mi kroku z uśmiechem na twarzy i oddałyśmy bagaże do odprawy. Wypełniłyśmy wszystkie formalności dotyczące lotu i wsiadłyśmy do samolotu. No tak, Lily zamawiała bilety. Co wyjaśnia dlaczego nie siedzimy razem i dlaczego Lauren siedzi koło starego dziadziusia, który jak się domyślam po ciągłym chodzeniu do toalety ma prostatę. Zaśmiałam się widząc jej minę i odwróciłam się. 
- Przepraszam bardzo, czy miejsce koło ciebie to numer 37? 
- Nie, 25. 
- O! To moje! - krzyknął chłopak stojący na samym końcu przejścia przeciskając się przez pozostałych chłopaków i siadając koło mnie. - No witaj - teatralnie poruszył brwiami na co się roześmiałam. 
- Uważaj na niego, czasami gryzie na widok takich ładnych dziewczyn jak ty. - zaśmiał się chłopak z burzą loczków na głowie i zajął miejsce za nami, obok blondyna, który jadł właśnie parówkę z nutellą. Ekstremalnie, nie powiem że nie. Zaraz po nim wysoki chłopak w koszule w kratę zajął miejsce przed nami.
- Jestem Louis. I wiesz, mam w zwyczaju, że całuję dziewczynę na powitanie. 
- A ja Vivian, miło mi. - zaśmiałam się. - No jeśli masz taki zwyczaj, to śmiało  - nadstawiłam policzek, ten musnął go i usiadł zadowolony.
- Więc gdzie taka piękna dziewczyna leci sama ? 
- Nie sama, z przyjaciółką. - odwróciłam się i wskazałam na Lauren grająca w karty z dwoma starszymi panami. 
- Oh, więc gdzie tak dwie piękne dziewczyny lecą same ? 
- Na staż fotograficzny, do Manchesteru rzecz jasna. - wyszczerzyłam sie. - A Lauren jest moją modelką. To dzięki konkursowi, który wygrałam. 
- No to gratulacje - klasnął w ręce Louis. 
- A nie masz więcej takich modelek ? - wtrącił się loczkowany. 
- Niestety, ale jeśli jesteś zainteresowany tą, to radze ci mieć dużo forsy i ciężarówkę, by przywozić jej tony jedzenia. 
- To ja zamawiam! - krzyknął blondyn z buzia pełną łakoci. - A tak w ogóle, to jestem Niall. Cukierka? - podstawił torebkę z cuksami, wzięłam jednego po czym wpakowałam do buzi. 
- Ja jestem Harry. - podał mi dłoń. 
- A ja Liam. - pomachał mi chłopak siedzący przed nami. 
- Więc gdzie tacy przystojniacy lecą sami ? - zaśmiałam się udając słaby podryw Louis'a. 
- Jakaś niunia wygrała takie coś i my musimy jej coś tam pomóc - tłumaczył mi Harry walcząc z Niall'em na bagietki. 
- Nie coś, tylko konkurs dla młodych zdolnych, nie coś tam pomóc tylko dać się fotografować.- oburzył się Liam wywracając oczami. 
- Ale, ale to to przecież no ja! To ja wygrałam konkurs dla młodych zdolnych. - jąkałam się nie mogąc w to uwierzyć. - Niunia? - zmierzyłam loczkowanego dziwnym spojrzeniem. - Serio ? 
- No co ty! - krzyknął Louis wstając i odprawiając erotyczne tańce z fotelem Liam'a - Więc ja zamawiam sypialnie z Vivian! 
- Jak to sypialnie ? 
- No tak. Nasz manager zgodził się, żebyśmy mieszkali razem. Wiesz, mniejsze koszty. I widzę że nie będzie problemu z dogadaniem się. -Liam uśmiechnął się i założył słuchawki na uszy. 
- Wasz manager? 
- Tak, jako zespół raczej go mamy. 
- Zespół ? - zdziwiłam się, bo nigdy o niech nic nie słyszałam. 
- No nie gadaj! Nie słyszałaś o nas? - oburzył się blondynek. 
- Eeee Black Eyed Peas? - patrzyłam rozbawiona ich minami to na Niall'a to na Louis'a.
- Tak, Will I am madame - Louis przejechał ręką po włosach przymrużając oczy. 
- A ja Fergie. - odezwał się Niall łapiąc się tam, gdzie powinny być piersi i przygryzając dolną wargę. 
- O nie! Niall zabrałeś mi Fergie! - wybuchnął Harry udając obrażonego i podśpiewując piosenkę. 
- Jesteśmy One Direction. - szepnął Louis. - Ale cii, jeśli nie chcesz być stratowana przez rozwrzeszczane nastolatki. 
- Ale Louis, tu są sami emeryci. - zaśmiałam się. - Więc miło was poznać, One Direction. 
- Nawzajem - odpowiedzieli chórem, po czym każdy zajął się sobą. Niall jadł, Harry grał na swojej komórce, Louis jadł marchewki bawiąc się moimi włosami, bo jak stwierdził moje są o wiele bardziej " puszyściejsze " od Harry'ego a ja dyskutowałam z Liam'em. Nie znałam tylko jednego członka zespołu, ale jak będzie tak samo przystojny jak reszta, to chyba umrę.





Droga samolotem minęła dość szybko. Odbierając bagaże załadowalismy się do dwóch taksówek i pojechalismy do naszego nowego domu. W drodzę Lauren poznała chłopców i od razu zbratała się z Niall'em. Dyskutowali jakie skrzydełka są najlepsze. Przecież skrzydełka są jedne. Tak czy siak, są dziwni. Dojeżdżając ujrzałam piękny dom koloru beżowego z wielkim balkonem. Dom nie był zbyt duży. Miał duże okna i był dwupiętrowy. Wchodząc do niego ujrzeliśmy wielki salon z wielkim telewizorem i przejściem do równie dużej kuchni. Łazienka była nieco mniejsza ale bardzo ładna. Schody prowadzące na góre doprowadziły nas do naszych sypialni. Było ich 3, więc idealnie się w nich mieściliśmy. Postawiliśmy walizki i zeszliśmy na dół.
- Okej, to zamawiamy pizze. - krzyknął Niall i złapał za telefon. 
- Poczekaj, jesli ładnie poprosimy Vivian, to zrobi nam przepyszną pizze. A robi ją na prawdę świetną.
- Naprawdę? - zapytał robiąc słodkie oczka. - Mogłabyś to dla mnie zrobić?
- Niech wam będzie. Ale ktoś musi mi pomóc. - po tych słowach każdy miał inne zajęcie, byle tylko mi nie pomagać w gotowaniu. Niall z Lauren udali się na taras z paczką czipsów, Harry przytulał Louis'a, który oglądał TV a Liam rozmawiał przez telefon. 
- Eh. Zjeść chcą wszyscy, a zrobić nie ma komu ? - westchnęłam udając się do kuchni i szukając potrzebnych rzeczy. 
- Ja bardzo chętnie ci pomogę. - usłyszałam żeński głos i odwróciłam się. Ujrzałam ładną, dość wysoką blondynkę która za rękę trzymała Zayn'a. Mojego Zayn'a.