wtorek, 8 maja 2012

trzynasta owieczka.

Chłopcy są dosłownie rozchwytywani. Pod domem, w sklepie, w kinie, na mieście, gdziekolwiek, kiedy się nie pojawią zaczynają się dzikie piski i wrzaski. Do tej pory mi to nie przeszkadzało, ale jak stoi banda rozwydrzonych dziewic pod domem i drze ryja no to nawet do kibla masz problemy iść. Ochrona 24h ma dobę. Piosenka What Makes You Beautiful przyniosła chłopcom wielką sławę. Boje się nawet pomyśleć, co będzie jak pojawi się teledysk, a co dopiero dalsze piosenki i płyta. Wyszłam z domu by wziąć najnowszą gazetę i odebrać listy ze skrzynki, gdy nagle dostałam czymś twardym w głowę. Upadłam, ale momentalnie się podniosłam orientując się, co było sprawcą mojego potknięcia. Marchewka. Marchewka?! A może to był ziemniak? Nie, to zdecydowanie była marchewka. Ale od kiedy marchewka ma kształt ziemniaka? Zmutowane dziadostwo. Nie ważne. W każdym razie fanki, fanki i jeszcze raz fanki. Ja wszystko rozumiem, serio. Kochają ich, ich muzykę, podziwiają, ale nie muszą stać tu całymi dniami i nocami ( bo takie osobniki tez się zdarzają ) rzucając zmutowanymi marchewkami! Dość tego. 
- Macie tam iść i to natychmiast. Bo inaczej ja się z tymi laluniami rozprawię.- krzyknęłam wchodząc do domu i trzaskając drzwiami. 
- Spokojnie Viv, pamiętaj o oddychaniu. - Liam poklepał mnie po plecach patrząc na moja czerwoną twarz.
- Jak mam oddychać, jak banda bachorów stoi i wydziera się pod naszym domem?! - wybuchnęłam machając rękami. Zayn wychodzący z kuchni gdy tylko mnie zobaczył momentalnie znalazł się przy mnie mocno mnie obejmując.
- No już, spokojnie. Zaraz tam pójdziemy i to załatwimy. - przeczesał ręką po moich włosach składając na mym policzku pojedynczy pocałunek. - Oj ty mój mały Brzdącu - szepnął mi do ucha i mocniej się we mnie wtulił powodując u mnie uśmiech. Boże, litości! Jak on na mnie działał! - A teraz, mogłabyś zajrzeć do kuchni? Zdaje się, że Harry chce nas wysadzić w powietrze - zaśmiał się, na co mu zawtórowałam wyswobadzając się z jego mocnego uścisku. Szepnęłam mu tylko " Dziękuję " i weszłam do kuchni. 
- O w dupkę, Hazzia, czy ty chcesz nas wszystkich otruć? Co ty w ogólne wyprawiasz? - patrzyłam na Kędzierzawego, który mieszał coś w wielkiej misce. W całej kuchni walały się opakowania po cukrze, mące itp.
- A mówiłem ci kiedyś, że nie lubię kiedy mówisz na mnie " Hazzia " - przechylił głowę patrząc na mnie spod ukosa. 
- A czy ja nie mówiłam ci kiedyś, że za tą " niunię " dostaniesz tak, że kiedyś będziecie musieli z Lou zaadoptować dzieci? - strzeliłam mu w tył głowy szczerząc się i zabierając od niego łyżkę. 
- Pfy, i tak będziemy musieli. - popatrzył na mnie głupio i zaraz wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Ale co ci strzeliło do tej durnej pięknej główki, żeby coś.. (nazwijmy to, gotowaniem) gotować? 
- Chciałem być miły. Zawsze ty gotujesz, no więc pomyślałem...
- Więc już nie myśl, tak? - przerwałam mu pochylając się i czochrając go po włosach. 
- A ty? Masz okres miesiączkowy, czy to już ten czas? Co to było? 
- Oh daj spokój, banda zbuntowanych dziewic stoi pod domem i drze ryja. I jeszcze zaatakowały mnie zmutowaną marchewką! No bez przesady! 
- Tak, to trudne dla nas wszystkich. Ale jedni radzą sobie z tym lepiej, a jedni gorzej. Ty masz z tym problemy, a co dopiero my mamy powiedzieć. Nigdy nie myślałem, że tak to się wszystko potoczy. Dasz wiarę, już za niecały miesiąc nagrywamy swój teledysk. To będzie duże coś. 
- Masz rację. Ale macie siebie, swoje rodziny, i takie 3 trzepnięte przyjaciółki, które będą starały się zawsze być z wami. No, przynajmniej ta jedna. - uśmiechnęłam się tuląc się do niego na co ten zrobił to samo. - Ale proszę cię, nigdy więcej nie gotuj. 




- Eeee Liam? Masz chwilkę? Mógłbyś skoczyć do sklepu? Potrzebny mi makaron, ale Niall wszystko zjadł i sam rozumiesz...
- Pewnie - uśmiechnął się, wziął kluczyki i już go nie było. 
- Nie lubię go okłamywać. - westchnęłam wchodząc do salonu. - No dobra, jak wiecie urodziny Liam'a już w piątek. Co robimy? - na te słowa Hazzia, który pił wodę wypluł zawartość swojej buzi na Lou, Niall zachłysnął się jadzeniem zaczynając się dusić, a Lou wytrzeszczył oczy patrząc na mnie. - Dobra, od teraz już wiecie. Wstyd panowie, wstyd! - pomachałam palcem kręcąc głową.
- E tam, ja to nawet mam pomysł - Blondynek pokiwał głową patrząc na nas. 


***



- Tu Ajnsztajn01. Stokrotko350 słyszysz mnie? Cel namierzony. Odbiór. - powiedział Blondynek biorąc gryza batona.
- Ajnsztajn? Jakby widział co tutaj robisz 3 razy by się w grobie przewrócił. - wywróciłam oczami. - Serio musimy bawić się w to? - pokazałam na łoki-toki. 
- Tak. To bardzo ważne, żeby Liam nas nie zdemaskował. Musimy zachowywać się jak ninja, jeśli chcemy zrobić mu niespodziankę, to on nie może się o tym dowiedzieć. 
- No co ty? Ej weź, jak na to wpadłeś Niall? Poza tym jak mamy cokolwiek szykować na tą niespodziankę, skoro siedzimy w krzakach? 
- My jesteśmy od pilnowania Liam'a, żaby nie nakrył Lauren i tej drugiej na zakupach. Zayn Lou i Harry zajmują się...
- Eee Niall. A co jeśli on teraz idzie do tego sklepu? 
- No nie! Myśl Horan, myśl! - chodził w kółko machając rękami. - Dobra mam! Idź i go zagadaj! - wypchnął mnie z krzaków chowając się w nich. Zmierzyłam go wzrokiem i głośno zawołałam :
- Liam! O kurde, a to ci niespodzianka - klasnęłam w ręce - Co tutaj robisz? Nowa fryzura? - przejechałam ręką po jego włosach.
- Vivian? Jak to? Tak sie składa, że kupuję zakupy, które kazałaś mi kupić - zdezorientowany podrapał się po głowie. - Co? Nie, nie mam nowej fryzury. - popatrzył na mnie jak na idiotkę. 
- Ah tak. - dałam sobie z otwartej w czoło. - Tylko że zapomniałam ci powiedzieć o... ziemniakach! Tak właśnie, o ziemniakach. Kupiłbyś ziemniaki?
- Pewnie. Ale nie mogłaś zadzwonić? 
- Eee nie no w sumie mogłam, ale... ojj nie ważne. To co, kupisz? 
- Tak. Idziesz ze mną? Zrobilibyśmy zakupy i wrócilibyśmy razem do domu.
- Ah dzięki, mam coś jeszcze do załatwienia. To paa! - nerwowo się uśmiechnęłam i kiedy brunet się odwrócił skoczyłam w krzaki. 
- Nie mogłaś jeszcze chwile z nim pogadać? Lauren i ta druga jeszcze nie wyszły. 
- " Ta druga " ma imię, jakbyś zapomniał. Przepraszam panie wielki geniuszu, było iść samemu. I tak już go nieźle oszukuje. 
- Nie ważne. Wielbłąd się odezwał, w domu wszystko gotowe. Ludzie będą o 19. Lauren i ta dru... to znaczy Lily już się zbierają. Zwijamy się. - wyszliśmy zza krzaków wpadając na Liam'a. Popatrzył na nas dziwnie zakładając ręce na ramiona. 
- Czy, czy wy? - popatrzył na mnie zdezorientowany. 
- Dobra, masz nas! - Niall objął mnie puszczając mi oczko. - Tylko proszę cię, nic nie mów Zayn'owi. Chcemy powiedzieć mu razem w odpowiednim momencie, prawda kotku? - skinęłam tylko głową dalej wpatrując się w zaniepokojoną twarz i Liam'a. 
- Ale... Vivian naprawdę? Przecież ty i Zayn... Nie spodziewałem się tego po tobie. A ty Niall... Odbijać dziewczynę przyjacielowi...Nie, przepraszam was, albo dzisiaj mu powiecie, albo ja to zrobię. - spojrzałam na zegarek na którym była 18:15. Jeśli trochę spowolnimy nasz dojazd do domu, wyrobimy się idealnie na 19. 
- To chodźmy. - szłam koło Nialla szepcząc mu na ucho co ma robić. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy jak najdłużej się dało. Męczące, ale było warto. Zajechaliśmy pod dom, gdzie nie działo się nic szczególnego, pozory. Napisałam sms chłopakom, że już jesteśmy. Weszliśmy do domu, gdzie natknęliśmy się na Zayn'a zapinającego koszulę.Weszliśmy do salonu; wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek krzycząc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. 
- Dobra, czyli ty wcale nie jesteś z Niall'em? - Liam wybuchnął śmiechem przytulając nas.
- Zaraz, co? - Zayn wtrącił się robiąc wielkie oczy. 
- Nic nic, chodźmy po prezenty. - zebrałam wszystkich, po czym ustawiliśmy się w kolejkę. Razem z dziewczynami zrobiłyśmy 3 koszulki z trzema różnymi napisami. " I Vivian ", " I Lily " i " I Lauren " oraz kupiłyśmy mu zestaw Toy Story, z którego był bardzo zadowolony. Chłopcy natomiast postanowili zadbać o jego życie intymne i kupuli mu włochate czerwone kajdanki i bicz. 
- Wszystkiego najlepszego tatuśku! - źgnęłam go w brzuch po czym złożyłam na jego rozgrzanym policzku pocałunek. Reszta zrobiła to samo. Chłopcy klepiąc go po plecach i przytulając powtarzali, że maja najfajniejszego ojca na świecie. 
- Mój prezent jest wyjątkowy, bo ja jestem wyjątkowy. - Lou podniósł głowę i jęknął, gdy dostał od Harry'ego. - to znaczy, ty jesteś, rzecz jasna - wyszczerzył się wręczając mu wspólny prezent. 
- O kajdanki, dzięki wam. - zmieszany chłopak podrapał się po głowie w pół uśmiechu. 
- No i pokażę ci jak to działa. - Louis w szybkim tępię rozpakował zapakowany prezent wkładając jedną rękę Liam'a, a drugą Lauren w kółka od kajdanek z dużym uśmiechem. 
- Nie no ogólnie to fajnie, cieszę się razem z tobą Lou, ale możesz już nas rozpiąć, chce potańczyć. 
- Tak tak. Kluczyk gdzieś tu był - macał się po wszystkich możliwych kieszonkach swoich i Harry'ego też. - Ups? - rozłożył ręce. - Cóż, no to bawmy się! - wykrzyknął zaczynając tańczyć. 
- Louis co ty masz w tej durnej głowie? - Lauren warknęła chodząc w kółko ciągając przy tym za sobą Liam'a który się uśmiechał. 
- Cóż, mylę, że jakoś musicie dać radę do czasu gdy nie znajdziemy klucza - poklepałam Liam'a po plecach. - Ale jest pewien problem. 
- Co masz na myśli? - Liam popatrzył na mnie na co pokazałam podbródkiem w stronę kuchni, gdzie stała rozradowana brunetka, która z każdą sekundą traciła uśmiech z twarzy.